Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę feministką,
wyśmiałabym go. Dopóki na studiach nie przeszłam przez zajęcia z feminizmu,
wydawało mi się, że jego zwolenniczki robią dużo hałasu o nic i niewiele z
niego wynika. Musiałam dojrzeć do pewnych spraw, by je zrozumieć. Tu nie chodzi
o ubieranie się w spodnie czy noszenie krótkich włosów. W feminizmie chodzi o
to, by uświadomić innym, że kobieta też może być twarda, ma coś mądrego do
powiedzenia i nie trzeba jej zamykać w domu, żeby siedziała nad garami i nie
przynosiła wstydu. Kiedy usłyszałam, że na rynku wydawniczym pojawi się
Wydawnictwo Kobiece, ucieszyłam się. Brakowało mi dobrej literatury dla kobiet.
Chcecie posłuchać o Zwilczonej
Adrianny Trzepioty?
Pozwólcie, że zabiorę was na Mazury.
To tu, w otoczeniu jezior i lasów mieszka wraz z mężem i córeczką Jaśmina. Jej
życie wydaje się idealne. Do czasu. Pewnego dnia pojawia się nad nią widmo
utraty pracy, a ukochany mężczyzna ulega wypadkowi, po którym zmienia się nie
do poznania. Staje się nieznośny i apodyktyczny. W wyniku niezwykłego zdarzenia
Jaśmina zaczyna odkrywać prawdę o sobie. Dochodzi do wniosku, że przez całe
życie spełniała zachcianki innych osób, a sama zadowalała się resztkami, które
spadły ze stołu. Od tej pory jej myślami i uczuciami zaczyna kierować uśpiona
dotąd Wilczyca. Kim jest? Skąd się wzięła? Na te pytania odpowie wam Zwilczona.
Czytając książkę, czułam się tak, jakbym znalazła się w bajce. Adrianna
Trzepiota stworzyła magiczny świat, który ze smutkiem opuściłam. Kilka lat temu
nawet nie spojrzałabym na tę książkę. Widząc tytuł i okładkę, uśmiechnęłabym
się pod nosem, rzuciłabym jakąś kąśliwą uwagę i wybrałabym coś innego do
czytania. Jednak moje studia czegoś mnie nauczyły i to dzięki nim zdecydowałam
się na lekturę tej powieści.
Adrianna Trzepiota stara się uświadomić czytelniczkom, że nie muszą zamykać się
w domu. To nic, że mają dzieci i mężów. Kto powiedział, że w chwili założenia
obrączki na palec kobieta zamienia się w niemyślącą kurę domową? Zwilczona zwraca uwagę na to,
że nie można myśleć wyłącznie o innych i trzeba od czasu do czasu zrobić coś
tylko dla siebie. Egoizm? Nie, zwyczajna ludzka potrzeba.
Jestem pod wrażeniem subtelności języka tej powieści. Autorka czaruje i nie
pozwala odłożyć książki na później. Jedyne, do czego mogę się nieco przyczepić,
to sposób, w jaki Trzepiota skonstruowała bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa
się Jaśmina, to zrozumiałe, jest w końcu główną bohaterką, jednak pozostałe
osoby rozmywają się w tej historii. Rozumiem, że są tłem, ale uważam, że Joachimowi,
mężowi Jaśminy, należało się więcej uwagi. Niektóre jego zachowania wymagały
dodatkowego komentarza. Wtedy łatwiej byłoby je zrozumieć.
Myślę, że Zwilczoną powinna
przeczytać każda dorosła kobieta. Nastolatkom jej nie polecam, mogą zniechęcić
się, czytając pewne przemyślenia autorki. Dopiero po nabyciu pewnych
doświadczeń życiowych nabiorą one sens. To magiczna i subtelna opowieść, która
zwraca uwagę na bardzo ważne rzeczy. Mam nadzieję, że autorka nie poprzestanie
na jednej książce. Cieszę się, że Zwilczona
ukazała się na naszym rynku wydawniczym i życzę Wydawnictwu
Kobiecemu samych takich perełek w dorobku. Jeśli uda im się utrzymać poziom,
będziemy świadkami narodzin miejsca, które będzie dla nas fabryką dobrej
literatury.
Adrianna Trzepiota
Zwilczona
Wydawnictwo Kobiece 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Kobiecemu.
Miałam okazję zdobyć egzemplarz tej książki, ale jakoś nie byłam do niej przekonana. Dzisiaj tego żałuję. :)
OdpowiedzUsuńTroszkę nie moje klimaty, ale mnie zaciekawiłaś. Jutro postaram się upolować na targach książki :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Jakoś mnie nie zachęca, ale jak piszesz, że to nie książka dla nastolatków - przeczytam ją za parę lat, kto wie? :)
OdpowiedzUsuń