James Doty,
neurochirurg, przed którym ludzki umysł nie ma żadnych tajemnic, nie miał
łatwego życia. Urodził się w Lancaster, małym mieście w Kalifornii, w ubogiej
rodzinie. Ojciec był alkoholikiem, matka chorowała na przewlekłą depresję, w
zasadzie nie można było liczyć na jej pomoc. James miał 12 lat, gdy jego życie
wywróciło się do góry nogami. Podczas wakacji w 1968 roku przypadkiem wstąpił
do sklepu z rekwizytami iluzjonistycznymi. Poznał tam Ruth, która przekazała mu
magiczną umiejętność – nauczyła go radzić sobie z cierpieniem, określać swoje
pragnienia i dążyć do ich spełnienia… James Doty w swojej książce, będącej po części zapisem
jego wspomnień, a po części zbiorem informacji na temat odkryć naukowych w
dziedzinie neuroplastyczności, uświadamia nam, że w każdym z nas istnieje takie
miejsce spokoju i piękna i można zaglądać do niego zawsze, gdy czuje się taką
potrzebę. Wystarczy tylko, tak jak Doty, otworzyć drzwi i wejść do środka.
Przyznaję
szczerze i bez bicia, że po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron książki,
miałam ochotę cisnąć nią w kąt. Kompletnie nie potrafiłam kupić historii, którą
opowiadał James Doty. Tak, była wzruszająca, łapała za serce, ale mnie nie
przekonała. Postanowiłam jednak spiąć pośladki i przekonać się, co będzie działo
się dalej. Czy żałuję, że to zrobiłam? W żadnym wypadku.
To nie jest
najprostsza w odbiorze opowieść. Jeśli cokolwiek rozprasza czytelnika podczas
lektury, szanse na to, że zrozumie przekaz autora, są niewielkie. Cieszę się,
że ta książka trafiła do mnie teraz, a nie wtedy, gdy miałam naście lat i siano
w głowie. W sumie siano dalej mam, ale już więcej jestem w stanie ogarnąć
rozumem. James Doty momentami sprawiał, że czułam na skórze ciarki
(przeczytajcie początek, a zrozumiecie, o czym mówię, tylko błagam, niczego
przy okazji nie jedzcie, to może się źle skończyć), ale jego opowieść mnie
zafascynowała. To bardzo osobista, intymna opowieść. Możecie dzięki niej
nauczyć się też paru sztuczek Ruth.
James Doty
pozwolił mi zajrzeć do świata lekarzy. Przekonać się, jak wygląda naprawdę.
nikomu chyba nie muszę mówić, że nie jest cukierkowy, jak to czasem starają się
nam pokazać twórcy niektórych filmów czy powieści. Ci ludzie muszą panować nad
sobą jak nikt inny. Jeden ich niewłaściwy ruch może oznaczać śmierć pacjenta.
Zawsze będę podziwiać lekarzy. Ja nie nadawałabym się do tej roboty. Padłabym
po pierwszych zajęciach na medycynie, o ile w ogóle bym się na nią dostała.
James Doty bez ogródek opowiada także o tym, że w pewnym momencie kariera
uderzyła mu do głowy i zabrakło mu pokory. Odstawił wtedy na bok wszystko to,
co powiedziała mu Ruth. A przecież w głównej mierze dzięki jej naukom stał się
tym, kim jest.
Nigdy nie
czytałam podobnej publikacji i nie umiem jej z niczym porównać. Pomimo
początkowych trudności, nie żałuję ani chwili, którą nad nią spędziłam. Nie
była to co prawda łatwa lektura, ale nie narzekam. James Doty otworzył moje
oczy i pokazał, że mózg i serce ściśle ze sobą współpracują. Jeśli chcecie
przekonać się, w jaki sposób to udowodnił, przeczytajcie tę książkę. ostrzegam,
nie będzie prosta w odbiorze, ale warto wysilić przy niej swoje szare komórki.
James R. Doty
Mózg i serce. Magiczny duet
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu REBIS.
Do końca przekonana nie jestem, więc się jeszcze zastanowię nad tą książką, chociaż nie wykluczam jej lektury w przyszłości :))
OdpowiedzUsuń