Strony

piątek, 4 września 2015

Natasza Socha "Rosół z kury domowej"


"- Ty masz jaja, Judith - pogratulowała jej ciotka Klara, kiedy dowiedziała się o sromotnej porażce SPA dla wiejskich zwierząt.
- Jaja są słabe i wrażliwe. Jeśli chce się być twardym, trzeba mieć waginę, bo ta znosi w życiu prawdziwy łomot."

Kiedy parę tygodni temu skończyłam czytać Maminsynka, wiedziałam, że muszę sięgnąć po Rosół z kury domowej. Każda perfekcyjna pani domu padłaby na zawał, widząc to, jak podchodzę do życia i prowadzenia domu. Można mnie stawiać za przykład, którego nie wolno naśladować. Nie wiem, jak wywabić plamy ze szpinaku, nie gotuję wykwintnych dań, po powrocie z pracy padam jak długa na łózko i nie mam na nic siły. Jeszcze warczę na chłopa, że ma porządek robić i gotować. Nie ma opcji, żeby przerobić mnie na kurę domową. Nie po to się uczyłam, żeby stać przy garach. Zupełnie inne podejście do życia miała główna bohaterka książki, Wiktoria.
Kobieta ma 37 lat. Z wykształceniem jest architektem, lecz nigdy nie pracowała w swoim zawodzie. Została kurą domową, bo tego chciał jej mąż, który zajmował się zarabianiem na dom. Z biegiem czasu Wiktoria zapomniała o swoich pasjach. Pewnego dnia Tymon oświadcza jej, że ma kochankę. Zdradzona kobieta wyjeżdża do Niemiec, gdzie próbuje ułożyć sobie na nowo życie po rozwodzie. Dość szybko orientuje się, że nie jest jedyną skrzywdzoną przez męża kurą domową. Zaprzyjaźnia się z innymi gospodyniami i wspólnie z nimi wymyśla plan mający na celu wyjście z cienia małżonków. 
Natasza Socha po raz kolejny stanęła na wysokości zadania. Nie znajdziecie w tej książce sztucznych dialogów czy pisanych na siłę opisów. To historia z życia wzięta. Pokazuje, jak zmieniają się kobiety po ślubie. Ileż to razy ja słyszałam, że nie jestem odpowiednią żoną dla mojego męża, bo każę mu gotować i sprzątać, ale przepraszam bardzo, związek nie polega na tym, że jedna osoba ma skakać koło drugiej, a ta ma nic nie robić. Nie jestem perfekcyjną panią domy, lecz nie wyrywam sobie z tego powodu włosów z głowy.
Wiktoria była perfekcyjna do bólu. Momentami mnie tym przerażała. W pogoni za perfekcyjnością zapomniała o sobie i swoich potrzebach. Starała się spełniać zachcianki męża i nie wyszło jej to na dobre. Tymon odszedł do innej. Mimo wszystko polubiłam tę bohaterkę. Dostała od życia po pośladkach i wyciągnęła z tego odpowiednie wnioski. Szkoda, że doszła do tego tak późno, ale chwała jej za to, że w końcu to zrobiła.
Autorka stara się pokazać kobietom, że nie mogą dawać sobą pomiatać. To, że nie pracują zawodowo, lecz zajmują się domem, nie znaczy, że nic nie robią. Ich wysiłek nie jest doceniany, a powinien być. Wielu mężów zginęłoby bez swoich żon.
Wiem, że w tym momencie odezwie się we mnie moja feministyczna natura, ale uważam, że to powinna być obowiązkowa lektura wszystkich przyszłych mężów i żon. Ta książka daje do myślenia. Mam kilka koleżanek, którym podsunę ją pod nos. Może ona do nich przemówi.
Jestem w pełni usatysfakcjonowana Rosołem z kury domowej. Po odłożeniu powieści na półkę, żałowałam, że ta przygoda już się zakończyła. Jest mi mało. Chciałabym poznać dalsze losy bohaterek.
Polecam tę książkę wszystkim pełnoletnim czytelnikom, którzy mają zamiar założyć w przyszłości rodzinę. Oby ta historia była dla was ważną lekcją. Nie puszczajcie mimo uszu uwag Nataszy Sochy. Ta kobieta wie, co mówi.
Natasza Socha
Rosół z kury domowej
Wydawnictwo Pascal
Bielsko-Biała 2015

7 komentarzy:

  1. Ta książka ostatnio non stop pojawia się na blogach.. może się skusze w końcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wygrałam Ją w konkursie. Na pewno nie przegapie tej pozycji☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ogromną ochotę na tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie nie dla mnie, ale może jak będę miała zamiar wyjść za mąż...To przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To już kolejna recenzja, która zachęca mnie do przeczytania tej książki. Może kiedyś uda mi się ją zdobyć i chapnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się okładka tej książki. Jak na typowy przykład lektury kobiecej, jest całkiem oryginalna i artystyczna.
    Tytuł z kolei przypomina mi jedną z piosenek Marii Peszek i podejrzewam, że faktycznie mają te dwa utwory coś ze sobą wspólnego.
    Fabuła jednak nie brzmi zbyt ciekawie i sama już nie wiem... Chyba jednak się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam o tej książce już wiele opinii i niby wydaje się intrygująca, ale... nie wiem, jakoś mnie do niej specjalnie nie ciągnie. ;)
    Pozdrawiam
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)