Zastanawialiście się kiedyś, jaka powinna być najlepsza
książka na świecie? Ja tak, ale nigdy nie udało mi się wymyślić jej cech. Nie
ma jednego, uniwersalnego schematu. Nie ma autora, który każdemu by dogodził.
Poznajcie Tytusa Jensena, który postanowił stworzyć niesamowite dzieło.
Mężczyzna jest podstarzałym literatem, który swoje smutki
topi w alkoholu. Jest wyobcowany, nie ma zbyt wielu znajomych. Jego
uzależnienie uniemożliwia mu spełnienie marzenia – napisania najlepszej na
świecie książki. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Jego kolega – młody,
przystojny poeta to dusza-człowiek, zupełne przeciwieństwo Tytusa. Mężczyźni w
tym samym czasie wpadają na pomysł stworzenia niezapomnianego dzieła. Wyzwanie?
Ależ skąd. Wystarczy tylko połączyć kryminał z poradnikiem dla osób, które chcą
się odchudzić, książką kucharską, psychologiczną i popularnonaukową. Pestka.
Sukces zapewni autorowi fortunę i nieśmiertelność. Któremu z mężczyzn uda się
jako pierwszemu wypełnić to zadanie? Komu swoje serce odda Astra, młoda gwiazda
wydawnictwa?
Ta powieść ma bardzo szumny tytuł. Przyznam szczerze, że nie
stawiałam jej zbyt wysoko poprzeczki. Doświadczenie nauczyło mnie, że nie
powinnam tego robić. Tytuł nie zawsze idzie w parze z treścią. Wiecie co?
Bardzo dobrze zrobiłam. Najlepsza książka
na świecie jest średnia. Nie było w niej nic, co rzuciłoby mnie na kolana.
Autor nie poruszył oryginalnej tematyki. Czytałam już książki o pisaniu książki.
Autor w powieści drwi z poszukiwania weny, nieco ośmiesza
samych pisarzy. Tytus jest karykaturą wypalonego twórcy, który chwyta się
każdej deski ratunku, by tylko stworzyć niesamowite dzieło, które może uratować
jego karierę. Pije, żyje w swoim świecie, jest rozgoryczony. Chce pisać, ale
nie potrafi się do tego zebrać. Nie polubiłam go. Sposób, w jaki opowiadał o
swojej pracy, był dla mnie odtrącający. Nie umiałam się do niego przekonać.
Jego przyjaciel był mi zupełnie obojętny, choć wszystkim bohaterom książki
bardzo szybko przypada do gustu. Przeszkadzały mi też nieustanne powtórzenia,
jakimi posługiwał się autor. To było bardzo męczące i burzyło porządek
wypowiedzi.
Pracuję w wydawnictwie i wiele poruszonych w powieści
kwestii nie było mi obcych. Rozumiałam niektóre bolączki autorów próbujących
stworzyć niepowtarzalne i najlepsze dzieło na świecie. Niemniej jednak sposób,
w jaki zostało mi to przekazane, nie wzbudzał mojej aprobaty.
W założeniu to miała chyba być parodia z dużą dozą
specyficznego humoru i sarkazmu. Nie do końca się to udało. Najlepsza książka na świecie jest bardzo
trudna w odbiorze. Liczyłam na lekką lekturę, lecz rozczarowałam się.
Dobrnięcie do końca zajęło mi sporo czasu. Parę razy odkładałam książkę na
półkę i nie umiałam się potem zmotywować do dokończenia lektury. W sumie
robiłam wszystko, żeby tego nie robić.
Najlepsza książka na
świecie jest specyficzna. Wielu czytelnikom nie przypadnie po prostu do
gustu. Trzeba lubić ten typ lektury, by zrozumieć przekaz autora i czerpać
przyjemność z lektury. Ja się przy niej bardzo męczyłam. Cieszę się, że udało mi
się ją skończyć i za nic nie chcę ponownie jej czytać. Styl autora kompletnie
do mnie nie przemówił. Nie mówię, że książka jest zła, bo tego powiedzieć nie
mogę. Po prostu ja nie należę do grona czytelników, którym odpowiada taki
sposób prowadzenia narracji. Jestem ciekawa, czy i wy będziecie mieli podobne
uczucia po lekturze.
Peter Stjernstrom
Najlepsza książka na świecie
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Świat Książki
Nie czuję, żeby ta książka mogła mnie oczarować. Nie skuszę się na pewno.
OdpowiedzUsuńZarys fabuły, jak i kilka znaczących plusów książki, skutecznie przekonały mnie do sięgnięcia po tę lekturę :)
OdpowiedzUsuń