Kiedy myślę o obozie koncentracyjnym, od razu na myśl
przychodzą mi Oświęcim i Brzezinka. Jakiś czas po nich Majdanek. Ze wstydem
przyznam, że o Ravensbrück wiem
niewiele. Dość długo nawet nie wiedziałam o jego istnieniu. Dlaczego wspominam
akurat o tym obozie? To w nim dzieje się akcja Liliowych dziewczyn. Opowieści o kobietach połączonych przez koszmar Ravensbrück.
Mamy rok 1939.
Właśnie wybuchła II wojna światowa. Los wielu ludzi zmienił się. Dla niektórych
z nich był to koniec świata i pożegnanie z wolnością. Polka, Kasia Kuśmierczyk
jest działaczką podziemia. Nie siedzi z założonymi rękami i nie czeka na to, aż
mężczyźni wygrają tę wojnę. Wykonuje niebezpieczne zadania dla Szarych
Szeregów. Niestety, zostaje schwytana przez nazistów. Wraz z matką, siostrą i
przyjaciółką zostaje osadzona w obozie w Ravensbrück, gdzie jako lekarka
pracuje Herta Oberheuser, Niemka. Kobieta początkowo nie ma pojęcia o tym, co
właściwie dzieje się na świecie i przeżywa szok, gdy trafia do obozu. Nie chce
jednak zaprzestać pracy w nim. Kiedy wojenny pył opada, Caroline Ferriday,
Amerykanka, pomaga byłym więźniarkom w powrocie do rzeczywistości. Martha Hall
Kelly przedstawia czytelnikom trzy różne kobiety. Historie każdej z nich różnią
się od siebie. Łączy je jeden mianownik: Ravensbrück. Obóz połączył je na
zawsze.
Tego typu
opowieści zawsze wzbudzają we mnie bardzo silne emocje. Chyba nigdy nie będę w
stanie zrozumieć, jak jeden człowiek mógł drugiemu zrobić coś takiego. Jak
można było bez mrugnięcia okiem mordować tysiące ludzi? Nie umiem ze spokojem
czytać o tym bestialstwie. W trakcie lektury czułam wstręt i gniew.
Książka Marthy
Hall Kelly porusza tematy związane z koszmarem życia obozowego, ale różni się
od tych, które do tej pory czytałam. Nie miałam do tej pory okazji, by
przeczytać o tym piekle z perspektywy lekarza i więźnia. Przeważnie stykałam
się z relacjami więźniów. To było dla mnie niezwykłe przeżycie. Herta podbiła
moje serce, chociaż autorka nie wyidealizowała jej. Myślę, że w tym właśnie
tkwiła siła tej bohaterki. Nie wiem, czy przemówiłaby do mnie, gdyby była dobrą
Niemką, która postanowiła walczyć z nazistami. Ona po prostu robiła swoje i
dzięki temu mogłam przekonać się, jak mogło wyglądać życie obozowych lekarzy.
Herta i Caroline
to autentyczne postacie historyczne. Za ich pośrednictwem przeniosłam się w
czasie. Mogłam przekonać się, jak wyglądało życie ludzi podczas II wojny
światowej i niedługo po niej. Dziękuję autorce za taką lekcję historii.
Martha Hall Kelly
oczarowała mnie swoją debiutancką powieścią. Wykonała kawał dobrej roboty.
Zapoznała się z życiorysami bohaterek, które przeniosła na karty Liliowych dziewczyn. Sprawiła, że
idealnie wkomponowały się w opowieść. Wyrazy uznania za zbadanie tamtejszych
polskich realiów. Autorka starannie odrobiła zadanie domowe. Nie potrafię
znaleźć ani jednej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić. Życzyłabym sobie
i innym czytelnikom jak najwięcej tego typu debiutów literackich.
To mocna, ale
bardzo dobra powieść. Autorka przenosi czytelników w czasie. Dzięki niej możemy
przekonać się, jak wyglądało życie w Ravensbrück oraz próba powrotu do
rzeczywistości po opuszczeniu jego murów. Wiem, że nie każdemu z was ta powieść
przypadnie do gustu, ale zastanówcie się dobrze nad lekturą. To niezwykła
lekcja historii. Warto się z nią zapoznać.
Martha Hall Kelly
Liliowe dziewczyny
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater i Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Och, to te czasy, które aktualnie mam na języku polskim. Opowiadania Borowskiego za mną, Zdążyć przed Panem Bogiem omawiamy akurat teraz. Ale Chłopiec w pasiastej piżamie, Lista Schindlera, Pianista czy też film, którego tytułu ciągle zapominam... Życie jest piękne. Ten film jest fenomenalny.
OdpowiedzUsuńMną książka bardzo wstrząsnęła. Niby wiedziałam o eksperymentach w obozach, ale nie znałam tylu szczegółów wcześniej...
OdpowiedzUsuńCzytałam już relacje z tego obozu z perspektywy więźniarki. Bardzo chciałabym przeczytać i te z perspektywy Niemki - lekarki.
OdpowiedzUsuńMnie aż tak ta książka nie porwała, ale chylę czoło za odwagę. Tak obszerna powieść na debiut, to jest coś.
OdpowiedzUsuńCzytałam i była naprawdę dobra. Po zamknięciu książki powiedziałam tylko "wow", bo zrobiła na mnie spore wrażenie. O Ravensbruck mówi się rzadko, ta książka trochę rozjaśnia sprawę. I dobrze. II wojna światowa to niestety nie tylko komory gazowe. Cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę, chociaż nie zaliczałabym jej do literatury obozowej - w końcu to beletrystyka. Niemniej na pewno otwiera oczy. Poza tym duże wrażenie robi też na mnie to, ile pracy włożyła w nią autorka, a zwłaszcza ile wiedzy musiała przyswoić. ;)
OdpowiedzUsuń