Strony

niedziela, 8 listopada 2015

James Frey, Nils Johnson-Shelton "Endgame. Wezwanie"

Jak pewnie wiecie, kilka dni temu skończyłam 25 lat. To straszne, jestem stara i w pełni zdaję sobie z tego faktu sprawę. Ostatnio jednak postanowiłam się nieco odmłodzić i czytam głównie książki dla młodzieży. Nie wiem, jak to się stało, ale przespałam pierwszą falę zachwytu książką Endgame. Wezwanie. Widziałam jej recenzje na innych blogach, lecz jakoś nie było nam po drodze. Dopiero niedawno postanowiłam podjąć to wezwanie. Gotowi do wzięcia udziału w Grze?

"-Co robisz? - panikuje mężczyzna.
-Gram - odpowiada spokojnie Baitsakhan.
- Ale w co? Dlaczego? - dopytuje Łom.
Chłopak przykłada nóż do gardła mężczyzny i otwiera je jednym ruchem.
- To Endgame - mówi. - Tu nie ma dlaczego."

12 tysięcy lat temu 12 starożytnych ludów dało początek ludzkości, a następnie zniknęło. Jednak przez cały ten czas każda z nich wybierała po jednym Graczu, który miałby reprezentować dany lud w chwili rozpoczęcia Endgame. Nie mogli mieć mniej niż 13 lat ani więcej niż 20. Od momentu wybrania do gry, byli szkoleni na zawodowych zabójców. Nie znali bólu czy strachu, nie mówiąc już o litości. Gdy przekraczali górną granicę wieku, na ich miejsce wybierano nową osobę. I tak w kółko. Wszystko kończyło się, gdy na Ziemię spadł deszcz meteorytów. To było dla Graczy wezwanie, które musieli podjąć.

Marcus. Chiyoko. Sarah. Alice. Aisling. Baitsakhan. Jago. An. Shari. Kala. Maccabee. Hilal.
12 Graczy, którzy rozpoczęli bój o przetrwanie.
Zwycięzca może być tylko jeden.
Kto z nich zdobędzie wszystkie klucze i stanie się bohaterem?

Endgame może przypominać Igrzyska śmierci. Uczestnicy Gry walczą na śmierć i życie. Zawiązują sojusze, lecz wiedzą, że w ostatecznej fazie tylko jedna osoba może zostać zwycięzcą. Większość z nich jest bezwzględna i budzi strach. Trudno im się dziwić, w końcu od małego byli przygotowani na to, co się stanie, i wiedzieli, jak duża odpowiedzialność na nich ciąży. Nie mogą nikomu oddać swojego zadania. Do Endgame nie zgłaszają się ochotnicy.

Ta książka liczy sobie 500 stron, jednak pochłonęłam ją w ciągu jednego dnia. Siedziałam jak na szpilkach, śledząc akcję. Kilka momentów zaparło mi dech w piersiach. Zakończenie wgniotło mnie w fotel. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Jestem głodna kolejnych wrażeń i już ostrzę sobie zęby na kolejną część.

James Frey i Nils Johnson-Shelton stworzyli niezwykłe uniwersum. Endgame to coś więcej niż książka. Czytelnicy naprawdę mogą wziąć udział w Grze, która rozpoczęła się 7 października 2014 roku, a skończy 7 października 2016. Nagroda główna wynosi 500000 $. Kusi, prawda? Nie myślcie jednak, że tak łatwo zgarnąć tę okrągłą sumkę. Trzeba się nad tym sporo nagłowić.

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ta książka jest nowatorska. Nie widziałam wcześniej czegoś takiego. Sporo w niej odnośników do stron internetowych i zagadek. Wielbiciele liczbowych łamigłówek na pewno znajdą tu coś dla siebie. Kiedy przeglądałam książkę po tym, jak ją dostałam, nieco przestraszyłam się tych wszystkich cyferek, ale teraz wiem, że mają one sens i nie zostały tu umieszczone przez przypadek.

Ogromnym plusem jest sposób prowadzenia narracji. Wszechobecny narrator to był strzał w dziesiątkę. Opowieść z perspektywy jednego bohatera byłaby niepełna. Gdyby mówili wszyscy - zrobiłby się chaos. Teraz było idealnie. Miałam wrażenie, że siedzę w kinie i oglądam film akcji. Bardzo chciałabym, żeby ktoś podjął się przeniesienia tej powieści na szklany ekran. Biegłabym na Endgame w podskokach i nie odpuściłabym premiery, nawet gdyby to oznaczało siedzenie w pierwszym rzędzie.

Zabrakło mi nieco informacji o mitologii i o tym, co działo się w dawnych czasach. Liczę na to, że kolejne powieści uzupełnią te braki. Wtedy obraz świata będzie kompletny. 

"Żyjcie, umierajcie, kochajcie, zdradzajcie, mścijcie się. Cokolwiek chcecie. Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Grajcie. Co ma być, to będzie."

James Frey, Nils Johnson-Shleton
Endgame. Wezwanie
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2014

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

10 komentarzy:

  1. "Endgame" ciągle przede mną - ciągle sobie obiecuję, że przeczytam, ale jakoś nie mogę się do końca zmobilizować - bywa.
    I wcale nie jesteś stara! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie po raz drugi czytam "Endgame" żeby przypomnieć sobie wydarzenia z pierwszego tomu, a później zabrać się za czytanie drugiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi już do mnie nadchodzi :) a słyszałaś o misjach treningowych?

      Usuń
  3. Tak na wstępie, nie bój żaby - są starsi od Ciebie :)
    A co do opinii, ja rzadko sięgam po lektury młodzieżowe, ale zaczynam żałować. Widzę, że książka jest nowatorska, a sposób prowadzenia narracji tylko pogłębia pozytywną opinię. Chętnie przeczytam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez obaw, nie jesteś stara. ;) Jak byłam mała, myślałam, że dwudziestolatkowie są poważnymi dorosłymi, ale szybko zrozumiałam, że to nieprawda. ;)
    "Endgame może przypominać Igrzyska śmierci" - I takie właśnie miałam skojarzenie, czytając twój wpis. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie trochę zmroziło krew w żyłach, gdy zobaczyłam liczbę 12. Dystryktów też tyle było. Na szczęście "Endgame" różni się od "Igrzysk" :)

      Usuń
  5. Chyba się skuszę na tę pozycję po przeczytaniu moich ksiązek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 25 lat to nie tak dużo ;) mam kilka lat więcej i też czasami zdarza mi się zachwycać książkami dla młodzieży. "Endgame" nie znam, ale wszystko przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Endgame" dopiero przede mną (nie ma to jak wymiana książkowa na lc. <3), ale nie mogę się już doczekać, kiedy zacznę czytać tę książkę. Mam już nawet kontynuację, którą zakupiłam sobie na Śląskich Targach Książki. ^^

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)