Przyznam się bez bicia, że zanim zorientowałam się
czym właściwie jest feminizm, na widok pani Pauliny Młynarskiej reagowałam dość
alergicznie. Nie byłam w stanie także słuchać lub czytać jej wypowiedzi. To po
prostu było ponad moje siły. Minęło kilka lat. Dorosłam, parę rzeczy
zrozumiałam i doszłam do wniosku, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Może nie należę do zapalonych fanek tej dziennikarki, ale w wielu kwestiach się
z nią zgadzam.
Na
błędach! to druga książka Pauliny Młynarskiej, z którą miałam
styczność. Pierwszą był Kalendarzyk
niemałżeński napisany wraz z Dorotą Wellman. O czym jest najnowsza
publikacja autorstwa pani Młynarskiej? O życiu. Tak można chyba najkrócej
opisać tę książkę. Jej autorka sporo w życiu przeszła. Dość wcześnie została
matką, ma na swoim koncie cztery rozwody, wspomnienia związane z początkami
aktorstwa nie należą do najprzyjemniejszych, nie ma wyższego wykształcenia, a
pomimo to, jest cenioną dziennikarką. Jak tego dokonała? Żyjąc własnym życiem,
na przekór innym. Spotykam się z opiniami, że to niemiła osoba, która swoją
postawą zraża do siebie ludzi. Dlaczego zraża? Bo głośno mówi o tym, o czym
inni wolą nawet nie myśleć. Nie boi się poruszać problemów związanych z aborcją
czy antykoncepcją, co w naszym kraju wywołuje prawdziwe lawiny. I w najnowszej
książce nie zapomniała o tym problemie. Popieram w stu procentach jej postulat
dotyczący poszerzenia edukacji seksualnej w szkole. Mogę być za to tępiona,
proszę bardzo, ale słuchając wypowiedzi dzisiejszych nastolatków na ten temat,
sama chętnie zastosowałabym wobec nich terapię wstrząsową.
Podoba mi się podejście pani Pauliny do
macierzyństwa. Ona sama matką została dość wcześnie. Nigdy nie ukrywała tego,
że ciąża była nieplanowana. Mimo to zdecydowała się na urodzenie dziecka. Nie
zawsze było jej łatwo. Teraz ma jednak córkę Alicję, swoją nauczycielkę życia.
Sama chciałabym mieć takie podejście do własnego dziecka. Spotkałabym się
pewnie z falą krytyki, ale to w końcu moje życie i dziecko i nikomu nie muszę
tłumaczyć się ze swoich decyzji.
Na
błędach! zawiera szereg porad dotyczących tego, jak nauczyć
się żyć w zgodzie ze sobą. Pani Paulina pokazuje, że nie posiadanie partnera
nie musi wiązać się z samotnością i wpadnięciem w depresję. Lepiej być samemu
niż dusić się w związku bez przyszłości. Można tu przeczytać o tym, jak
przygotować się w podróż w pojedynkę, która może okazać się niezapomnianą
przygodą. Autorka zwraca też uwagę na to, by skończyć z podejmowaniem decyzji
sugerowanych przez innych. To my mamy kierować naszym życiem, nie mama, tata
czy partner. Dodatkowo można tu odnaleźć rozróżnienia dziewczynek od kobiet
oraz chłopców od mężczyzn. Wiele uwag na ten temat jest bardzo trafnych i
trudno się z nimi nie zgodzić.
Książkę czyta się bardzo szybko. Pani Paulina nie
stylizuje się na alfę i omegę wiedzącą wszystko na każdy temat. Opowiada o tym,
co przeżyła i jakie wyciągnęła z tego wnioski. Każdy z nas może tam znaleźć coś
dla siebie. Nieco przeszkadzały mi niektóre zlepki słów. Moje edytorskie
wykształcenie i praca przy korekcie tekstu nieco spaczyła mnie pod tym
względem. Nic niestety na to nie poradzę. Po tę książkę powinna sięgnąć każda
kobieta. Feministka czy nie, nieważne. Ta lektura zwraca uwagę na wiele
przemilczanych w naszym społeczeństwie spraw. Może w końcu nadszedł czas, by
zacząć o nich otwarcie mówić?
Paulina Młynarska
Na błędach
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Takie poradniki do mnie nie przemawiają :)
OdpowiedzUsuńOd 1 stycznia Wyzwanie biblioteczne, prowadzone do tej pory przez Martę Kor, będzie pod moimi skrzydłami. Już teraz zapraszam do zapoznania się z zasadami Wyzwania - http://monweg.blog.onet.pl/wyzwanie-biblioteczne/, jak również zapraszam gorąco do uczestnictwa.
OdpowiedzUsuńRaczej książka nie dla mnie :) Ale warto wiedzieć, że taka na istnieje,ponieważ nigdy wcześniej o niej nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
www.oczytane.blog.pl
Raczej książka nie dla mnie :) Ale warto wiedzieć, że taka na istnieje,ponieważ nigdy wcześniej o niej nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
www.oczytane.blog.pl
Ja nadal nie przepadam za Pauliną Młynarską - jakoś nie potrafi wzbudzić mojej sympatii... ;-)
OdpowiedzUsuń