Strony

wtorek, 22 grudnia 2015

James Frye, Nils Johnson-Shleton "Endgame. Klucz Niebios"

Kilka tygodni temu pisałam o pierwszej części jednej z najgłośniejszych ostatnimi czasy książek. Jak wspominałam, przegapiłam pierwszą fazę zachwytu Endgame i dałam się wciągnąć opowieści dopiero niedawno. Wybaczcie, w moim wieku takie rzeczy się zdarzają. Wezwanie spodobało mi się tak bardzo, że pochłonęłam je w ciągu jednego dnia, przypalając przy okazji obiad. Nawet nie wiecie, jak przebierałam nóżkami na myśl o Kluczu Niebios, tym bardziej, że poprzednia część skończyła się w takim momencie, że musiałam poznać kontynuację już, teraz, zaraz, najlepiej wczoraj.

"- Endgame stworzy nowy świat. Okropny. Endgame wybije większość z was. Dzieci. Matki. Synów. Starców. Córki. Niemowlęta.
Jeżeli żadne z nas nie wygra, Endgame oznaczać będzie koniec ludzkości i koniec praktycznie wszelkiego życia. Ale Endgame da się zatrzymać. I ja wiem, jak to zrobić."

Przy życiu pozostało 9 zawodników. Został odnaleziony Klucz Ziemi. Gracze szukają kolejnego, Klucza Niebios. Aisling Kopp wierzy w to, że Grę da się zatrzymać. Jej plany zostają jednak pokrzyżowane. Przechwytuje ją CIA. Oni wiedzą o Endgame i chcą rozegrać je według własnego planu. Niestety, wiadomość o Zdarzeniu rozchodzi się po świecie lotem błyskawicy. Nie może wyjść z tego nic dobrego. Jak potoczą się dalsze losy graczy? Czy uda im się kontynuować Grę?

Wybaczcie, że nie zdradzam więcej szczegółów, ale nie chcę zdradzić zbyt wiele. Klucz Niebios podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. Działo się sporo i to już od pierwszych stron. Książka ociekała krwią. Od nagłych zwrotów akcji robiło mi się gorąco. Nie potrafiłam odłożyć powieści na półkę nawet na chwilę. Aż boję się pomyśleć, co przyniesie finał trylogii.

Kilka razy w trakcie lektury z moich ust wyrywało się niecenzuralne słownictwo. Nie spodziewałam się takich zwrotów akcji. Przeżywałam wszystko to, co działo się z bohaterami. Wciąż ciążyło na nich piętno wydarzeń z poprzedniej części. Autorzy starali się wczuć w ich psychikę i jak najbardziej im to wyszło. W Wezwaniu bardzo zżyłam się z Sarah i byłam ciekawa, jak dalej potoczą się jej losy. Ona straciła zdecydowanie najwięcej. W tej części los też nie był dla niej zbyt łaskawy. Dlaczego? Tego już musicie dowiedzieć się sami. 

Autorzy skupili się przede wszystkim na wypełnieniu białych plam, które powstały w Wezwaniu. Możemy lepiej poznać mitologię Endgame. Wyjaśniło się sporo tajemnic. Moja ciekawość została w pełni zaspokojona. Nie nudziłam się ani przez chwilę. Nawet nie zauważyłam, że zbliżam się do końca. Mam nadzieję, że nie będę musiała zbyt długo czekać na finał serii.

Klucz Niebios to majstersztyk nie tylko pod względem opowiedzianej w nim historii. Książka jest świetnie wydana. Było na czym zawiesić oko. Obrazki były jak najbardziej na miejscu i stanowiły genialne uzupełnienie treści. Moim zachwytom nie ma końca. Nie znalazłam ani jednego mankamentu w tej publikacji. Polecam ją wszystkim fanom powieści z nagłymi zwrotami akcji. Nie będziecie się nudzić. Nie zapomnijcie jednak przeczytać wcześniej Wezwania. Bez niego nie ma sensu zabieranie się za Klucz Niebios.

James Frey, Nils Johnson-Shelton
Endgame. Klucz Niebios
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

4 komentarze:

  1. Nie wiedziałam, że ta książka ma ilustracje o.O

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak książka przysparza o to że czytelnik się wyraża jak wyraża to znaczy że jest dobra. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam pierwszą część a tutaj jestem opóźniona :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpierw muszę sięgnąć po Endgame, które mnie naprawdę bardzo kusi! Wiele osób bardzo chwali tę książkę!
    Świetna recenzja!
    Życzę wesołych świąt i zapraszam do mnie,
    Isabelle West
    Z książkami przy kawie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)