Lennie Lee swego czasu był na topie. Czasopismo dla mężczyzn, którym kierował, było popularne, on mieszkał w luksusowym apartamencie, a i na brak kobiet nie mógł narzekać. Ale dobra passa się kończy. Nakład leci w dół. Przyjaciele odwracają się od niego. I kiedy wszystko wydaje się zmierzać w złą stronę, znajomy biznesmen zleca mu zorganizowanie imprezy stulecia. Młoda dziennikarka Solveig Berg, za wszelką cenę chciała odnaleźć newsa, który zwali wszystkich z nóg. Zapędziła się jednak za daleko, popełniła karygodny błąd, straciła pracę i szacunek w branży. Teraz robi wszystko, by znów powrócić do łask. Kiedy policja znajduje zwłoki modelki i blogerki Jennifer Leone, drogi Lenniego i Solveig się przecinają.
Niezwykle cenię sobie literaturę szwedzką, choć jest ona dla mnie wymagająca. Przeważnie mam problem z tym, by od razu wciągnąć się w opowieść. Tak było i tym razem. Potrzebowałam chwili, by wczuć się w narrację i odnaleźć w Sztokholmie.
Jak na debiutantkę, Hanna Lindberg poradziła sobie całkiem nieźle. Akcja powieści obejmuje 14 dni. Każdy z nich jest podzielony na pory dnia, dzięki czemu możemy przekonać się o tym, co w danym czasie robili poszczególni bohaterowie. Nie gubimy się także w czasoprzestrzeni, także nie musicie bać się tego, że panuje tu chaos. Nic z tych rzeczy. Dokładnie wiemy z kim i gdzie aktualnie przebywamy.
Solveig Berg jest osobą, z którą wielu blogerów może się utożsamiać. Ja mam już dawno za sobą etap sprawdzania statystyk na swojej stronie. Teraz robię to sporadycznie, jeśli po prostu jest mi to potrzebne. Ona ma na tym punkcie niemalże obsesję i nie potrafi się pogodzić z tym, że skoro wypadła z branży, nie ma już fanów, którzy na bieżąco śledziliby jej poczynania. Robi wszystko, by wrócić do gry i jej zagrania nie zawsze są czyste. Mimo to jej postać mnie intrygowała. Lennie Lee już nieco działał mi na nerwy. Nie mówię, że został źle wykreowany. Po prostu nie lubię ludzi takich jak on, którzy nie bardzo wiedzą, co zrobić z pieniędzmi, nie przywiązują zbytnio wagi do uczuć innych osób i są raczej zarozumiali. Aż poczułam satysfakcję, gdy zaczął mu się usuwać grunt pod nogami.
Książka potrafi utrzymać w napięciu. Ja nie byłam w stanie przewidzieć zakończenia i uważam, że jest dobre. Sztokholm nieco przytłaczał mnie swoją atmosferą. Była mroczna i nie czułam się tam zbyt pewnie, ale to akurat dobrze. Mój niepokój podsycał ciekawość i pochłonęłam powieść w ciągu paru godzin. Musiałam dowiedzieć się, w jaki sposób się zakończy.
Za sprawą autorki mogłam zajrzeć za kulisy biznesu, który rządzi się swoimi prawami. Ludzie ciągle chcieli więcej i robili wszystko, by dotrzeć do celu. Przyjaźnie nie były trwałe. Kiedy kończyły się pieniądze, znajomości również się urywały. Nie wiadomo było komu można zaufać. Autorka pokazuje, jak wygląda pogoń za uznaniem we współczesnym świecie i jaką cenę przychodzi za nie zapłacić. Jeśli chcecie przekonać się, co wydarzyło się w Sztokholmie, zachęcam do lektury. Mam nadzieję, że nie będziecie rozczarowani.
Hanna Lindberg
Sekrety Sztokholmu
Edipresse Książki
Warszawa 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Edipresse Książki.
Lubię jak książka potrafi trzymać w napięciu, wpisuję tytuł na listę!
OdpowiedzUsuń