Przyznam szczerze, że miałam od kilku lat ogromną ochotę na tę książkę. Tak się jednak złożyło, że nie bardzo było nam po drodze. W końcu Zatrute ciasteczko samo do mnie przywędrowało. Chcecie się przekonać jak smakowało?
Lata 50., Anglia, wioska Bishop's Lacey
11-letnia mała odkrywczyni, Flawia de Luce, przeprowadza eksperymenty w laboratorium odziedziczonym po ekscentrycznym wuju. Próbuje opracować recepturę trucizny. Pewnego ranka odnajduje w ogrodzie trupa. Postanawia dowiedzieć się, kto go zabił. Szaleństwo? Niekoniecznie. Pozostawiona samej sobie Flawia, która musi znosić przytyki ze strony starszych sióstr i obojętność ze strony owdowiałego ojca, jest niezwykle wnikliwą oraz inteligentną panią detektyw. Chcecie przekonać się, co wyszło z jej prywatnego śledztwa prowadzonego ku utrapieniu miejscowej policji?
Kiedy popatrzyłam na tę książkę, pomyślałam sobie, że będzie mrocznie. Flawia przypominała mi z wyglądu Wednesday Addams. Jeszcze zanim przystąpiłam do lektury, nastawiłam się na naszpikowaną czarnym humorem historię i dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam. Ta książka ma niezwykły klimat. Bardzo cieszę się, że przeczytałam ją na kilka dni przed Halloween, choć nieco żałuję, że nie zafundowałam sobie lektury przy świecach. Byłoby jeszcze mroczniej :)
Trochę obawiałam się tego, że będę za stara na przeczytanie tej książki. Nic bardziej mylnego. Ja, 24-letnia jeszcze kobieta po przejściach, dałam się bez reszty pochłonąć tej opowieści. Z bólem serca odkładałam powieść na półkę, gdy musiałam położyć się spać, żeby jakoś funkcjonować na drugi dzień w pracy. Początkowo miałam nieco problemów z wczuciem się w klimat, lecz po kilku stronach dałam jej się porwać.
Flawia przypominała mi mieszankę Wioletki i Klausa z Serii niefortunnych zdarzeń, w której zaczytywałam się jako nieco młodsza czytelniczka. Była niezwykle inteligentna i sprytna. Jej pomysły wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Bardzo ją polubiłam i z wielkim żalem kończyłam czytać Zatrute ciasteczko. Chętnie zostałabym z nią dłużej.
Książkę czyta się bardzo szybko. Jest przeznaczona raczej dla młodzieży, choć starsi czytelnicy też powinni dobrze się przy niej bawić. Autor posługuje się prostym i przystępnym językiem. Duży plus należy się mu za to, że nie od razu wyjaśnia to, co stało się w ogrodzie. Do prawdy dochodzimy stopniowo, wykluczając kolejne osoby z kręgu podejrzanych. Sprawa morderstwa wcale nie jest taka łatwa, jak może się wydawać. Chylę czoła przed Wydawnictwem Vesper za sposób, w jaki wydało książkę. Urzekła mnie nie tylko okładka. Klimatu tej historii nadała także czcionka, którą została napisana na nieco pożółkłym papierze. To był strzał w dziesiątkę. Nie wyobrażam sobie tego, by przygody Flawii de Luce ukazały się w druku w innej formie.
Jestem teraz na głodzie. Przeżyłam z tą niezwykłą dziewczynką wspaniałą historię. Z chęcią jeszcze raz wybrałabym się do mrocznej Anglii. Muszę zdobyć kolejne części jej przygód. Jestem bardzo ciekawa tego, co ją jeszcze czeka.
Jeśli szukacie lekkiego, mrocznego kryminału retro, spróbujcie Zatrute ciasteczko, mam nadzieję, że będziecie zadowoleni po tej literackiej uczcie. Ja tymczasem oblizuję palce i życzę Wam smacznego :)
Alan Bradley
Zatrute ciasteczko
Wydawnictwo Vesper
Czerwonak 2010
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Vesper.
Mi z tą książką również jakoś nigdy nie jest po drodze, ale kto wie, może też zupełnie przypadkowo znajdzie się w moich rękach :)
OdpowiedzUsuńMnie też nie było z nią po drodze, ale w końcu książka znalazła mnie sama :)
UsuńKliknęłam na blog z ciekawości co to za książka, bo dość dziwna okładka.
OdpowiedzUsuńI nawet spodobała mi się. Bardzo ciekawa bohaterka i historia. Sięgnęłabym. :D
http://kochamczytack.blogspot.com
O rany, czytałam ją dobre 6 lat temu, jeszcze w podstawówce! :D Była genialna, pamiętam ją do dziś, ogromnie mi się wtedy podobała. Miłe wspomnienie. :)
OdpowiedzUsuńGenialna książka, mówi to stara dupa, która na dobre przepadła podczas lektury ;)
UsuńNie czytałam, ale może nadrobię. Mam ochotę sama przeżyć historię właśnie z tą małą dziewczynką, o której piszesz... :)
OdpowiedzUsuńFlawia jest boska, na pewno nie pożałujesz zapoznania się z nią :)
UsuńJak tak czytałam twoją recenzję to właśnie byłam przekonana, że jestem za stara na tę książkę, ale skoro tobie się podobała, to może jednak wiek nie gra roli. Teraz mnie zaciekawiłaś bo bardzo lubiłam serię Lemony Snicket ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Naprawdę polecam tę książkę. Klimat, przynajmniej w moim odczuciu, bardzo przypomina serię Lemony Snicket :)
UsuńTytuł i okładka kuszą... a skoro polecasz, to dopiszę do listy książek, które chcę przeczytać. Ta lista przez Ciebie staje się coraz dłuższa... ;-)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ubiczuję się za to przed snem :D
UsuńSzczerze mówiąc gdybym zobaczyła ją w księgarni pewnie bym po nią nie sięgneła, ale po Twojej recenzji nabrałam ochoty na to zabójcze ciastko i małą panią detektyw :)
OdpowiedzUsuńŻyczę w takim razie smacznego ;)
UsuńPoszukuję tej serii pilnie w bibliotece, ale nie ma :(
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi taką ochotę na tę książkę, że teraz koniecznie muszę ją przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń