Na naszym rynku wydawniczym pojawił się niedawno literacki
debiut Marcina Grygiera Nie patrz w tamtą
stronę. Jak autor poradził sobie z thrillerem?
W Puszczy Kampinoskiej zostaje odnalezione zmasakrowane
ciało nastolatki. Ktoś odciął jej głowę i położył przy dziewczynie głowę konia.
Wszystko wskazuje na to, że doszło do rytualnego mordu. Śledztwo prowadzi
nadkomisarz Roman Walter, który musi odnaleźć mordercę zanim ten znajdzie
kolejną ofiarę. Jednak działania policji nie przynoszą większych skutków. Dlaczego
nastolatka zginęła? Kto ją zabił? Jaką tajemnicę kryje przeszłość Romana
Waltera? Na te pytania odpowie wam lektura tej książki.
Mam bardzo mieszane uczucia po lekturze. Roman Walter jest
typowym policjantem zmagającym się z problemami. Nie wyróżnia się niczym z
tłumu innych gliniarzy. Marcin Grygier w swojej debiutanckiej powieści
zastosował dość osobliwy zabieg. Miesza teraźniejszość z przeszłością, by
wyjaśnić zachowanie bohaterów. Jak dla mnie to nie do końca było przemyślane. Czasem
nie wiedziałam, w którym roku aktualnie się znajduję. W trakcie lektury
przyłapywałam się na tym, że właściwie już nie wiem, co jest głównym wątkiem
powieści. Wątek morderstwa został zepchnięty na drugi plan. Przynajmniej ja
takie odniosłam wrażenie.
Nieco drażniły mnie nazwiska bohaterów. Krępy, Niski… I
jeszcze pan aspirant, który nie wiadomo dlaczego, ani razu nie był Maciejem, a
Maćkiem, choć imion reszty bohaterów autor raczej nie zdrabniał. Zupełnie tak,
jakby umniejszano jego rolę w śledztwie. Bohaterowie nie byli oryginalni i
nieco boję się tego, że za parę tygodni w ogóle nie będę o nich pamiętać. Znam
lepszych policjantów. Miałam też wrażenie, że niektóre dialogi były pisane
nieco na siłę. Pewne fragmenty powieści były dla mnie nie do końca dopracowane.
Na przykład. Dzwoni telefon jednego z bohaterów. Nie ma mowy o tym, że on go
odebrał, ale rozmowa trwała kilkanaście sekund. Coś takiego strasznie razi mnie
po oczach.
To literacki debiut autora. Nie powalił mnie na kolana.
Piszę te słowa naprawdę z ciężkim sercem, bo nastawiłam się na lekturę
ciekawego thrillera i co? Morderstwo było, ale jakoś nie zmroziło mnie to, co
się stało. Zakończenie też nie było zaskakujące. Wszystko było bardzo
przewidywalne. Jestem ogromnie rozczarowana. Ta historia nie pozostanie w mojej
pamięci na długo. Zdecydowanie bardziej wolę wgniatające w fotel thrillery,
które do końca trzymają mnie w niepewności.
Nie patrz w tamtą
stronę to dobra propozycja dla czytelników, którzy mają raczej niewiele
wspólnego z historiami ze zbrodnią w tle. Czytelnicy lubujący się w
kryminałach, powinni odpuścić sobie tę książkę. To nie będzie dla nich
interesująca lektura.
W książce sporo się dzieje. Mam wrażenie, że autor w
niektórych miejscach nieco przesadził. Powinien, przynajmniej moim zdaniem,
bardziej skupić się na samym śledztwie. Fakt, przeszłość bohaterów jest ważna,
ale było jej tutaj za dużo. Pewne wątki można było sobie śmiało odpuścić.
Zabrakło mi tego, by autor wpuścił mnie w maliny, zasugerował pewne rozwiązania
i pokazał mi po chwili, jak bardzo się pomyliłam. To nadałoby tej powieści
rumieńców.
Nie wiem jeszcze, czy sięgnę jeszcze kiedyś po książki
Marcina Grygiera. Ta nie powaliła mnie na kolana. Niedługo o niej zapomnę. Czy
to była strata czasu? Nie. Po prostu autor nie trafił w moje czytelnicze gusta.
Marcin Grygier
Nie patrz w tamtą stronę
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater oraz
Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
To raczej wstrzymam się z lekturą :)
OdpowiedzUsuńJa też chyba sobie odpuszczę...
OdpowiedzUsuńA ja się jeszcze zastanowię. Kusi mnie ta książka, bo mało znam twórczości polskich autorów.
OdpowiedzUsuń