Jodi Picoult należy do moich ulubionych autorek. Nie wiem, jak to się stało, ale ostatnio jakoś było nam nie po drodze. Nie mogłam dopaść jej książek w bibliotece, były cały czas zarezerwowane. W końcu udało mi się wypożyczyć najnowszą z nich. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu powieści Już czas?
Minęło 10 lat od dnia, w którym zaginęła matka Jenny Metcalf, Alice, badaczka słoni. Nikt nie wie, co się z nią stało. Kobieta po prostu zapadła się pod ziemię. Nastolatka nie wierzy w to, że została porzucona i próbuje odnaleźć mamę za pośrednictwem Internetu. Szuka także pomocy u jasnowidzki, Serenity Jones oraz prywatnego detektywa, Virgila Stanhope'a, który prowadził już sprawę Alice. Wspólnymi siłami próbują znaleźć odpowiedzi na pewne pytania. Czy uda im się dojść do prawdy?
Mam bardzo mieszane uczucia po lekturze tej książki. Pomysł na historię był bardzo dobry. Zwrócenie uwagi na los słoni to bardzo śmiałe posunięcie. Dowiedziałam się wielu ciekawych informacji na temat tych zwierząt, choć muszę przyznać, że momentami wywody o nich zaczynały mnie męczyć. Przypominały specjalistyczną książkę przyrodniczą. Miały być tłem powieści, a stały się czymś więcej. To nie był dobry pomysł. Niezbyt też spodobał mi się wątek kryminalny. Można było go spokojnie pominąć. Sytuację nieco uratował wątek spirytystyczny. To w nim powróciła dawna Jodi, którą pokochałam. fragmenty o darze Serenity czytałam z zapartym tchem. Autorka trochę przedobrzyła. Było tu tego wszystkiego trochę za dużo. Szkoda, naprawdę wielka szkoda, liczyłam na więcej emocji.
Miałam problem z wczuciem się w klimat powieści. Przez pierwszą część niewiele w niej się działo. Często odrywałam się od lektury i niespecjalnie się do niej spieszyłam. Dopiero później akcja nabrała rumieńców i z niecierpliwością czekałam na zakończenie, chociaż i tak uważam, że Już czas nie utrzymuje poziomu poprzednich powieści tej autorki.
Spodobało mi się to, że akcja dzieje się w dwóch płaszczyznach. Nie tylko obserwujemy poszukiwania Alice, ale także możemy przeczytać o tym, co działo się zanim zniknęła, co więcej, dowiadujemy się tego z jej ust. Na początku trochę się gubiłam w czasoprzestrzeni, lecz szybko złapałam odpowiedni rytm.
Czuję niedosyt po tej książce. Liczyłam na miłe spotkanie z dawną, dobrą Jodi Picoult, jednak moje oczekiwania nie zostały spełnione. Tę autorkę stać zdecydowanie na coś więcej. Pokazała to chociażby przy okazji powieści W naszym domu czy Bez mojej zgody. Mam nadzieję, że to chwilowy spadek formy. Nie zniosę kolejnego rozczarowania jej twórczością.
Jodi Picoult
Już czas
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2014
A ja wciąż nie mogę jakoś zabrać się za Picoult, ale widzę, że od tej powieści raczej nie zacznę, bo jeszcze niepotrzebnie się zrażę :)
OdpowiedzUsuńProponowałabym zacząć od "Kruchej jak lód" albo "Bez mojej zgody". To jedne z lepszych książek tej autorki :)
UsuńJuż gdzieś jej recenzję widziałam :)
OdpowiedzUsuńA mi się ta książka podobała właśnie za te wszystkie słoniowe opisy :) płakałam na nich przeokrutnie i nie wiedziałam, ze słonie są takie wrażliwe, szczególnie matki.
OdpowiedzUsuńhmmm ja jeszcze nie czytałam książek tej autorki, mam jej twórczość dopiero w planach :)
OdpowiedzUsuń