Jarosław Bloch "Uplugged, czyli 50 twarzy świra"

Żyjemy w szalonych czasach, trudno temu zaprzeczyć. Wszystko zmienia się w mgnieniu oka. Jak żyć, by nie zwariować? Czy nasza codzienna gonitwa za pieniądzem może przynieść coś dobrego? Czy wszyscy są w stanie wytrzymać to niesamowite tempo?

Poznajcie Jana Nowaka, byłego nauczyciela akademickiego i znawcę literatury angielskiej. Aktualnie pracuje jako w korporacji. Nie, nie jest jednym z pracowników biurowych. On tylko tam sprząta. Myślicie, że to sprawia, że mężczyzna czuje się w jakikolwiek sposób gorszy? Uważa, że poniósł klęskę? Nic bardziej mylnego. Jan bardzo cieszy się z tego, co ma. Co prawda żona odcięła go od pieniędzy i zamyka przed nim lodówkę, lecz jemu i tak udaje się zdobyć wszystko, czego potrzebuje do życia. Ile ja bym oddała, żeby podchodzić z taką beztroską jak on do tego, co dzieje się wokół mnie. Bardzo by mi się to przydało, zwłaszcza teraz, gdy sporo się w moim życiu pozmieniało.

Wiecie, co przyciągnęło mnie do tej książki? Okładka. Według mnie jest genialna. Nie wyobrażam sobie 50 twarzy świra z inna fotografią na okładce. Nie miałam wcześniej do czynienia z twórczością tego autora, ale postanowiłam poznać świra w tym przecudnym różowym stroju baletnicy. Byłam ciekawa, co ma mi do zaoferowania. I muszę powiedzieć, że pokochałam Jana Nowaka z całego serca. Spędziłam z nim miło kilka godzin. Kto wie, może jeszcze kiedyś znów się spotkamy.

Ten bohater przeszedł załamanie nerwowe. Dostał pracę po znajomości, ale zbytnio się do niej nie przykłada. Spóźnia się, ignoruje polecenia i jest w stanie bezczelnie zasnąć w środku konwersacji. Już dawno powinien znaleźć się na zielonej trawce, lecz pracodawca cierpliwie znosi jego zachowanie. Dlaczego? Ma ku temu pewne powody. Pewnie nawet domyślacie się, jakie. Oczywiście nie robi tego bezinteresownie. Nie jest aż tak dobrym człowiekiem.

Zapomnijcie o dialogach. Zdecydowaną większość książki stanowią monologi wewnętrzne poszczególnych bohaterów, którzy przyglądają się temu, co ich otacza i komentują to. Bywa wulgarnie, ale nie ma aż tylu przekleństw, by odłożyć 50 twarzy świra z niesmakiem na półkę, Nie wiem, jak innym, ale mnie się ta opowieść podobała. Nawet bardzo. Wisienką na torcie było dla mnie zakończenie. Tak nagłego zwrotu akcji się nie spodziewałam. Ogromny ukłon należy się za to autorowi. Majstersztyk, tyle mogę powiedzieć. Bohaterowie są dopracowani, Do Jana mam słabość, za to jego żona, Karina, budziła we mnie uśpione od dawna demony. Nie wiem, gdzie on miał oczy, gdy się z nią żenił. Tylko jej miotły brakowało. Straszne babsko. 

To słodko-gorzka opowieść o naszym życiu. Jarosław Bloch pokazuje tu, jak duży ma dystans do samego siebie i tego, o czym pisze. Daje jednak czytelnikom do myślenia. Mnie kazał się zastanowić, czy warto żyć na złamanie karku, bo tak trzeba. Komu mogłabym polecić 50 twarzy świra? Przede wszystkim czytelnikom, którzy nie unikają groteskowych powieści. Momentami należy podejść do czytanego tekstu z przymrużeniem oka, niemniej jednak nie traci on przez to swojej wartości. Jestem bardzo ciekawa poprzednich książek tego autora. Mam nadzieję, że były równie dobre, jak ta.

Jeśli jeszcze nie znacie Jana Nowaka, zapoznajcie się z jego przygodami. Naprawdę warto. Miło spędzicie czas przy tej książce.

Jarosław Bloch
Unplugged, czyli 50 twarzy świra
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Novae Res.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Okładka i tytuł zachęcają tak bardzo, że nawet nie musiałam czytać Twojej recenzji (co oczywiście zrobiłam :D), żeby wiedzieć, że najpewno przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka