Strony

poniedziałek, 26 października 2015

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #33 Karin Slaughter "Moje śliczne"

Należę do czytelniczek lubiących thrillery. Jestem wobec nich bardzo wymagająca. Nie każda książka jest w stanie spełnić moje wymagania. Czy powieść Karin Slaughter zaspokoiła moją cotygodniową żądzę krwi?
4 marca 1991 roku dziewiętnastoletnia Julia zniknęła bez śladu. Ten dzień już na zawsze położył się cieniem na jej rodzinie. Ojciec dziewczyny popełnił samobójstwo, a dwie jej młodsze siostry, Lydia i Claire, zerwały ze sobą kontakt.
20 lat później rodzinę dotyka kolejna tragedia. Ginie mąż Claire, Paul, który zostaje zamordowany. Po pogrzebie mężczyzny, żona zaczyna przeglądać jego rzeczy. Odnajduje w nich filmy o niepokojącej treści. Są na nich nagrane brutalne gwałty i morderstwa młodych dziewcząt. Claire jest w szoku. Zaczyna zastanawiać się nad tym, czy mąż także brał udział w tych chorych procederach. Czy to możliwe, że przez 18 lat żyła pod jednym dachem z psychopatą?
W obliczu tych wydarzeń Lydia i Claire zawieszają na chwilę wojenny topór. Postanawiają zjednoczyć siły, by wspólnie rozwiązać zagadkę z przeszłości. To będzie dla nich bardzo bolesna podróż w czasie, podczas której na jaw wyjdą szokujące fakty. Czy uda im się przetrwać kolejną burzę?
Akcja powieści toczy się bardzo szybko. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Każdy szczegół jest istotny i przybliża do rozwikłania zagadki. Dojście do prawdy po tylu latach nie jest wcale takie proste, tym bardziej, że wciąż istnieją osoby, które wolałyby, by pozostała ona nadal ukryta. Karin Slaughter serwuje bardzo krwawe opisy (w końcu jej nazwisko, po polsku "rzeź", do czegoś zobowiązuje). Autorka w mrożący krew w żyłach sposób opisuje to, jakim torturom zostały poddane ofiary. Czytając je, czułam, że moje serce bije w piersi jak oszalałe. Bardzo to przeżywałam. Czułam ból i strach tych kobiet. Kilka razy nawet ocierałam z policzka łzy. Dawno nic mną tak nie wstrząsnęło.
Lydia i Claire były zdane wyłącznie na siebie. Policja była skorumpowana i nie miała najmniejszej ochoty, by im pomóc. Nie leżało to w jej interesie. Inni za przeszkadzanie w dojściu do prawdy płacili więcej. 
Ta powieść od początku do końca trzymała mnie w napięciu. Byłam tak pochłonięta lekturą, że prawie padłam na zawał, gdy zadzwonił mi telefon. Byłam zła, że muszę go odebrać. Nie lubię być odrywana od książki w najlepszym momencie. Nagły zwrot akcji wcisnął mnie w fotel i nie pozwolił z niego wyjść aż do ostatniej strony. Takiego rozwiązania zagadki się nie spodziewałam. Żałuję, że nie mogłam zobaczyć swojej miny, gdy prawda wyszła na jaw. Moje oczy były zapewne większe niż spodki.
Tu nie ma miejsca na sentymenty, jest krwawa rzeź. Cała historia wydaje się bardzo wiarygodna i to jest przerażające. Gdy pomyślę, że takie rzeczy dzieją się naprawdę, przeszywa mnie dreszcz. W głowie mi się nie mieści to, że jeden człowiek może zgotować drugiemu takie piekło.
Jeśli szukacie naprawdę mocnej książki, o której szybko nie zapomnicie - rozejrzyjcie się za powieścią Karin Slaughter. Uwierzcie mi, ona podnosi ciśnienie lepiej niż mocna kawa. Czyta się ją z wypiekami na twarzy i ciarkami na całym ciele. Majstersztyk. Gorąco polecam wielbicielom dobrych thrillerów z odrobiną psychologii.

Karin Slaughter
Moje śliczne
Wydawnictwo HarperCollins
Warszawa 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.

5 komentarzy:

  1. Miałam ciarki, gdy czytałam Twoją recenzję! :D Uwielbiam książki Slaughter, tę na pewno muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym momencie powinnam zrobić mroczne muahaha :D Przeczytaj koniecznie tę książkę. Wciska w fotel.

      Usuń
  2. Muszę koniecznie poznać tę książkę skoro tak bardzo ją zachwalasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Intrygująca fabuła, ale ostatnio unikam aż tak krwawych z mocnymi opisami kryminałów.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)