lubimyczytac.pl |
Ostatnio w moje ręce wpada coraz więcej polskich thrillerów. Jakoś nie umiałam wcześniej się do nich przekonać. Wczoraj był na tapecie Stefan Darda, dziś będzie Marek Stelar. O co chodzi z tym twardym zawodnikiem?
Anders Soedergren to człowiek sukcesu, przedstawiciel handlowy, któremu nic w życiu nie brakuje. Jest młody, bogaty i przystojny. Wydaje się, że złapał Pana Boga za nogi. Jednak niespodziewana śmierć jednego z jego klientów ściąga mu na głowię kłopoty. Traci panowanie nad grą, w którą grał od dawna. Nic już nie dzieje się po jego myśli. W pewien niedzielny poranek u drzwi nadkomisarza Roberta Krugłego staje przerażony prokurator Michalczyk. Mężczyzna mówi mu, że właśnie zabił człowieka. Na jego niekorzyść działa fakt, że niewiele pamięta z wczorajszej nocy. Nie ma pojęcia jak to się stało, że w jego łóżku znalazła się zamordowana kobieta. Jak w tej sytuacji zachowa się nadkomisarz? Wobec kogo pozostanie lojalny: wobec prawa czy przyjaciela? Co popchnęło prokuratora do popełnienia zbrodni?
Już po pierwszych kilku stronach książki przepadłam na dobre. Uwielbiam thrillery, w których akcja zmienia się jak w kalejdoskopie. Nie lubię nudy i stagnacji. Męczą mnie rozwlekłe opisy. Marek Stelar postawił na konkrety. Od samego początku dobrze wiedział, co chce napisać. Cała książka jest bardzo dobrze przemyślana. Nie potrafię znaleźć ani jednego słabego punktu. Dialogi były naturalne, a nie pisane na siłę. Opisy skonstruowano w sposób oddziałujący na wyobraźnię. Niemal widziałam wszystko to, co się dzieje.
Akcja gnała jak szalona. Już byłam pewna, że znam rozwiązanie zagadki, lecz autor zaskakiwał mnie, kierując podejrzenia w innym kierunku. W pewnym momencie byłam totalnie skołowana i nie potrafiłam przewidzieć zakończenia. To bardzo dobrze świadczy o Marku Stelarze. Zaskoczenie mnie, czytelniczki, która w swoim życiu przeczytała setki thrillerów, nie jest wcale prostym zadaniem. Jemu się to udało. Zakończenie Twardego zawodnika to wisienka na torcie. Nie spodziewałam się takiej bomby na końcu.
Powołani do życia bohaterowie byli wyraziści, zapadali w pamięć. Nie ginęli w tłumie. Nawet mniej ważne postacie były, jakkolwiek to nie zabrzmi, dopieszczone do granic możliwości. Takich książek powinno być więcej na naszym rodzimym rynku literackim. Jestem głodna kolejnych wrażeń i mam nadzieję, że autor mi ich dostarczy.
Było mrocznie, było krwawo, moja żądza krwi została (aż do następnego poniedziałku) w pełni zaspokojona. Jestem ciekawa, co jeszcze autor będzie miał mi do zaoferowania.
Marek Stelar
Twardy zawodnik
Wydawnictwo Videograf
Chorzów 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Videograf.
Zgadzam się w 100%, czytałam w ubiegłym miesiącu i przyznaję rację. Dużo męskich bohaterów, akcja cały czas gna do przodu i nawet się człowiek nie zdąży obrócić, a już koniec książki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobra, dobra ! Poddaję się! Chcę to przeczytać i już. ;) Mam nadzieję, że w 2016 roku upoluję tę książkę w jakiejś promocji, bo już nie zniosę tego kuszenia... ;) Serdecznie pozdrowienia! :)
OdpowiedzUsuńOj to teraz mnie zainteresowałaś! Ueielbiam, gdy thriller nie jest napisany w nudny, przewidywalny sposób, a przy okazji ma ciekawy wątek 😊😊
OdpowiedzUsuńOd razu zapisuję tytuł, udany polski thriller, to coś, co zawsze mnie będzie przyciągać :D
OdpowiedzUsuń