Strony

czwartek, 17 marca 2016

Peter Stjernstrom "Najlepsza książka na świecie"

Zastanawialiście się kiedyś, jaka powinna być najlepsza książka na świecie? Ja tak, ale nigdy nie udało mi się wymyślić jej cech. Nie ma jednego, uniwersalnego schematu. Nie ma autora, który każdemu by dogodził. Poznajcie Tytusa Jensena, który postanowił stworzyć niesamowite dzieło.

Mężczyzna jest podstarzałym literatem, który swoje smutki topi w alkoholu. Jest wyobcowany, nie ma zbyt wielu znajomych. Jego uzależnienie uniemożliwia mu spełnienie marzenia – napisania najlepszej na świecie książki. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Jego kolega – młody, przystojny poeta to dusza-człowiek, zupełne przeciwieństwo Tytusa. Mężczyźni w tym samym czasie wpadają na pomysł stworzenia niezapomnianego dzieła. Wyzwanie? Ależ skąd. Wystarczy tylko połączyć kryminał z poradnikiem dla osób, które chcą się odchudzić, książką kucharską, psychologiczną i popularnonaukową. Pestka. Sukces zapewni autorowi fortunę i nieśmiertelność. Któremu z mężczyzn uda się jako pierwszemu wypełnić to zadanie? Komu swoje serce odda Astra, młoda gwiazda wydawnictwa?

Ta powieść ma bardzo szumny tytuł. Przyznam szczerze, że nie stawiałam jej zbyt wysoko poprzeczki. Doświadczenie nauczyło mnie, że nie powinnam tego robić. Tytuł nie zawsze idzie w parze z treścią. Wiecie co? Bardzo dobrze zrobiłam. Najlepsza książka na świecie jest średnia. Nie było w niej nic, co rzuciłoby mnie na kolana. Autor nie poruszył oryginalnej tematyki. Czytałam już książki o pisaniu książki.

Autor w powieści drwi z poszukiwania weny, nieco ośmiesza samych pisarzy. Tytus jest karykaturą wypalonego twórcy, który chwyta się każdej deski ratunku, by tylko stworzyć niesamowite dzieło, które może uratować jego karierę. Pije, żyje w swoim świecie, jest rozgoryczony. Chce pisać, ale nie potrafi się do tego zebrać. Nie polubiłam go. Sposób, w jaki opowiadał o swojej pracy, był dla mnie odtrącający. Nie umiałam się do niego przekonać. Jego przyjaciel był mi zupełnie obojętny, choć wszystkim bohaterom książki bardzo szybko przypada do gustu. Przeszkadzały mi też nieustanne powtórzenia, jakimi posługiwał się autor. To było bardzo męczące i burzyło porządek wypowiedzi.

Pracuję w wydawnictwie i wiele poruszonych w powieści kwestii nie było mi obcych. Rozumiałam niektóre bolączki autorów próbujących stworzyć niepowtarzalne i najlepsze dzieło na świecie. Niemniej jednak sposób, w jaki zostało mi to przekazane, nie wzbudzał mojej aprobaty.

W założeniu to miała chyba być parodia z dużą dozą specyficznego humoru i sarkazmu. Nie do końca się to udało. Najlepsza książka na świecie jest bardzo trudna w odbiorze. Liczyłam na lekką lekturę, lecz rozczarowałam się. Dobrnięcie do końca zajęło mi sporo czasu. Parę razy odkładałam książkę na półkę i nie umiałam się potem zmotywować do dokończenia lektury. W sumie robiłam wszystko, żeby tego nie robić.

Najlepsza książka na świecie jest specyficzna. Wielu czytelnikom nie przypadnie po prostu do gustu. Trzeba lubić ten typ lektury, by zrozumieć przekaz autora i czerpać przyjemność z lektury. Ja się przy niej bardzo męczyłam. Cieszę się, że udało mi się ją skończyć i za nic nie chcę ponownie jej czytać. Styl autora kompletnie do mnie nie przemówił. Nie mówię, że książka jest zła, bo tego powiedzieć nie mogę. Po prostu ja nie należę do grona czytelników, którym odpowiada taki sposób prowadzenia narracji. Jestem ciekawa, czy i wy będziecie mieli podobne uczucia po lekturze.

Peter Stjernstrom
Najlepsza książka na świecie
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2016

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater 
i Wydawnictwu Świat Książki

2 komentarze:

  1. Nie czuję, żeby ta książka mogła mnie oczarować. Nie skuszę się na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarys fabuły, jak i kilka znaczących plusów książki, skutecznie przekonały mnie do sięgnięcia po tę lekturę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)