Bunt sztucznej inteligencji to motyw stary jak świat. Zastanawiałam się, czy autorowi uda się wymyślić coś nowego. Czy Ian Tregellis podołał zadaniu?
W XVII wieku Christian Huygens, holenderski zegarmistrz, wynalazł klakiery. Co to takiego? To odlany z mosiądzu i napędzany za pomocą mechanizmów twór. Jego zadaniem było służenie człowiekowi. Dzięki nim Holandia stała się potęgą i rządziła w Europie.
Mija 300 lat. Klakierzy wciąż są dość mocno wpisani w holenderskie społeczeństwo. Stanowią grupę niewolników. Są wynajmowani i związani ze swoimi panami za pomocą geas. Jeśli nie wykonują swoich obowiązków na czas, cierpią katusze. Jednak w ich "życiu" coś się zmieniło. Bezwolne dotąd klakiery zaczynają buntować się przeciwko ludziom. Oni jednak nie pozwalają na to, by ich słudzy decydowali sami za siebie. Starają się zdusić bunt w zarodku. Jax - jeden z klakierów, jest świadkiem egzekucji Adama, innego klakiera, który wystąpił przeciwko swoim panom. Jego ostatnie słowa są bardzo wymowne "Zegarmistrzowie kłamią". Co to oznacza? Co dzieje się z klakierami?
Ian Tegillis rzucił się na głęboką wodę. Już miałam okazję, by spotkać się z mechanicznymi ludźmi. Parę razy czytałam też o zbuntowanych wytworach rąk ludzkich. Trochę bałam się tego, że autor podąży utartymi przez poprzedników szlakami i nie wymyśli nic oryginalnego. Muszę przyznać, że parę wątków było dość przewidywalnych, ale książka sama w sobie wbija w fotel.
Dzieje się sporo. Nie nudziłam się ani przez chwilę. Klakiery podbiły moje serce, choć jednocześnie wzbudzały we mnie strach. Nie do końca wiedziałam, kim lub czym właściwie są i czy można im zaufać. Nie byłam pewna, czy opowiedzą się po stronie Holendrów czy Francuzów. Intrygowała mnie Berenice Charlotte de Mornay, francuska hrabina, która próbowała odkryć prawdę o klakierach. Jej też nie mogłam rozpracować.
Autor książki wykonał kawał dobrej roboty. Stworzony przez niego świat jest dopracowany w każdym calu. Muszę jednak przyznać, że wdrożenie się w techniczne opisy nie było takie proste, ale gdy przełamałam lody, przepadłam na dobre. Ian Tregillis miał pomysł na swoją historię i w pełni wykorzystał jej potencjał. Chociaż była ona wielowątkowa, pojawiła się w niej cała masa bohaterów, autor był w stanie nad tym wszystkim zapanować. Śledziłam przebieg zdarzeń napięta jak struna. Nie wiedziałam, jak rozwinie się akcja. Zakończenie zbiło mnie z nóg i narobiło chęci na lekturę kolejnej części serii. Mam nadzieję, że będzie równie dobra jak ta.
Ian Tregillis
Mechaniczny
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2016
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Sine Qua Non.
Muszę przyznać, że powieść zapowiada się naprawdę wspaniale! Już niebawem będę miała okazję ją przeczytać i nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńMoje must read. ;)
OdpowiedzUsuń