Wychowywałam się w domu, w którym to starsza siostra
decydowała o tym, czego będę słuchać. W zapomnienie poszły więc Smerfne hity. Wychowałam się na
muzyce zespołów Queen i The Rolling Stones. Biografia zespołu Queen zajmuje na
mojej półce z książkami honorowe miejsce. Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach
wydawnictwa Sine Qua Non publikację o Jaggerze i Richardsie, wiedziałam, że
muszę ją zdobyć.
Historię tego niezwykłego, najbardziej oryginalnego "małżeństwa" rock
and rolla, przedstawia Chris Salewicz, brytyjski dziennikarz polskiego
pochodzenia, który od lat 70. obserwował poczynania tego duetu. Publikacja jest
podzielona na kilka etapów. Na początku poznajemy młodych chłopców. Dowiadujemy
się, jak wyglądało ich dzieciństwo. Mick i Keith poznali się pierwszy raz w
wieku siedmiu lat w Wentworth Junior Country School, gdzie obaj się uczyli.
Jednak to nie tam rozpoczęła się ich wspólna przygoda. Dopiero znamienne
spotkanie na stacji Dartford dało początek muzycznej przygodzie ludzi, którzy
wcześniej niekoniecznie z tą dziedziną chcieli związać swoją przyszłość.
Chris Salewicz niczego nie upiększa. Opisuje wszystko tak, jak było. Opowiada o
burzliwych związkach Jaggera z kobietami, przywołuje występ zespołu w Warszawie
w 1967 roku, podczas którego Mick przegonił z pierwszych rzędów ówczesnych
dygnitarzy, używając przy tym niecenzuralnego słownictwa. Wspomina o walce
Keitha z uzależnieniem od narkotyków, przywołuje aferę narkotykową w
posiadłości Richardsa. Daje pełen obraz burzliwej przyjaźni muzyków,
wypełnionej wzlotami, upadkami, rozstaniami i powrotami. Drugiego takiego duetu
ze świecą szukać.
Miałam ogromne wymagania wobec tej publikacji. Jeszcze nie trafiłam na złą
biografię wydaną przez Wydawnictwo Sine Qua Non. To ekipa, która zna się na
rzeczy i serwuje czytelnikom najlepsze biografie osób związanych z muzyką oraz
ze sportem. Pozwolę sobie podsumować Micka i Keitha. Rolling Stonesów portret podwójny w
następujący sposób: Rock&Roll, baby. Chris Salewicz stanął na wysokości
zadania. Chylę przed nim czoła. Odwalił kawał bardzo dobrej roboty. Niczego nie
zrobił po łebkach. Podszedł do swojej pracy bardzo poważnie. Doskonale oddał
panujące między członkami zespołu napięte relacje. Pokazał, że Mick i Keith
doskonale się uzupełniali. W końcu to Jagger pomógł Richardsowi wyjść z nałogu.
Był z nim w najtrudniejszych chwilach. To przyjaźń przez duże "P".
Dziś o taką niełatwo.
Nie jest to raczej książka dla niepełnoletnich czytelników. Chris Salewicz
przywołuje bowiem historie związane z miłosnymi trójkątami, alkoholem i narkotykami.
Może i nie bije nas seksem po oczach, ale ja nie dałabym tego do czytania swoim
nastoletnim dzieciom, wolałabym, żeby dorosły do tego typu literatury.
Mick i Keith to
bardzo wciągająca opowieść o niezwykłej przyjaźni i o czasach, które my, młodzi
ludzie, znamy wyłącznie z opowieści rodziców. Warto przekonać się, jak
wyglądała ówczesna rzeczywistość, bo uwierzcie mi, działo się sporo. Mick
Jagger i Keith Richards to już dziadkowie muzycznej sceny, jednak nie utracili
swojej charyzmy. Ta publikacja pozwala poznać ich blaski i cienie. Nie brakuje
tu wzruszających momentów, jak chociażby dzień pogrzebu matki Jaggera. Czytałam
tę relację ze łzami w oczach. Pokazała mi bowiem nieznaną twarz rockmana.
To obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów zespołu The Rolling Stones. Myślę,
że przypadnie ona do gustu każdemu czytelnikowi. Autor stawia na konkrety, nie
szuka tanich sensacji i jest w swojej opowieści bardzo szczery. Jedyne, czego
żałuję to fakt, że znalazło się w tej publikacji niewiele zdjęć. Pod tym
względem czuję niedosyt. Więcej grzechów nie pamiętam.
Chris Salewicz
Mick i Keith. Rolling Stonesów portret podwójny
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Sine Qua Non.
Mnie osobiście takie książki nie interesują zbytnio, ale ... wiem dla kogo ta książka byłaby idealnym prezentem :)
OdpowiedzUsuńChętnie zaopiekowałabym się tą książką. :)
OdpowiedzUsuń