Wiem, że miała pojawić się dziś inna książka, ale musiałam nieco zmienić swoje plany. Pozwólcie, że opowiem Wam o Trójkątach sprawiedliwości Magdaleny Graczyk.
Nina Goldberg ma już dość tego, że mąż prowadzi podwójne życie. Chce całemu światu oznajmić, jaki właściwie jest Tomasz Goldberg, człowiek o złotym sercu, który jest współwłaścicielem prywatnej Kliniki Chirurgii Plastycznej. Gdy dochodzi do wstrząsającego morderstwa kochanków, Maksymilian Wilk i Adam Mazur starają się wyjaśnić kto i dlaczego pozbawił ich życia. Nie jest to wcale takie proste. Morderca co prawda pozostawia po sobie ślady, lecz wprowadzają one więcej zamętu i sprowadzają śledztwo na niewłaściwe tory. Czy uda im się w końcu odnaleźć sprawcę?
Książka liczy sobie niecałe 200 stron, ale przebrnięcie przez nią było bardzo trudne. Za dużo tu niewiadomych. Nie wszystkie kwestie zostały wyjaśnione, a sama zbrodnia została zepchnięta na całkowicie boczny tor. W sumie nie wiem, w jaki sposób działał morderca. Jego działania też nie są dla mnie jasne. Zagadka zagadką, ale wypadałoby ją na końcu jakoś sensownie rozwiązać. Zakończenie jest zaskakujące, ale nie jestem w stanie tego nigdzie przyszyć czy przyłatać.
Bohaterowie nie zapadają w pamięć, niczym się nie wyróżniają z tłumu. Mało tego, dialogi, jakie ze sobą prowadzą, są tak sztuczne, że aż biją po oczach. Ci ludzie zachowywali się jak nie z tego świata. Na dodatek śledczy zachowują się nieco tak, jakby urwali się z choinki. Sposób, w jaki prowadzą śledztwo, jest co najmniej dziwny. Nie doszukałam się w nim żadnej logiki. Kilka razy na głos zastanawiałam się "jak to?".
Nie umiem nikomu polecić tej książki. Pomysł na nią był, a i owszem, lecz nie został wykorzystany. Całkowicie zmarnowany potencjał.
Magdalena Graczyk
Trójkąty sprawiedliwości
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Szczerze mówiąc nie zostałam zachęcona do lektury. Raczej na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPatrząc na tytuł, polskie nazwisko i do tego kryminał, pomyślałam: wow! to coś dla mnie. Wielka szkoda, że tak został zmarnowany potencjał, tyle chaosu i niedopowiedzeń, bo chętnie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby była bardziej dopracowana...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To ja raczej sobie odpuszczę, po pierwsze to nie przepadam za tym wydawnictwem, po drugie nie lubię pozycji z niewykorzystanym potencjałem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książko miłości moja
Sztuczne dialogi - to najbardziej lubię :D
OdpowiedzUsuńUnikam książek z niewykorzystanym potencjałem...
OdpowiedzUsuń