Czasami po przeczytaniu książki kompletnie nie wiem, co mam o niej napisać. Odkładam ją na półkę i mam w głowie mętlik. Tak właśnie było w przypadku Chłopca-ducha. Dlaczego? Przekonajcie się sami.
Martin Pistorius w dzieciństwie zapadł na dziwną chorobę. Żył w ciele, które nie pozwalało mu na jakikolwiek kontakt ze światem. Wszyscy myśleli, że nic nie czuje, nie jest świadomy tego, co się dzieje. Tak jednak nie było. Martin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, w jakiej jest sytuacji. Wyobraźcie sobie, co musiał czuć, gdy własna matka powiedziała mu, że mógłby już umrzeć, żeby jego rodzina mogła w końcu spokojnie żyć. Chciała, żeby ojciec przestał się nim zajmować i poświęcił więcej czasu dwójce pozostałych, zdrowych dzieci, które od kiedy Martin zachorował, także w pewnym sensie utraciły własne życie, bo wszystko kręciło się wokół ich brata. Chłopak nie stracił jednak wiary w to, że pewnego dnia wyzdrowieje. Był zdeterminowany, by żyć.
Nie jestem w stanie ocenić tej historii. Napisało ją życie, więc nie mam do tego prawda. Opowieść Martina porusza i nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Jestem pełna podziwu dla siły Martina. Wiele osób załamałoby się. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Budzicie się pewnego dnia i nie jesteście w stanie nic zrobić. Nie możecie się odezwać ani poruszyć. Przerażające, prawda? Martin żył w takim stanie kilkanaście lat. Miewał chwile słabości, lecz był zdeterminowany, by przeżyć.
Czytając Chłopca-ducha, starałam się nie oceniać postępowania jego najbliższych, zwłaszcza jego matki, co było dla mnie niezwykle trudne. Nie rozumiem, jak można powiedzieć swojemu dziecku, że mogłoby umrzeć. Z drugiej strony sama nie wiem, co zrobiłabym w sytuacji matki Martina. Pewnie byłabym zmęczona tym, co się dzieje, kto wie, może sama powiedziałabym to, co ona. Zupełnie inaczej podchodziłam do ojca chłopaka. Jego polubiłam bardziej, choć nie zawsze zgadzałam się z decyzjami, jakie podejmował.
Ta książka to coś więcej niż tylko opowieść o cudownym ozdrowieniu. To historia o woli walki na przekór trudnościom. Lekcja o tym, jak cieszyć się z życia. Myślę, że każdy powinien się z nią zapoznać. Nie jest to co prawda lektura na leniwy wieczór, trzeba się nad nią skupić, ale warto poświęcić jej swój czas. Poznajcie Martina i wysłuchajcie tego, co ma do powiedzenia.
Megan Lloyd Davies
Chłopiec-duch
Wydawnictwo Znak
Kraków 2016
Faktycznie, ile ten chłopiec musiał mieć w sobie siły i determinacji, by chcieć żyć... Nie dziwię się, że trudno ocenić bohaterów.
OdpowiedzUsuńMimo całej sytuacji powiedzieć do dziecka weź umrzyj - nie wyobrażam sobie. Szczerze nigdy nie chciałabym się znaleźć na jego miejscu ani na miejscu jego matki. Obojgu współczuję.
OdpowiedzUsuńMoja mama ma na półce...tfu, parapecie tę książkę. Interesują mnie jak najbardziej takie tematy, poniekąd związane są z (mam nadzieję) moją przyszłą pracą, więc na pewno jej podkradnę. Ciekawa jestem tej choroby,zwłaszcza z medycznego punktu widzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Po drugiej stronie książki
Aktualnie chyba nie mam siły na tę książkę ze względu na jej tematykę, ale w przyszłości nie wykluczam.
OdpowiedzUsuńGdzieś już o niej czytałam i chciałabym bardzo ją przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuń