Jerzy Majewski z pochodzenia jest lwowiakiem. Nakręcił wiele
kultowych polskich filmów. Na naszym rynku wydawniczym pojawiło się też kilka
jego powieści, m.in. Mała matura, a
także Czarny mercedes, o którym chcę
opowiedzieć. Pozwólcie, że przeniesiemy się w czasie do XX wieku, gdy Polska
była uwięziona pod niemiecką okupacją.
Nadkomisarz Rafał Król otrzymuje zadanie – musi rozwikłać
zagadkę śmierci pewnej kobiety. Według kenkarty, która została przy niej
odnaleziona, jest to Krystyna Holzer. Jak się okazuje, tożsamość denatki jest
inna. To ukrywana przez Polaka – spolonizowanego Saksończyka w piątym pokoleniu
– mecenasa Karola Holzera Żydówka, która przed wybuchem wojny była jego
studentką. Kto stoi za jej śmiercią? Jakie tajemnice skrywają bohaterowie? Dowiecie
się tego, jeśli zdecydujecie się na podróż w czasie do Warszawy i Lwowa.
Akcja powieści rozwija się dość powoli, ale to nie jest jej
wada, wręcz przeciwnie. Jerzy Majewski idealnie wprowadza nas w klimat
wojennych czasów. Bohaterowie zostają przedstawieni stopniowo. Na początku
wiemy o nich niewiele. Ich przeszłość poznajemy w miarę upływu lektury. Takie
dawkowanie informacji to dobry pomysł. Nie zostajemy nimi zasypani od razu i
jesteśmy w stanie je zapamiętać.
Nieco obawiałam się tego, że intryga będzie dla mnie zbyt
prosta do odkrycia. Na szczęście autorowi udało się kilka razy wyprowadzić mnie
w manowce. Lubię być zwodzona. Nie ma nic gorszego od przewidywalnego
zakończenia. Nie spodziewałam się pod koniec takiej bomby. Nie myślałam, że ta
historia tak się rozwiąże.
Zżyłam się z ofiarą. Polubiłam ją od pierwszej chwili, gdy
tylko pojawiła się na kartach powieści i choć wiedziałam z opisu książki, że
umrze, było mi przykro, kiedy odnaleziono jej ciało. Nie zasłużyła na to, co ją
spotkało. Cieszę się, że jej śmierć nie przeszła bez echa. Nie zdradzę, jak
wyglądało śledztwo, ale powiem tyle, że sprawiedliwości stało się zadość.
Powieści, których akcja rozgrywa się w czasach wojny, mają
specyficzny klimat. Są mroczne, sprawiają, że na ramionach pojawia się gęsia
skórka, jednak sama walka z wrogiem schodzi w nich na dalszy plan. W Czarnym mercedesie nie zapomniano mimo
to o dyskryminacji Żydów i o tym, że ginęli w obozach koncentracyjnych ze
względu na pochodzenie.
Co prawda krew nie spływała ulicami i nie było tu ciemno od
trupów, ale powieść przypadła mi do gustu. Swoją zasługę miały w tym tajemnice
z przeszłości bohaterów. One dodały Czarnemu
mercedesowi pikanterii. Tytuł książki też nie jest przypadkowy. Skąd się
wziął? Na mnie nie patrzcie, wiem, ale wam tego nie powiem. Musicie dowiedzieć
się tego sami.
Na okładce powieści znajduje się informacja, że jej autor
przeniesie swoją powieść na duży ekran. Z miłą chęcią zobaczę ekranizację tej
książki. Jeśli Jerzy Majewski utrzyma opowieść w tej konwencji, w jakiej ją
poznałam, to będzie istny kinowy majstersztyk. Jestem o tym w ciemno
przekonana.
Kto powinien sięgnąć po Czarnego
mercedesa? Fani powieści z historią w tle, którzy lubią czytać o
kryminalnych zagadkach. Ostrzegam tylko, że nie możecie liczyć raczej na
szybkie zwroty akcji. To nie ten typ literatury. Tu liczą się przede wszystkim
tajemnice bohaterów i wojenny klimat. Jeżeli nazwisko Jerzego Majewskiego nie
jest wam obce – sięgnijcie po tę powieść, na pewno wam się spodoba.
Jerzy Majewski
Czarny mercedes
Wydawnictwo Marginesy
Warszawa 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Marginesy.
Bardzo mnie zainteresowała ta książka, chętnie ją przeczytam!
OdpowiedzUsuń