Nigdy wcześniej nie słyszałam o Mii Sheridan. Dopiero gdy
dostałam jej książkę, Stinger do
recenzji, postanowiłam znaleźć informacje o niej. To autorka poczytnych
romansów. Powinniście w tym momencie zastanowić się, z jakiej paki Zaczytana,
wielbicielka krwawych powieści, zabiera się za romanse. Już odpowiadam. Z
ciekawości. Chciałam przekonać się, w jaki sposób autorka podejdzie do wątków
erotycznych. I jak wyszło.
Poznajcie Grace Hamilton. To bardzo zorganizowana i
zapracowana studentka prawa. Dziewczyna przyjeżdża do Las Vegas na
Międzynarodowy Zjazd Studentów Prawa. Kiedy przybywa do hotelu, poznaje Carsona
Stingera, heteroseksualnego aktora z filmów pornograficznych. Grace na początku
nie dopuszcza do siebie myśli, że podnieca ją ktoś taki. Nie przypuszcza, że
może wybuchnąć między nimi wulkan emocji. Jak będzie wyglądała znajomość dwójki
tej osób? To będzie tylko zwykły romans, czy coś więcej?
Kiedy przeczytałam o tym, jak Grace i Carson się poznali,
pokiwałam z politowaniem głową. Nie wiem, czy nad sobą, że czytam coś takiego,
czy nad Grace, że zachwyca się kimś takim. Nie tknęłabym Carsona nawet kijem,
wiedząc, czym on się zajmuje. Nie to, że konserwa jestem, ale gdy sobie
pomyślę, że aktor z filmu porno miałby mnie dotknąć, czuję takie wewnętrzne
„fuj”. Cieszcie się, że nie widzicie w tym momencie mojej miny. Aż mną trzęsie,
gdy o tym myśleć. Na miejscu Grace uciekłabym w podskokach od kogoś takiego.
Ona jednak tego nie zrobiła.
Przyznam szczerze, że bardzo niesłusznie oceniłam tę
książkę. Pomyślałam, że to będzie powieść z cyklu: on ją lał po tyłku, ona
chciała, ale się bała, seks dział się dniami i nocami i wszystkim było mokro,
znaczy się wesoło. Mówię od razu, nic z tych rzeczy. Owszem, na kartach
powieści pojawiają się wątki z seksem w tle, ale że tak powiem, nie biły
czytelników po oczach. Było dość dużo szczegółów, o których pisać nie mogę, bo
mój tekst mogą przeczytać niepełnoletnie osoby, ale w tym przypadku akurat mi
to nie przeszkadzało. Powiem więcej, te opisy działały na moją wyobraźnię.
Czułam istniejącą między bohaterami chemię. Cieszę się, że autorka była w
stanie w taki sposób skonstruować te wątki. To świadczy o jej literackim
kunszcie z najwyższej półki.
Stinger to nie
jest płaska opowieść o płytkiej miłości okraszonej dużą ilością seksu. To
zdecydowanie coś więcej. W żadnej książce tego typu nie znalazłam głębi i
przesłania. Opisywana przeze mnie powieść to zmieniła. Wiecie co jeszcze mnie
zaskoczyło? Przypisanie głównej roli aktorowi porno. Co prawda to wzbudzało we
mnie wewnętrzne „fuj”, ale czegoś takiego w literaturze jeszcze nie było. W
trakcie lektury zaczęłam zastanawiać się, co może czuć kobieta związana z kimś
takim. Ja nie byłabym w stanie dać się dotknąć mężczyźnie, który zarabiałby na
życie, uprawiając seks z kobietami przed kamerą.
Nie spodziewałam się, że ta powieść wywoła we mnie tyle
sprzecznych emocji. Powiem więcej, jestem pełna podziwu dla autorki, która
poruszyła w książce wątek handlu żywym towarem. Nie myślałam, że będzie czekać
tu na mnie taka bomba. Nie myślałam, że tego typu literatura przypadnie mi do
gustu. Jestem jednak nią oczarowana. Będę czekać na kolejną część cyklu z
niecierpliwością. Polecam wam tę powieść. Nie będziecie rozczarowani.
Mia Sheridan
Stinger. Żądło namiętności
Wydawnictwo Helion
Gliwice 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Helion.
Myślę, że kiedyś mi się uda ją przeczytać, ale w pierwszej kolejności Bez słów. :)
OdpowiedzUsuńJejku, tyle tej Mii Sheridan wszędzie... wszystkie jej książki mnie interesują, chociaż te tytułu od tego wydawnictwa odstraszają. Ja mam na półce już Bez słów tej autorki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z Przy gorącej herbacie