Parę miesięcy temu miałam okazję, by po raz pierwszy spotkać
się z twórczością Remigiusza Mroza. To byłą zachwalana przez wszystkich Kasacja. Mnie nawet w najmniejszym
stopniu nie przypadła ona do gustu. Nie rozumiem zachwytów nad nią.
Postanowiłam jednak dać autorowi kolejną szansę i sięgnąć po W cieniu prawa. To miała być rodzinna
saga, a wyszła z niej opowieść o skrywanej przez pewną familię tajemnicach z
morderstwem w tle. Pozwólcie, że przeniesiemy się do 1909 roku w Galicji.
Mimo złej opinii
i niejasnej przeszłości Erik Landecki zostaje przyjęty na czyścibuta w
austriackim dworku. Jest przekonany, że los się do niego uśmiechnął. Pierwszej
nocy ginie jednak dziedzic rodu, a cień podejrzeń pada na Polaka. Szybko
pojawiają się spreparowane dowody, a Erik staje się głównym podejrzanym. Musi walczyć nie tylko o
swoją wolność, lecz także o życie – w zaborze austriackim karą za morderstwo
jest bowiem śmierć przez powieszenie. Wydaje się, że jego sprawa jest
przegrana. Mężczyzna zaczyna powoli godzić się z myślą, że odejdzie. Czy uda
się go uratować? Kto stanie po stronie Polaka z góry skazanego na przegraną?
Ta powieść ma
dość mieszane opinie na swój temat. Przeważają niestety te niezbyt pochlebne.
Niektórzy uważają, że sporo w niej błędów, a bohaterowie są jacyś tacy nijacy.
Ja stanę w jej obronie. Remigiusz Mróz pozycją W cieniu prawa ogromnie zyskał w moich oczach i zatarł nie do końca
udane wrażenia z pierwszego spotkania. Już od pierwszych stron powieści
totalnie przepadłam. Piątkowe popołudnie było nasze. Nie mogłam oderwać się od
książki nawet na chwilę.
Erik Landecki
chce zacząć swoje życie od nowa. Kończą mu się pieniądze i wie, że musi znaleźć
stałe zatrudnienie. Zostaje czyścibutem, choć tak naprawdę nie ma pojęcia o
tym, w jaki sposób ma wykonywać nową pracę. Nie poddaje się jednak. Wierzy w
to, że jego los odmieni się na lepsze. Znajduje się jednak w złym miejscu o
niewłaściwym czasie. Na naszych oczach jest katowany i wtrącony do więzienia.
Widzimy, jak zmieniają się jego zachowanie i tok myślenia. Podziwiam adwokata i
narzeczoną brata zamordowanego dziedzica za to, że nie bali się walczyć o
odkrycie prawdy, choć wiele ryzykowali. Nie chcieli jednak pozwolić na to, by Polak
został skazany na śmierć.
W powieści dzieje
się wiele, nie ma tu miejsca na nudę. Krew leje się strumieniami, a ludzie
winni stoją poza prawem, zaś niewinnych, tych, którzy nie mogą się bronić,
skazuje się na śmierć tylko po to, by sprawa zbrodni była rozwiązana. Kto
będzie płakał za służbą?
Moim zdaniem
Remigiusz Mróz bardzo dobrze poradził sobie z kryminałem retro. Jestem
absolutnie oczarowana tą książką. Przepadłam przy niej na parę godzin. Bardzo
chętnie do niej jeszcze kiedyś powrócę, choć do najcieńszych nie należy. I nie
obchodzi mnie to, że inni mówią, że to kiepska powieść. Ja wcale tak nie
uważam.
Jeżeli lubicie
kryminały retro i nie macie nic przeciwko czasom, gdy Polski nie było na
mapach, możecie śmiało sięgnąć po tę książkę. Przekonacie się na własnej
skórze, jak kiedyś traktowano służbę i dowiecie się, jakie rodzinne tajemnice
mogą kryć w sobie niektóre znaczące familie. Gorąco polecam.
Remigiusz Mróz
W cieniu prawa
Wydawnictwo Czwarta Strona
Poznań 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater i Wydawnictwu Czwarta Strona.
Dzięki! Linia obrony na miarę pewnej adwokat – albo i lepsza! ;)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńTaki inny Mróz ;) Książka mi się podobała, jednak nie tak jak seria o Chyłce i Zordonie.
OdpowiedzUsuńMam na półce i właśnie nie jestem pewna, czy lubię kryminały retro, ale nie mogłabym nie przeczytać, bo to w końcu Mróz. :)
OdpowiedzUsuń