Strony

wtorek, 25 października 2016

Marceline Loridan-Ivens "I nie wróciłeś..."

Nikt nie potrafi tak zranić jednego człowieka jak drugi człowiek. Marceline jako nastolatka trafiłą do obozu koncentracyjnego. Była Żydówką, więc miała podzielić losy wielu innych ludzi takich jak ona. Wiedziała, że czeka ją śmierć. Czekała tylko na to, aż doktor Mengele każe jej iść do gazu. W obozie zaznała głodu i poniżenia. Odebrano jej wszystko: nie miała własnych ubrań, nie mówiąc o życiu, które pozostało za murami obozu ani o ojcu, z którym ją rozdzielono. Mężczyzna trafił bowiem do innego obozu. Do pewnego momentu widywali się, lecz później stracili ze sobą kontakt. Marceline po latach pisze więc do niego list, który nigdy nie dojdzie do adresata.

I nie wróciłeś... to krótka, lecz bardzo poruszająca opowieść. Autorka w nietypowy sposób pisze o obozie koncentracyjnym. Nie skupia się na tym, jak wyglądało jej życie w niewoli, choć siłą rzeczy o nim wspomina. Pisze o głodzie, za dużych ubraniach i butach, które na nią nie pasowały, bo pochodziły od różnych osób. Opowiada też o tym, że przyzwyczaiła się do śmierci. Ta towarzyszyła jej bowiem codziennie. Marceline dobrze wiedziała, co oznaczają unoszące się nad obozowiskiem kłęby dymu. Czuła zapach palonych ciał. Liczyła się z tym, że i ona podzieli los tych ludzi. Jak przyznała, sama w pewnym momencie przyczyniła się do niesienia śmierci. Pracowała bowiem przy budowaniu obozu. Zajmowała się także rzeczami, które należały do więźniów.

Marceline skupia się przede wszystkim na tym, jak trudno było jej powrócić do codzienności. Łóżko było za twarde, a znany dotąd świat stał się obcy, nieprzyjazny. Nawet rodzina niespecjalnie cieszyła się z jej powrotu. Matkę interesowało tylko to, czy córka wciąż jest czysta, żeby wydać ją za mąż. Wtedy przynajmniej można pozbyć się problemu.

Pobyt w obozie odcisnął na psychice Marceline ślad, którego nic nie będzie w stanie zatrzeć. Odbiło się to dość mocno na jej późniejszym życiu i rodzinie, którą założyła. Po wyjściu z niewoli nic już nie było takie samo.

Ta opowieść jest niezwykle intymna, dociera w najgłębsze zakamarki duszy czytelnika. Czytałam wiele książek o życiu obozowym. Ta jednak różni się od nich. W żadnej ze znanych mi historii nikt nie opowiada w taki sposób o powrocie do rzeczywistości jak Marceline. W trakcie lektury czułam, że do moich oczu cisną się łzy. Nie sposób podejść do tej książki bez emocji.

Jeżeli lubicie tego typu literaturę, możecie rozejrzeć się za I nie wróciłeś.... Nie powinniście żałować decyzji o przeczytaniu tej krótkiej historii. Polecam ją, tym bardziej, że niewiele osób w taki sposób jak Marceline potrafi opowiedzieć o obozowym piekle i próbie powrotu do normalnego życia.

Marceline Loridan-Ivens
I nie wróciłeś...
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2016

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater i Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

3 komentarze:

  1. Bardzo lubię tego typu publikacje, dlatego chętnie się skuszę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuję, że to ciężka, ale bardzo wartościowa lektura. Zanotuję sobie ten tytuł, by o nim nie zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam już okazję czytać tę książkę, nie potrafię zebrać myśli w tak racjonalną całość, jak ty. Tego typu książki zawsze uderzają we mnie dość mocno, tematyka obozowa i ogólnie wojenna (szczególnie ta z okresu II wojny światowej) od zawsze mnie fascynowała, przeczytałam już wiele książek na ten temat, a nadal nie potrafię zrozumieć, jak można dopuścić się tak bestialskich czynów i pławić się w cierpieniu innych.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)