Książek o życiu w postapokaliptycznym świecie było już na pęczki. Co do powiedzenia na ten temat ma Maciej Pawlak? Na okładce powieści czytamy: "Minęło ponad dwadzieścia lat od nuklearnej zagłady. Śmierć zebrała obfite żniwo. Nie wszyscy, którzy przeżyli, pozostali tacy sami… Ocaleni wiodą życie w zamkniętej enklawie wrocławskiego dworca. Dla osób, które narodziły się już po Zagładzie, postapokaliptyczna rzeczywistość jest jedyną, jaką znają. Ich codzienność to zmaganie się z ciągłym brakiem pożywienia, leków i życiowej przestrzeni. Każda noc to walka o przetrwanie, a każdy dzień jest zbyt krótką chwilą wytchnienia. W świecie, w którym na każdym kroku czyhają złowrogie hordy dzikich bestii i istot o nadnaturalnych zdolnościach, nic nie przypomina znanego nam świata. Nic poza ocalałymi reliktami wrocławskiej architektury i uczuciami tlącymi się w głębi ludzkich serc. Na domiar złego, na owianym nie najlepszą sławą Rynku pojawia się obca siła. Wpływa ona na umysły ludzkie, czyniąc z nimi dziwne rzeczy. Dla zdesperowanego Michała istnieje tylko jedno rozwiązanie – zawiązać śmiertelnie niebezpieczny sojusz i rozwikłać zagadkę". Pozwólcie, że nie powiem nic więcej na temat fabuły. Nie chcę chlapnąć za dużo.
Jak wspomniałam na samym początku, książek o życiu po apokalipsie było wiele. Nieco obawiałam się tego, że Maciej Pawlak powieli to, co napisali inni. Na szczęście tak się nie stało. Może i fabuła nie jest specjalnie oryginalna, ale nie nudziłam się w trakcie lektury.
Staram się unikać raczej dzielenia literatury na kobiecą i męską, ale w tym przypadku dochodzę do wniosku, że panowie znajdą tu więcej ciekawych dla siebie wątków. Język, jakim posługują się bohaterowie może razić niektórych po oczach. Mnie nie przeszkadzał. Nie wyobrażam sobie, żebym mówiła poezją rodem z Mickiewicza w postapokaliptycznych czasach.
Jest krwawo, ludzie ponoszą straty. Niekiedy bardzo bolesne i trudno się z nimi pogodzić. Brakuje wszystkiego. Każdy stara się walczyć o przetrwanie. Nie jest to łatwe, tym bardziej, że licho nie śpi.
Książkę czyta się szybko. Autor miał pomysł na fabułę i wykorzystał jej potencjał. Nie miałam wrażenia, że czytam po raz kolejny to samo, a to w przypadku powieści o postapokaliptycznym świecie wiele. Jeśli chcecie przekonać się, jak ludzie poradzili sobie z walką w naszym Wrocławiu, możecie przeczytać tę powieść. Nie powinniście być nią rozczarowani. To historia nie tylko o walce o przetrwanie. Na własnej skórze sprawdźcie, do czego są zdolni ludzie doprowadzeni do ostateczności.
Maciej Pawlak
Dobry wieczór we Wrocławiu
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Wydawnictwu Novae Res.
Bardzo lubię postapokalipsy. W polskim wykonaniu jeszcze nie czytałam ☺
OdpowiedzUsuńDla mnie postapokalipsy nigdy za wiele;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam zbytnio za takim gatunkiem. Na chwilę obecną nie przeczytam, ale może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię tematyki apokalipsy, więc raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuń