Strony

niedziela, 14 lutego 2016

Thomas Morgenstern "Moja walka o każdy metr"

Zanim napiszę cokolwiek o tej książce, musicie dowiedzieć się o mnie jednej rzeczy. Jako młodsza dziewczyna podkochiwałam się w Thomasie Morgensternie. O matko, jak ja się śliniłam do telewizora, gdy tylko pojawiał się na skoczni... Kibicowałam mu na każdych zawodach, śledziłam jego zmagania i zamarłam, kiedy doszło do wypadku w Kulm. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. To było straszne. Bałam się, że już nigdy nie zobaczę jego skoków. Morgi jednak wyszedł cało z opresji i postanowił raz jeszcze zawalczyć o miejsce na podium.

Thomas Morgenstern zaczyna opowiadać swoją historię od upadków, które zaliczył w swojej karierze. Ich opisy mrożą krew w żyłach. Wspomina moment, gdy obudził się w szpitalu po incydencie w Kulm. Powrót do zdrowia nie był dla niego łatwy. Miał jednak dla kogo walczyć. I jak pokazał, warto było podnieść się z łóżka, choć ciało oponowało.

Moja walka o każdy metr to historia opowiadająca głównie o końcówce kariery austriackiego skoczka. Czytelnicy mogą przyglądać się jego walce o powrót do pełni sił. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, jaki dramat przeżywał sportowiec. W jednej chwili szybował z prędkością ponad 100 km/h, a za parę dni nie był w stanie samodzielnie udać się pod prysznic.

Morgi pokazuje, ilu wyrzeczeń wymaga kariera skoczka narciarskiego. Zaprasza czytelników za kulisy, pozwala zobaczyć to, co dzieje się poza skocznią. Upadek w Kulm zmusił go do refleksji nad życiem. Gdyby nie przeżył, nie mógłby patrzeć na to, jak dorasta jego córka ani cieszyć się szczęściem u boku ukochanej kobiety.

Urzekła mnie skromność tego sportowca. Ten facet ma na koncie tyle sukcesów, że aż głowa boli, jednak twardo stąpa po ziemi. Nadal jest nieśmiałym chłopakiem, który zapragnął wzbijać się w powietrze. Jego opowieść jest szczera. Morgi niczego nie koloryzuje. Czułam jego strach, ból, wraz z nim przeżywałam wzloty i upadki. Spojrzałam na świat skoczków narciarskich z zupełnie innej perspektywy. Poczułam do nich jeszcze większy szacunek. Zdarzały się momenty, w których płakałam, siedząc z książką na kolanach. Wydawnictwo Sine Qua Non będzie musiało chyba zacząć dorzucać chusteczki do egzemplarzy recenzenckich książek, bo to już kolejny raz, gdy czytałam ich publikacje, wycierając łzy rękawem.

Jeśli szukacie opowieści o pasji, duchu walki, poświęceniu i miłości ojca do dziecka, bardzo dobrze trafiliście. Ja połknęłam tę książkę w ciągu dwóch godzin i nie żałuję ani minuty, którą jej poświęciłam. Chętnie wrócę jeszcze kiedyś z Thomasem Morgensternem na skocznię. To człowiek, z jakiego warto brać przykład. Cieszę się, że Wydawca zechciał podzielić się z czytelnikami tą historią. Mam nadzieję, że da ona czytelnikom wiarę w to, że nie ma w życiu sytuacji bez wyjścia. Po każdym upadku można się podnieść. Nie zawsze jest łatwo. Czasem będzie to bardzo bolało. Morgi jednak pokazuje, że warto o siebie zawalczyć.

Thomas Morgenstern
Moja walka o każdy metr
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2016

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

5 komentarzy:

  1. Niebywałe, myślałam że tylko ja jestem zakręcona na punkcie skoków! NIe przepuszczę żadnego konkursu :). A książkę sobie zamówię, jak ktoś z Polski będzie do mnie jechał!

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie jest to temat... temat tak mi odległy, że nie myślałam, że może taki być :D. Także książka wybitnie nie dla mnie, ale dla pasjonatów skoków, fanów Morgensterna i biografii to pewnie fajna sprawa ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też się Morgenstern podobał :D Chętnie przeczytam tę książkę, jak znajdę wolny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem wielką fanką skoków (ani ogólnie sportu), ale jego bardzo lubię. Dlatego chętnie przeczytam, jeśli nadarzy się okazja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoki narciarskie to jeden z nielicznych sportów, którymi kiedykolwiek się pasjonowałam, więc tę biografię uważam za pozycję obowiązkową. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)