Czy książka reklamowana jako
najbardziej przerażający thriller od czasów Milczenia owiec
faktycznie jest tak mocna? Gotowi na to, by wybrać się ze mną w
rejs po oceanie?
Martin
Schwarz, psycholog policyjny, pięć lat temu stracił żonę i
synka, którzy zaginęli podczas rejsu luksusowym wycieczkowcem
„Sułtan Mórz”. Nikt nie zadał sobie trudu, by rozwikłać tę
zagadkę. Od tego czasu mężczyzna zachowuje się dość
niekonwencjonalnie. Co to znaczy? Tego już musicie dowiedzieć się
sami. Szukając prawdy na temat tej tragedii, Martin trafia na pokład
owego statku. Okazuje się, że odnalazła się na nim dziewczynka,
która zaginęła przed paroma tygodniami. To jednak nie wszystko.
Anouk ma bowiem przy sobie ukochanego misia Timmy'ego, syna Martina.
Skąd pluszak znalazł się w jej posiadaniu? Co właściwie
wydarzyło się na pokładzie „Sułtana Mórz”?
Przyznaję
szczerze i bez bicia, podeszłam do tej książki z dość dużą
rezerwą. Jak zdążyliście się przekonać, czytając moje wpisy,
parę razy nacięłam się na reklamowane szumnie powieści. Dawałam
zwodzić się kwiecistym opisom, chwytliwym zajawkom, a potem
płakałam nad książką, próbując dobrnąć do końca. Jak było
tym razem?
Na
początku było dość ciężko. Nie potrafiłam wczuć się w
klimat. Dopiero gdy przeniosłam się z Martinem na pokład „Sułtana
Mórz”, sytuacja zmieniła się diametralnie. Akcja nabrała tempa,
a ja sama zgrzytałam zębami, gdy musiałam odłożyć książkę,
by spakować kolejne pudła. Przeprowadzka i czytanie zdecydowanie
nie idą w parze.
Sebastian
Fitzek parę razy dał mi prztyczka w nos. Już byłam pewna, że
wiem, co stało się na statku, a tu czekała na mnie niespodzianka.
Źle obstawiłam główny czarny charakter i pod koniec książki
bezskutecznie próbowałam pozbierać koparę z podłogi. Do tej pory
szukam zębów. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Głęboki
ukłon za to w stronę autora. Naprawdę, czapki z głów. Intryga,
którą uknuł, była dopracowana w najmniejszym szczególe. Nic nie
zdradziło czarnego charakteru, choć w sumie przewijał się na
kartach powieści dość często.
Powieść
szokuje. Nie chodzi tu może o popełnione zbrodnie, ale to, co
popchnęło sprawców do takich czynów. Nie zdradzę oczywiście o
co chodzi, lecz mam nadzieję, że i Wy po lekturze będziecie równie
wstrząśnięci jak ja. Nie mam dzieci, ale nie potrafię przestać
myśleć o tym, co przeczytałam.
Autor
książki na końcu wyjaśnia, co zainspirowało go do napisania
powieści. Co jest prawdą, a co jest fikcją? Tego musicie
dowiedzieć się sami. Mam tylko nadzieję, że Pasażer 23
nie zabije w Was miłości do
głębokiej wody, jeżeli jesteście jej miłośnikami.
Komu
mogę polecić tę powieść? Thrilleromanom, to rzecz jasna. Było
krwawo, było mrocznie. Intryga spełniła swoje zadanie. Moja żądza
krwi została zaspokojona. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem.
Wiem, że nie będzie ostatnie. Polecam.
Sebastian
Fitzek
Pasażer 23
Wydawnictwo
Amber
Warszawa
2016
Za
udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu
Amber.
OO, zainteresowałaś mnie po raz kolejny, nie ma to jak dobry thriller, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej, ale zachęciłaś mnie bardzo. Wydaje się wręcz idealna dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo lubię tego autora:) Jeśli nie czytałaś, to polecam "Profesora". Moim zdaniem jego najlepsza książka.
OdpowiedzUsuńMój blog znajduje się pod nowym adresem i prosiłabym cię o zaktualizowanie u mnie w obserwatorach, byś mogła trafić na mój blog (najpierw usuń z obserwowanych, później dodaj ponownie).
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję za wyrozumiałość i przepraszam za zbędny spam. :)
http://lost-in-my-books.blogspot.com
PS. Postaram się później przeczytać twoją recenzję. :)