Do Jamesa Pattersona mam słabość od kilku lat. Bez większego wahania sięgnęłam więc po kolejną część cyklu o NYPD Red. Jakie są moje wrażenia po lekturze?
Elena Travers jest gwiazdą filmową. Na premierze najnowszego filmu ma pojawić się w wartym osiem milionów naszyjniku. Niestety, dochodzi do tragedii. Ozdoba zostaje skradziona, a jeden z rabusiów zabija Elenę. Wszystko dzieje się na oczach ludzi. Sprawa trafia do NYPD Red. Czy Zach i Kylie odnajdą mordercę aktorki?
Muszę się Wam przyznać, że nie wiem, co mam napisać o tej książce. Poprzednie części cyklu były dobre. Tutaj coś nie zagrało. Mamy trupa, ale kwestia schwytania mordercy nie jest tak ważna. Policjanci otrzymują jeszcze jedno zadanie do wykonania. Jak dla mnie autorzy trochę niepotrzebnie namieszali tą dodatkową sprawą. Jak dla mnie była dość mocno naciągana i nie płakałabym, gdyby nie było jej w książce. Żałuję, że morderstwo Eleny zostało potraktowane po macoszemu. Sprawa w sumie sama się rozwiązała. Policjanci dostali niemal gotowe rozwiązanie i niespecjalnie musieli się wysilić, by złapać mordercę, którego personalia oczywiście znamy od samego początku, jak to u Pattersona bywa.
Złodzieje byli idiotami do kwadratu. Matka jednego z nich miała jaja większe niż oni razem wzięci. Jej postać mnie intrygowała. Poczciwa babuszka z bogatą kartoteką - to lubię. Moje serce podbiła jednak Gerri, która dawała niezastąpione porady miłosne. Mam nadzieję, że i Wy ją pokochacie. Na nerwy ogromnie działała mi Kylie. Nigdy specjalnie za nią nie przepadałam, ale w tej części przeszła samą siebie. Straciła w moich oczach i nie wiem, co będzie musiała zrobić, żebym zmieniła o niej zdanie. Zach nie wywołał we mnie większych emocji. Trochę się u niego w życiu pozmieniało, ale możecie się o tym przekonać sami. Autorzy sporo miejsca poświęcili sprawom prywatnym Kylie i Zacha. O ile małżeństwo kobiety interesowało mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, o tyle zmiany w życiu mężczyzny mnie intrygowały.
Pisanie o morderstwach wychodzi Pattersonowi lepiej niż pisanie o kradzieżach. Na tym autorzy powinni się skupić. Mam nadzieję, że kolejne części cyklu będą podobne do trzech pierwszych. Tu było za dużo wątków i przez to niektóre z nich były potraktowane po macoszemu. Mniej nie znaczy gorzej. Historia miała potencjał, ale nie został, przynajmniej dla mnie, do końca wykorzystany. Sami będziecie musieli zadecydować, czy chcecie sięgnąć po Śmierć na żywo. Nie mówię, że książka jest zła, po prostu nie do końca sprostała moim wymaganiom.
James Patterson, Marshall Karp
Śmierć na żywo
Wydawnictwo HarperCollins
Warszawa 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)