Strony

czwartek, 26 listopada 2015

Brygida Grysiak "Kochają mnie do szaleństwa"

"Jestem Jurek, mam pięć lat i naprawdę dużą głowę – to taki trochę mój znak rozpoznawczy. Głowa jest duża nie tylko dlatego, że jestem bardzo mądrym chłopcem – tak mówią Mama z Tatą – ale też dlatego, że jak byłem naprawdę malutki, to zamieszkał w niej wielki guz.
Cztery lata temu lekarze dawali mi tylko kilka tygodni życia. Wszyscy już myśleli, że umrę. Nawet Mama i Tata. Musiało im być wtedy bardzo smutno, ale wszyscy bardzo prosili Pana Boga, żeby mnie tak szybko nie zabierał do siebie. Dobrze, że tak prosili, choć myślę, że u Pana Boga też jest fajnie."

Dla rodziców nie ma nic gorszego od usłyszenia wyroku śmierci dla ich dziecka. Wielu z nich nie może zrobić nic, by ulżyć swojemu maleństwu w cierpieniu.

Tak było w przypadku rodziny Halskich.
Poznajcie Jureczka, niezwykłego chłopca, na którego został wydany wyrok śmierci.
Malec przyszedł na świat 31 grudnia 2010 roku. Początkowo bardzo dobrze się rozwijał. Niestety, podczas badania USG wykryto u niego nowotwór mózgu. Chłopiec został poddany bardzo ryzykownej operacji. Podczas zabiegu wycięto tylko fragment guza. Dalsza interwencja mogłaby być dla niego zbyt niebezpieczna. Po zbadaniu pobranego wycinka, Maria i Kacper, rodzice chłopca, usłyszeli wyrok. Glejak IV stopnia, najbardziej złośliwy nowotwór. Państwo Halscy postanowili się jednak nie poddawać. Walczyli o swojego synka ze wszystkich sił. Dziś Jurek ma 5 lat i choć położono na nim krzyżyk, cieszy się całkiem dobrym zdrowiem. Na przekór potworowi, który zadomowił się w jego głowie.

Przyznam, że miałam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej książki. Niepotrzebnie. Dostałam do ręki kawał pięknie opowiedzianej historii, której narratorem jest sam Jureczek. Chłopiec nie do końca rozumie wszystko, co się wokół niego dzieje. Nie potrafi wymówić nazw niektórych zabiegów, jakim jest poddawany. Nie poddaje się jednak w walce o swoje życie. Nie zawsze dobrze się czuje, ale nie przejmuje się tym. Opowiada nie tylko o pobytach w szpitalu i chemioterapii. Wspomina o rodzinie oraz o aniołach, które pojawiły się w jego życiu.

Nie umiałam w trakcie lektury powstrzymać się od łez. Nie wiem, jak zachowałabym się, gdyby lekarze wydali na moje dziecko wyrok śmierci. Podziwiam Marię i Kacpra za ich podejście do sprawy. Pogodzili się z tym, że Jureczek może umrzeć. Nie pytali, dlaczego to spotkało akurat Jurka. Po prostu o niego walczyli. Kochali go do szaleństwa. Wierzyli w to, że jeśli chłopiec odejdzie z tego świata, to trafi do Nieba. Wiara dawała im siłę. Bez niej nie umieliby przez to przejść. Oswoili się z myślą o tym, że synek umrze i nie rozpaczali z tego powodu.

Autorka poświęciła samej chorobie niewiele miejsca. Co prawda jej widmo wisi nad małym Jureczkiem, ale nie wysuwa się ona na pierwszy plan. To przepiękna historia o miłości i o tym, że dobro powraca. Nie trzeba mieć aureoli i skrzydeł, żeby być dla kogoś aniołem.

Kochają mnie do szaleństwa to historia, która przywraca wiarę w cuda i daje motywację do walki, bo przecież nasze życie kończy się dopiero wtedy, gdy sami mu na to pozwolimy. Jureczek skradł moje serca. Na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, kiedy widziałam jego zdjęcia. Cieszę się, że mogłam poznać jego rodzinę. Jeśli jeszcze nie słyszeliście o Halskich, nadróbcie te zaległości. To niezwykli ludzie. Mam nadzieję, że pokochacie ich równie mocno, jak ja.

Brygida Grysiak
Kochają mnie do szaleństwa
Wydawnictwo Znak
Kraków 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Znak.

7 komentarzy:

  1. Ojej trochę taka smutna opowieść, aż nie wiem czy chce się dołować losem bohatera. No ale na pewno bardzo ciekawa, wnioskuję. :)
    http://kochamczytack.blogspot.com/2015/11/dzien-21-kass-morgan.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierzę, że takie opowieści dają dużo do myślenia, przynoszą wiele refleksji, ale widzę, że dodatkowo mogą pomóc pozytywnie myśleć i tego właśnie szukałabym w tej pozycji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne, ale wierzę w długie życie chłopca, z chęcią skusiłabym się i przeczytała.

    Pozdrawiam,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Z wielką chęcią przeczytam, lubię podobne historie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudna książka, ale czuję, że warta poznania..

    OdpowiedzUsuń
  6. Wsparcie rodziny jest ważne w takich chwilach, wspaniale, że chłopiec na swej drodze spotkał ludzkie anioły.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię takie książki, więc chyba po nią sięgnę
    Pozdrawiam,
    Isabelle West
    Z książkami przy kawie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)