Strony

czwartek, 6 lipca 2017

Mats Standberg "Przeklęty prom"

Baltic Charyzma to prom, który płynie z Finlandii do Szwecji. Na jego pokładzie znajdują się między innymi: samotna starsza kobieta, która marzy o przygodzie życia, przygasła gwiazdy estrady zatrudnioną do prowadzenia wieczorów karaoke, dawny pracownik promu, który chce się oświadczyć ukochanej podczas rejsu. Prom od lat kursuje codziennie tą samą trasą po Bałtyku. Gdy tylko wyjdzie z portu, personel otworzy bary, zabrzęczą butelki i przez kolejne dwadzieścia cztery godziny pasażerowie będą mogli zapomnieć o codziennym życiu i pozbyć się zahamowań. Ten kurs jest jednak inny. Zaczynają ginąć ludzie, zaczyna lać się krew. W środku nocy, na środku Morza Bałtyckiego, nie ma dokąd uciec. Nie da się nawiązać połączenia z lądem. Co się dzieje? Śmierć nadchodzi znienacka. Zwykli ludzie stają się bohaterami, ale ta noc może również wydobyć z nich to, co w nich najgorsze. Jeśli prom dotrze do Finlandii, świat już nigdy nie będzie taki sam.


Narracja w tej powieści jest prowadzona przez kilku bohaterów. Możemy poznać tę historię z kilku perspektyw. Myślę, że to był bardzo dobry zabieg. Przekonujemy się, jak na to, co się działo patrzyli zarówno dorośli, jak i dzieci, bo i tacy pasażerowie znaleźli się na pokładzie promu. Kreacja bohaterów jest jednym z mocniejszych punktów w tej powieści. Ich zachowanie jest nieprzewidywalne i nie wiadomo właściwie co i kto za moment zrobi. Podziwiam autora, że w takim gąszczu bohaterów potrafił utrzymać porządek. Miał pomysł na tę historię i jak dla mnie całkiem zgrabnie wprowadził go w życie.

Akcja rozwija się dość powoli. Początkowo nic nie wskazuje na to, że ten rejs będzie różnił się w jakikolwiek sposób od innych. Pojawiają się jednak wampiry, odmienne od tych, jakie znamy z dotychczasowych powieści czy filmów. Kiedy pierwszy raz się z nimi zetknęłam, byłam nieco skonsternowana. Potrzebowałam chwili, żeby się do nich przyzwyczaić. Później już szło gładko i kiedy akcja się rozkręciła - przepadłam.

Nie określiłabym tej powieści jako horror. Owszem, były momenty, które trzymały w napięciu, ale jakoś bardzo przerażająca ta książka nie była. Spodobał mi się pomysł rozprzestrzeniania zarazy po promie. Nie chcę jednak zdradzić zbyt dużo, możecie sami to sprawdzić, jeśli zdecydujecie się na lekturę.

Literatura szwedzka jest specyficzna. Język, jakim posługują się autorzy, jest dość trudny i potrzeba trochę czasu, by się w niego wczuć. Podobnie było w tym przypadku. Lektura może stanowić wyzwanie, ale nie mówię, że jest w tym coś złego. Przeklęty prom stawiał mi czasem opór, ale nie żałuję, że zdecydowałam się na lekturę.

Podejrzewam, że ta książka może przypaść do gustu fanom Resident evil. Jak dla mnie te historie mają podobny klimat. Sami musicie zdecydować, czy chcecie przeczytać tę książkę. 

Mats Standberg
Przeklęty prom
Wydawnictwo Marginesy
Warszawa 2017

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

3 komentarze:

  1. Ja na pewno przeczytam:) Chociaż do horrorów i wampirów nie pałam jakąś wielką miłością ale myślę, że ta pozycja okaże się świetną rozrywką na lato
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem chętnia na tę książkę, kusi mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)