„Miłość to nie sprawa dla młokosów. Tylko starsi mają na
tyle rozumu, żeby dobrze ją traktować”
Róże Leili Meacham
są porównywane do książki Przeminęło z
wiatrem. Czy tak faktycznie jest? Powiem szczerze, że nie wiem, bo nie
czytałam tego dzieła. Jestem za to po lekturze Róż i chętnie o nich opowiem.
Rok 1985
Mary Toliver umiera. W ostatniej chwili postanawia zmienić
zapis w testamencie. Majątek kobiety miała otrzymać wnuczka jej brata, Rachel.
Ciotka jednak nie zapisuje dziewczynie nic. Mówi, że robi to, by uchronić ją
przed rodzinną klątwą, która zniszczyła jej życie. Chcecie wiedzieć więcej?
Pozwólcie, że przeniosę nas w czasie.
Rok 1916
Śmierć ukochanego ojca była dla Mary potężnym ciosem. Dziewczyna
nie może się z tym pogodzić. Vernon postanowił jednak o nią zadbać i przepisał
jej plantację Somerset. Brat i matka są oburzeni takim obrotem spraw, więc Mary
opuszcza ojczyste ziemie. Kiedy powraca, bez reszty oddaje się pielęgnowaniu
spuścizny po ojcu. W pewnym momencie na horyzoncie pojawia się Percy Warwick,
którego pragnie wiele kobiet, lecz on chce tylko jednej – Mary. Czy córce
Vernona uda się pokonać klątwę i czy wybierze właściwego mężczyznę do
stworzenia z nim rodziny? Tego już musicie przekonać się sami.
Podobno każdy z nas ma tylko jedną szansę, by odnaleźć swoją
prawdziwą miłość. Każda kolejna jest tylko próbą zapełnienia pustki w sercu,
przeważnie nieudaną. Kochając kogoś, trzeba umieć mu wybaczyć zanim będzie za
późno. O tym właśnie mówią nam Róże. Raczej
nie sięgam po historie miłosne, ale tej postanowiłam dać szansę. Lubię, gdy
książka przenosi mnie w czasie i mogę poznać inną rzeczywistość.
Najmocniejszym punktem tej powieści jest jej klimat. Autorka
bardzo wiernie odwzorowała dawne czasy i pokazała, że rządziły się innymi
prawami. To nie jest zwykły romans. Owszem, to jest historia o miłości, ale nie
takiej młodzieńczej, pełnej namiętności, wzlotów i upadków. To opowieść o
dojrzałym uczuciu, które z różnych przyczyn nie ma prawa bytu.
Mojemu sercu najbliższa była Mary. Nie tylko dlatego, że
jest moją imienniczką. Było mi jej żal po tym, jak po odczytaniu testamentu
potraktowała ją rodzina. Nie miała przecież wpływu na decyzję ojca. Co prawda
nie zgadzałam się ze wszystkimi jej decyzjami, ale kibicowałam jej i byłam
bardzo ciekawa tego, czy pokona rodzinną klątwę.
Róże to niezwykle
dojrzała, przemyślana i magiczna opowieść o miłości. Ma swój niezwykły klimat.
Czaruje i sprawia, że trudno się od niej oderwać. Myślę, że powinna ją
przeczytać każda dorosła kobieta. Dlaczego dorosła? Zauważyliście cytat, który
umieściłam na początku mojego tekstu? Nie zrobiłam tego dlatego, że miałam taki
kaprys. Te słowa najlepiej oddają to, co chciała przekazać czytelnikom autorka.
Sama kiedyś byłam bardzo młoda, głupia i zakochana. Ile to wtedy człowiek głupot
narobił… Nie jestem pewna, czy nastolatki docenią kunszt Leili Meacham.
Podejrzewam, że może im się w trakcie lektury nudzić. Nie winię ich za to. Oni
trochę inaczej odbierają miłość niż my, dorośli ludzie. Liczą się dla nich inne
emocje, ekspresja.
Polecam tę powieść także wielbicielom sag rodzinnych. Róże opowiadają o 3 pokoleniach, które
próbowały przełamać rodzinną klątwę. Jestem oczarowana tą książką i myślę, że
jeszcze kiedyś do niej powrócę.
Leila Meacham
Róże
Wydawnictwo Sonia Draga
Katowice 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Sonia Draga.
Bardzo wzruszający opis, skusiła mnie ta książka zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Z chęcią poznam tą magiczną opowieść o miłości.
OdpowiedzUsuńPorównania do "Przeminęło z wiatrem" są odrobinę przerażające, bo trudno im sprostać. ;)
OdpowiedzUsuń"Podobno każdy z nas ma tylko jedną szansę, by odnaleźć swoją prawdziwą miłość." - Wiesz, wolałabym, żeby powstawało więcej powieści, które przeczą tej tezie (tj. pokazują, że scenariuszy jest mnóstwo, a szans wiele: jedni zakochują się kilka razy, drudzy wcale, jeszcze inni - sama wiesz). ;)
Czytałam pierwszy tom i zdecydowanie mam w planach drugi ;)
OdpowiedzUsuń