Kilka lat temu Blanka została napadnięta. Stara się walczyć ze swoimi demonami i próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Wyprowadza się od rodziców, rozpoczyna studia i zaczyna pracować w kawiarni. Kiedy na horyzoncie pojawia się Mateusz, jej życie wywraca się do góry nogami. Dziewczyna nie do końca wie, co ma na jego temat myśleć, tym bardziej, że spał on z niemalże wszystkimi koleżankami z ich wspólnej pracy. Chłopak sporo w życiu przeżył. Skończył 15 lat, gdy zorientował się, że musi sam sobie poradzić i nie ma na kogo liczyć. Czy uda mu się zdobyć zaufanie Blanki?
Na lekturę tej książki zdecydowałam się w ciemno. Pokochałam poprzednią powieść tej autorki i miałam dość wysokie oczekiwania, jeśli chodzi o Przyszłość ma twoje imię.
Nie sięgam specjalnie często po tego typu literaturę, bo przeważnie jest ona dla mnie do bólu przewidywalna i zaczynam się szybko nudzić. Jeśli chodzi o tę historię, zaintrygowała mnie od początku. Pokochałam całym sercem skrzywdzoną przez napastnika Blankę. Było mi jej żal, gdy widziałam jej napady paniki, ale także podziwiałam to, że umiała o siebie na swój sposób walczyć. Jeśli chodzi o Mateusza - tu miałam mieszane uczucia. Momentami był zbyt idealny w tym, co robił. Raczej nie chciałabym mieć takiego chłopaka, ale pasował do Blanki. Nawzajem pomagali sobie walczyć z demonami. Motywowali siebie do działania.
Jeśli obawiacie się tego, że to będzie przewidywalna powieść, od razu mówię, że nie musicie się tego bać. Jest tu zwrot akcji, który robi sporo zamieszania. Nie spodziewałam się czegoś takiego i dość długo musiałam zbierać szczękę z podłogi, kiedy to przeczytałam. Wtedy nie wiedziałam, co mnie czeka i z zapartym tchem śledziłam dalszy przebieg wydarzeń.
Ta książka wciąga. Bohaterowie są dopracowani, ale poznajemy ich stopniowo, autorka umiejętnie dawkowała napięcie i nie wyłożyła od razu wszystkich kart na stół, co nadało tej historii rumieńców. Poszczególne wątki są dobrze przemyślane, domknięte, nie znalazłam tu niczego, co byłoby wplecione na siłę, byleby tylko zapełnić miejsce.
Myślę, że fanów autorki nie muszę szczególnie namawiać do lektury. Na pewno nie będą nią rozczarowani. Ta historia ma w sobie coś, co nie pozwala przerwać czytania. Ja pochłonęłam książkę w kilka godzin, wracając z wakacji. Może zabrzmię trochę jak moherowa ciocia, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam, pojawiają się tu sceny erotyczne i może lepiej byłoby, żeby niepełnoletni czytelnicy póki co wstrzymali się z lekturą. Od razu jednak mówię, że zostały one napisane z klasą, nie czułam obrzydzenia, wręcz przeciwnie, działały na zmysły, więc Elżbieta Rodzeń ma za to ode mnie ogromny plus. Niewielu autorów potrafi tak pisać o miłości fizycznej.
Jeżeli szukacie dobrej historii miłosnej, która Was zaskoczy i nie będzie przewidywalna, polecam tę książkę. Mam nadzieję, że spełni Wasze oczekiwania.
Elżbieta Rodzeń
Przyszłość ma twoje imię
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Ja juz poznałam styl autorki i jestem nim zachwycona. Tę książkę też będę czytać, jak tyłka uporam się z zaległościami.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, bardzo chcę przeczytać tę książkę!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo się uda! :-)
Pozdrawiam :-)
Ja też bardzo chciałabym ją przeczytać! I ta okładka!
OdpowiedzUsuń