Strony

środa, 28 czerwca 2017

Karolina Korwin-Piotrowska "#Sława"

Dość długo czekałam na tę książkę. Byłam ciekawa tego, co Karolina Korwin-Piotrowska będzie miała mi do powiedzenia na temat sławy i tego, jak wpływa ona na ludzi. Według tego, co napisał wydawca, to historia gwiazd, ikon, mediów, środków i narzędzi do osiągnięcia sławy. Autorka stara się odpowiedzieć na pytanie, co mają ze sobą wspólnego królowa Wiktoria, Jackie Kennedy, księżna Diana i blogerki modowe? Czy retusz wyglądu i wizerunku to wynalazek współczesności? Czy skandal, zbrodnia mogą inspirować albo budować karierę? Czy celebryta to tylko obwoźny sklepik, nośnik reklam − czy może też sprzedawca ważnych idei? Jak polski show-biznes odnajduje się na światowej arenie? I czy słowo „celebryta” to obelga? Miało być dobrze, ale czy faktycznie w moim przypadku tak było?

Miałam bardzo duże oczekiwania wobec tej książki. Wiedziałam, czego mogę się mniej więcej po niej spodziewać, miałam styczność z poprzednią publikacją autorki i liczyłam na to, że tym razem będę się bawić równie dobrze. Pomyliłam się.

Książka jest podzielona na trzy części. W pierwszej z nich dowiadujemy się tego, jak kiedyś zdobywało się sławę. Kompletnie to do mnie nie przemówiło. Miałam ochotę zapytać "serio?", Jak dla mnie się to nie trzymało kupy i poszczególne postacie były powrzucane bez większego zastanowienia. Po prostu łatwo mówić o ludziach, których znają wszyscy, choćby z lekcji historii, żadna sztuka. Trudno nie być znanym, jeśli jest się królem albo słynnym kompozytorem muzycznym. Nie spodobało mi się to, że autorka wysnuła teorię, że jeśli królowa Wiktoria żyłaby w dzisiejszych czasach, brylowałaby na Instagramie. Kiedy o tym przeczytałam, przyszedł moment, że zwątpiłam sens w dalszej lektury i na dość długo odłożyłam ją na półkę. Przełamałam się jednak i postanowiłam ją dokończyć, choć łatwo nie było. Druga część dotycząca profili sławnych osób na mediach społecznościowych była dla mnie zapychaczem. W sumie ją przekartkowałam, niespecjalnie się w niej zaczytałam. Trzecia część - totalne nieporozumienie. Uszeregowanie polskich sław. Nie rozumiem tego, czym Karolina Korwin-Piotrowska kierowała się, przyporządkowując poszczególnych ludzi do kategorii. Krzysztof Ibisz jako ikona? Przepraszam bardzo, ale muszę zapytać - czego? Mam wrażenie, że autorka kierowała się tylko swoimi sympatiami. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale takie jest moje zdanie.

Nie spodziewałam się tego, że czytanie tej książki będzie mi szło tak opornie. To powoływanie się na portale społecznościowe i sprowadzanie wielu wątków do brytyjskiej rodziny królewskiej... Nie tego oczekiwałam po #Sława. Nie dowiedziałam się specjalnie niczego nowego. Znam większość osób, o których wspomina Karolina Korwin-Piotrowska. O niektórych uczyłam się w szkole, część poznałam, czytając o nich artykuły w sieci.

Sława nie idzie w dobrą stronę. Kiedyś trzeba było sobą coś reprezentować, by być sławnym. Dzisiaj wystarczy narobić wokół siebie szumu. Ewentualnie mieć sławnych rodziców. Wtedy niemal z automatu oczy wielu ludzi zwracają się na takie dzieci.

Jestem rozczarowana tą publikacją. Ciężko się ją czytało, raczej do niej nie wrócę i podejrzewam, że dość szybko o niej zapomnę. Nie przypadł mi do gustu sposób, w jaki wstawiono zdjęcia. Rozbijały tekst i nie zawsze pasowały do treści, przy której się znalazły. Sami musicie stwierdzić, czy chcecie przeczytać tę książkę. Może akurat Wam przypadnie do gustu. To, że mnie nie zachwyciła, nie znaczy, że i Wy musicie mieć podobne odczucia.

Karolina Korwin-Piotrowska
#Sława
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2017

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

2 komentarze:

  1. Korwin Piotrowska sama jest celebrytką, także za książkę podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie po drodze mi z takimi książkami, a Twoja opinia tylko mnie w tym utwierdza :D

    Pozdrawiam
    ver-reads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)