Sama siebie nie poznaję, ale na moim blogu zaczyna pojawiać się sporo lekkiej, babskiej literatury. To pewnie jest spowodowane ślubnymi przygotowaniami. Zdecydowanie lepiej "wchodzą mi" teraz tego typu książki. Nie mam głowy do kryminałów.
Rosy Edwards jest typową dwudziestokilkulatką. Pracuje dużo, zarabia znacznie mniej, niż by chciała. Oszczędza na jedzeniu, ale wydaje fortunę na kosmetyki. Jest nastawiona na karierę, jedynie nie wie w jakiej branży mogłaby ją zrobić. Uwielbia swoje życie w pojedynkę, ale część jej marzy o wielkiej miłości. Po kilku nieudanych randkach ze znajomymi znajomych (czytaj: byciu zmuszonym do umówienia się z najniższym/najgłupszym/najdziwniejszym znajomym), decyduje się założyć konto na Tinderze, aplikacji która zrewolucjonizowała świat wirtualnych randek. Nauczyło ją to kilku niepisanych zasad: zawsze odrzucaj faceta z czarno-białym zdjęciem profilowym (rudy lub brzydki); noszącego kapelusz (łysy); nie stojącego obok czegoś skalowalnego (170 cm i niżej). Wyznania randkowiczki to szczery i dowcipny głos pokolenia dzisiejszych dwudziestokilkulatków - taki opis czytamy na okładce. Jakie są moje wrażenia po lekturze?
Na pewno nie zgodzę się z tym, że ta książka to głos pokolenia dzisiejszych dwudziestokilkulatków. Tak się składa, że jeszcze łapię się do tej grupy wiekowej, nie czuję się tak, jakby to była historia o mnie. Niespecjalnie polubiłam tytułową randkowiczkę. Jej zachowanie działało mi na nerwy.
Książkę czyta się szybko, to fakt, ale czy wciąga? Nie powiedziałabym. Nie byłam zbyt specjalnie zainteresowana tym, co będzie działo się dalej. Rozważania Rosy na temat oczekiwania na wymarzonego księcia mnie nużyły. Bohaterka była porównywana do Bridget Jones. Nie zgodzę się z tym. Wiele jej do niej brakuje.
Jeśli szukacie powieści, przy której się odprężycie, myślę, że możecie zaryzykować i przeczytać Wyznania randkowiczki. Mnie nie porwały, ale może Wam się spodobają.
Na pewno nie zgodzę się z tym, że ta książka to głos pokolenia dzisiejszych dwudziestokilkulatków. Tak się składa, że jeszcze łapię się do tej grupy wiekowej, nie czuję się tak, jakby to była historia o mnie. Niespecjalnie polubiłam tytułową randkowiczkę. Jej zachowanie działało mi na nerwy.
Książkę czyta się szybko, to fakt, ale czy wciąga? Nie powiedziałabym. Nie byłam zbyt specjalnie zainteresowana tym, co będzie działo się dalej. Rozważania Rosy na temat oczekiwania na wymarzonego księcia mnie nużyły. Bohaterka była porównywana do Bridget Jones. Nie zgodzę się z tym. Wiele jej do niej brakuje.
Jeśli szukacie powieści, przy której się odprężycie, myślę, że możecie zaryzykować i przeczytać Wyznania randkowiczki. Mnie nie porwały, ale może Wam się spodobają.
Rosy Edwards
Wyznania randkowiczki
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Warszawa 2015
No nie wiem.. ale w sumie latem mam większą chęć na taką lżejszą literaturę :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony fajnie, że są takie książki, z drugiej strony jednak chyba szkoda mi czasu na takie lekkie czytadła, które nie zostaną na długo w mojej pamięci. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę, ale szczerze muszę przyznać, że mi się nie podobała :)
OdpowiedzUsuńJakos kompletnie ta książka mnie do siebie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńPas :) szukam czegoś bardziej porywającego, a do pokolenia dwudziestolatków jeszcze się nie zaliczam, więc nie mam nawet, co się pchać w "Wyznania randkowiczki".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!