Strony

czwartek, 17 września 2015

Ann Mah "Sztuka jedzenia po francusku. O miłości i gotowaniu w Paryżu"


Kiedyś przechodziłam fascynację Francją. Nawet nie pamiętam, skąd mi się to wzięło. W każdym razie bardzo chciałam tam pojechać. Oczywiście celem mojej podróży miał być Paryż. Kiedy tylko zobaczyłam w zapowiedziach książkę Sztuka jedzenia po francusku. O gotowaniu i miłości w Paryżu, wiedziałam, że muszę sięgnąć po tę pozycję.
Ann Mah nie zastanawia się ani chwili nad wyjazdem do Francji, gdy okazuje się, że jej mąż otrzymuje tam posadę dyplomaty. Planuje romantyczne kulinarne wyprawy. Sielanka kończy się, kiedy mężczyzna dostaje wiadomość, że musi wyjechać na rok do Iraku. Kobieta musi odnaleźć się w obcym miejscu. Czuje się samotna. Wtedy postanawia zabić wolny czas gotowaniem. Odkrywa tajemnice francuskiej kuchni, eksperymentuje ze smakami i dowiaduje się, które danie jest typowe dla konkretnego miejsca.
Lubię czytać o gotowaniu. Sama nie mam zbyt wiele czasu na stanie przy garach, wychodzę z samego rana, wracam późnym popołudniem. Całę szczęście, że mogę liczyć na szwagierkę i teściową, inaczej umarlibyśmy z głodu. Jedynie w weekendy mogę się kulinarnie wyżyć. Kiedy nie pracowałam, gotowałam dla rodziny. Nie były to może wyszukane potrawy, ale nikt nie umarł, więc nie jest chyba ze mną tak źle. Podczas czytania Sztuki jedzenia po francusku czułam, że cieknie mi ślinka. Na końcu każdego rozdziału znajduje się przepis na potrawę, o której wspomniano w tytule rozdziału. Brzmią smakowicie, nie powiem, może nawet kiedyś którąś z nich spróbuję zrobić, choć nieco obawiam się, czy kuchnia nie pójdzie z dymem.
Polubiłam Ann. Cieszyłam się wraz z nią na wyjazd do Francji i było mi jej żal, gdy dowiedziała się, że mąż wyjeżdża na misję do Iraku. Cały obraz idealnego życia w Paryżu pękł jak bańka mydlana. Nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu. Podziwiam ją, że odnalazła się w nowej rzeczywistości. Wydawała się bardzo miłą kobietą, z którą każdy na pewno znalazłby wspólny język.
To książka idealna dla pasjonatów gotowania. Robiłam się głodna, gdy czytałam opisy potraw. Z chęcią zjadłabym to, co narratorka miała na talerzu. Ann opisywała wszystko w taki sposób, że niemal czuło się zapach tych smakołyków (pisząc to, znów usłyszałam burczenie w brzuchu). Ile bym dała, żeby przenieść się do Paryża i coś w nim zjeść.
Jedyny mankament, jaki miała ta książka, to brak tłumaczenia niektórych kwestii z francuskiego na polski. Nie wszyscy znają języki obce i to jest spore utrudnienie. Gdyby nie to, że mam męża, który coś jeszcze z francuskiego pamięta, pewnie sama miałabym z tym problem. Uważam, że takie rzeczy należy tłumaczyć. Niektórzy czytelnicy widząc coś takiego, mogą odłożyć książkę na półkę i nigdy do niej nie wrócić.
Sztuka jedzenia po francusku to przyjemna lektura na leniwe popołudnie z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. Polecam ją zwłaszcza kobietom, które chcą na chwilę uciec od codziennej gonitwy. Taka wyprawa do Paryża na pewno im się przyda, tym bardziej, że nie trzeba się tu nad niczym zastanawiać, tylko obserwować to, co się dzieje. Jestem ciekawa, czy jakiegoś czytelnika albo czytelniczkę zainspirują zawarte w książce przepisy. Jak już wspomniałam, chętnie bym je wypróbowała, ale chyba za bardzo boję się o moją kuchnię. Mogłaby tego nie przeżyć, o gościach jedzących moje kulinarne eksperymenty już nie wspominając.

Ann Mah
Sztuka jedzenia po francusku. O miłości i gotowaniu w Paryżu
Wydawnictwo Black Publishing
Warszawa 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Black Publishing.

4 komentarze:

  1. Tym razem nie jestem specjalnie zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla samej okładki mogłabym się na nią skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam już o tej książce i widzę w niej coś dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie smakowite książki. Klimatem i tematyką "Sztuka jedzenia..." przypomina mi genialne "Moje życie we Francji" Julii Child :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)