Karolina, Katarzyna, Łucja i Daria to bohaterki najnowszej powieści Doroty Schrammek. Kobiety dzieli wiele: wiek, stan cywilny, status społeczny, ale łączy jedno - trudne relacje z matką. Karolina była nauczona bezwzględnego posłuszeństwa i przyjmowania ze spokojem upokorzenia, jakie serwowała jej rodzina. Katarzyna wystąpiła z zakonu. Łucja była wychowywana na arystokratkę, zaś Daria była niechcianym dzieckiem. Kobiety spotkały się na terapii, która wywróciła ich życie do góry nogami.
Wpływ na nasze decyzje ma wiele czynników. W przypadku tych kobiet na ich dorosłym życiu piętno odcisnęły trudne relacje z matkami. Jedne z nich poszły ich śladem, inne postanowiły zrobić wszystko, by nie popełnić takich samych błędów. To moje kolejne spotkanie z tą autorką i dziękuję jej za to, że mnie nie zawiodła. Dom, którego nie było wciągnął mnie już od pierwszych stron i chciałam poznać historie bohaterek. Byłam ciekawa tego, na ile przeżycia z dzieciństwa wpłyną na ich dorosłe życie.
Nie wiem, z którą z bohaterek zżyłam się najbardziej. Z żadną nie mam zbyt wiele wspólnego. Było mi żal Karoliny. Miała koszmarne dzieciństwo i nie umiała uwolnić się od żerującej na niej rodziny. Z pokorą znosiła kolejne upokorzenia, tłumacząc sobie, że tak ma być. Nie pochwalałam za to jej czynów w dorosłym życiu. Starała się być idealną matką. Nie powiedziałabym, że wyszło jej to na dobre. Dorota Schrammek próbuje przekonać kobiety, że nie mogą wykluczać ojców z wychowywania dzieci. Fakt, na początku mogą być zdezorientowani, gdy zostaną z nimi sam na sam, ale w końcu nauczą się, jak się z nimi obchodzić. Głowy im raczej nie urwą. Kobieta, która zostaje matką nie może zapomnieć o tym, że nadal jest przede wszystkim kobietą i potrzebuje mieć czas nie tylko na obowiązki, ale również na przyjemności.
Świat przedstawiony przez autorkę nie jest idealny. Nie każda matka odlicza dni do porodu dziecka i cieszy się na jego przybycie. Są też takie, które kompletnie nie odnajdują się w nowej roli i nie potrafią zająć się dzieckiem. Postanawiają uciec od niego najdalej jak się da, zrzucając opiekę nad nim na barki kogoś innego. Dorota Schrammek nie ocenia takich matek. Nie ciska gromami i nie mówi, że trzeba je spalić na stosie. Wręcz przeciwnie. Chce, byśmy postarali się je zrozumieć.
Czy w tej książce było coś, co mnie irytowało? Tak. Drażniło mnie nieustanne zdrabnianie imion dzieci. Ta słodycz mnie nieco zemdliła, nie jestem fanką zdrobnień, ale to już moje zboczenie. Poza tym nie znalazłam nic, do czego mogłabym się doczepić. No dobra, może książka była za krótka i chciałabym spędzić z bohaterkami więcej czasu.
To historia, która pokazuje, jak duży wpływ na to, kim się staniemy, mają nasi rodzice. Myślę, że powinna ją przeczytać każda kobieta, która chce zostać matką. Mam nadzieję, że lektura będzie dla Was tak dobrą lekcją życia jak dla mnie. Na pewno prędko nie zapomnę tej historii i jeszcze kiedyś do niej powrócę. Nie mam pojęcia, czy Dom, którego nie było przypadnie do gustu panom i czy znajdą coś dla siebie. Oczywiście nie odradzam im sięgania po książkę, ale też nie będę ich specjalnie namawiać. Niech sami zadecydują, czy chcą poznać bohaterki.
Dorota Schrammek
Dom, którego nie było
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2017
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Szara Godzina.
Niestety nie przekonuje mnie ta historia... Myślę, że nie zawsze rodzice mają wpływ na to, jakie staną się dzieci ;)
OdpowiedzUsuńCzemu nie.. brzmi interesująco, chociaż też nie lubię zdrobnień w książkach, ale może tej dam szansę ;)
OdpowiedzUsuń