Kilka miesięcy temu zakochałam się w Motylu Lisy
Genovej. Pięknej opowieści o Alice, kobiecie chorej na Alzheimera. Główna
bohaterka sporządzała notatki, by móc przypomnieć sobie, gdy choroba odbierze
jej pamięć, kim jest. Ta historia podbiła moje serce, dlatego też bez wahania
postanowiłam sięgnąć po Słowa pamięci Rowan Coleman.
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Idziecie ulicą, nagle
zatrzymujecie się i nie dość, że nie wiecie, gdzie jesteście, to nie potraficie
sobie przypomnieć swojego imienia. Przerażające, prawda? Taka niestety jest
rzeczywistość Claire, która choruje na Alzheimera. Z dnia na dzień zapomina o
tym, że ma dwie córki, Caitlin i Esther. Nie bardzo pamięta też o tym, że jest
mężatką. Próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co wcale nie jest takie
proste. Jest jeszcze młoda, nie ma 40 lat, a staje się więźniem we własnym
domu. Nie pracuje, bo jako nauczycielka nie może zapominać o tym, co ma
powiedzieć dzieciom. Nie wychodzi już nawet na zakupy, gdyż nie pamięta jak
wrócić do domu. Claire wraz z bliskimi prowadzi pamiętnik, który ma za zadanie
zebrać w sobie wspomnienia, które odbiera kobiecie choroba.
Słowa pamięci to opowieść o tym, jak wygląda życie z
osobą chorą na zapomnienie. Claire z matki staje się dzieckiem, które nie tylko
zapomina swoją datę urodzenia. Kobieta nie jest w stanie poradzić sobie z
codziennymi czynnościami. Nawet ubranie się stanowi nie lada wyzwanie.
Z bólem serca patrzyłam na to, jak choroba postępuje.
Wybuchy złości Claire mnie przerażały. Współczułam jej mężowi, Gregowi, któremu
dostawało się najbardziej. O ile kobieta jeszcze pamiętała swoje córki, o tyle
z ukochanym mężczyzną było zdecydowanie gorzej. Nie wyobrażam sobie tego, co
musiała czuć, gdy zaczęła orientować się, że miłość jej życia staje się dla
niej obcym człowiekiem. Było mi także żal Caitlin, która miała dopiero zacząć
dorosłe życie, a już napotkała na swojej drodze wiele trudności. Choroba matki,
problemy na uczelni i w życiu osobistym. Nie zazdroszczę jej. Najmniej z tej
całej historii rozumiała trzyletnia Esther. Ją ta cała sytuacja bawiła. Dobrze
bawiło jej się z mamą w udawanie. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy z tego,
że matka wcale nie udaje, tylko naprawdę nie pamięta, że Esther jest jej
dzieckiem.
Ta książka opowiada także o relacjach, jakie łączą matkę i
córkę. Istniejąca między nimi więź jest silniejsza niż choroba. Słowa
pamięci pokazują także to, że dla naszych rodziców zawsze będziemy małymi
dziećmi, którymi trzeba się opiekować, niezależnie od tego, ile będziemy mieli
lat.
Na końcu książki są pytania zachęcające do dyskusji nad
Alzheimerem. W naszym społeczeństwie wciąż niewiele się mówi na ten temat.
Chorzy ludzie są wyśmiewani, a ci, którzy się nimi opiekują, nie mogą zbytnio
liczyć na wsparcie.
Wspomniałam na początku tej recenzji o Motylu Lisy
Genovej. Ta książka zrobiła na mnie zdecydowanie większe wrażenie niż Słowa
pamięci. W trakcie lektury powieści Coleman, miałam wrażenie, że gdzieś już
o pewnych rzeczach czytałam. Pomysł prowadzenia pamiętnika też nie był
oryginalny. Spodobała mi się możliwość spojrzenia na chorobę z perspektywy
różnych członków rodziny, lecz tej opowieści czegoś zabrakło. Motyl
bardziej mnie wzruszył i myślę, że zostanie w mojej pamięci na dłużej niż Słowa
pamięci. Nie znaczy to, że ta książka była zła i należy się od niej trzymać
z daleka. Nie, czytało się ją szybko i dobrze, jednak czegoś zabrakło. W moim
odczuciu było tu trochę za mało Grega. Chciałabym przekonać się, co jeszcze ma
on do powiedzenia w tej sprawie.
Rowan Coleman
Słowa pamięci
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Mam tę książkę w planach. Szkoda, że czegoś w niej brakuje :/ Chyba najpierw przeczytam "Motyla" Lisy Genovej :)
OdpowiedzUsuńTa okładka cały czas za mną chodzi...
OdpowiedzUsuńDo przeczytania jakby nie było ;)
Ja na razie nie mam ochoty na tę książkę.
OdpowiedzUsuńCzytałam podobną książkę. Może i kiedyś skuszę się na tę.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, zwłaszcza, że mam podobny problem z własną babcią...
OdpowiedzUsuńja z moją babcią niestety też..
UsuńIntryguje mnie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW takim razie zacznę jednak od ,,Motyla", na którego od dawna mam ochotę.
OdpowiedzUsuń