Wiele kobiet mieszkających za granicą marzy o tym, by udać
się do Ameryki, znaleźć tam męża, dobrą pracę i do końca życia pławić się w
luksusie. Jedną z takich osób jest dwudziestoczteroletnia Amina Mazid, która
opuszcza rodzinny Bangladesz, by przeżyć w USA swój american dream.
George Stillman szuka żony, dla której ważne są tradycje.
Nie chce imprezowiczki, wydającej na prawo i lewo jego pieniądze. Kiedy poznaje
Aminę, wydaje mu się, że odnalazł miłość swojego życia. Kobieta przyjeżdża do
Ameryki i bierze z nim ślub. Na początku wszystko wydaje się być idealne,
jednak w końcu wychodzą na jaw tajemnice z przeszłości. One burzą szczęście
małżonków. Czy można być z kimś, kto od początku zbudował związek na kłamstwie?
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy podczas lektury, to
przepaść kulturowa pomiędzy Aminą i George'em. Ona nie potrafiła odnaleźć się w
dużym mieście, była przyzwyczajona do życia w rodzinnym Bangladeszu. On raczej
nie zrezygnowałby z luksusów dla mieszkania w domu pełnym ludzi. Kobieta jest
głęboko wierzącą muzułmanką, mężczyzna nie jest jakoś specjalnie religijny.
Niby obiecuje żonie, że zmieni dla niej wiarę, ale nie pali się do tego. Nie
rozumie także podejścia kobiety do spraw łóżkowych. George był dla mnie, za
przeproszeniem, prostym Amerykaninem, który był na tyle bogaty, że sprowadził
sobie żonę zza granicy. Ona miała pachnieć i dać mu dzieci, a to on miał ich
utrzymać. Większych potrzeb życiowych u niego nie zarejestrowałam. Jego
wybranka to zupełnie inna historia.
Momentami miałam wrażenie, że Amina zachowuje się jak małe
dziecko. Zaczęło mnie w końcu drażnić to, że wiele rzeczy uzależniała od tego,
czy jej rodzice pojawią się w Stanach. Mam tyle lat, co ona i nie potrafię
zrozumieć jej toku myślenia. Amina mówi, że nie będzie miała dzieci, dopóki nie
przyjedzie mama, żeby jej pomóc. Skoro założyła rodzinę, powinna być
samodzielna. Nie zazdrościłam George'owi sytuacji, w której się znalazł. Co nie
znaczy, że go lubiłam. Od samego początku nie potrafiłam się do niego
przekonać. Za łatwo ulegał prośbom Aminy. Przeczuwałam, że coś jest na rzeczy.
Nie pomyliłam się. Nie będę zdradzać, co nawywijał, ale powiem tylko tyle, że
gdybym ja dowiedziała się o swoim mężu tego, co Amina, brałabym nogi za pas. Na
kilku ostatnich stronach nieco się zrekompensował, lecz niesmak pozostał.
George zdecydowanie nie będzie należał do moich ulubionych bohaterów
literackich.
Możecie odnieść wrażenie, że Małżeństwo aranżowane
nie przypadło mi do gustu. W końcu Amina była dużym dzieckiem i jeszcze na
dokładkę wyszła za kogoś takiego, jak George. Muszę was wyprowadzić z błędu. To
była jedna z lepszych powieści, jakie ostatnimi czasy czytałam. Idealnie
pokazuje przepaść kulturową między Ameryką i Bangladeszem. Mamy okazję
zobaczyć, co o Stanach myślą niewykształceni ludzie. Ich myślenie jest bardzo
dziecinne. Wierzą, że pojadą tam i z dnia na dzień staną się bogaczami. Trudno
jest im wytłumaczyć, że to niemożliwe. Ta książka pokazuje też proces rodzenia
się miłości między dwojgiem diametralnie różnych od siebie ludzi. To lektura,
którą połyka się w ciągu kilku wieczorów. Wzbudza sporo emocji. Jest nam żal
bohaterów, kiwamy głową nad ich głupotą, jesteśmy na nich źli. Nie zauważamy
nawet chwili, gdy stali się częścią naszej rodziny. Zakończenie Małżeństwa
aranżowanego wzruszyło mnie. Nell Freundenbergen stanęła na wysokości
zadania. Jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą.
Książka zdecydowanie bardziej spodoba się kobietom. Jednak
przez większą część powieści śledzimy świat z perspektywy Aminy. George
pozostaje gdzieś z tyłu. Trochę żałuję, że poświęcono mu tak mało miejsca. Mimo
mojej niechęci do niego, jestem ciekawa, jak on widział to małżeństwo w
pakiecie z teściami.
Nell Freudenberger
Małżeństwo aranżowane
Wydawnictwo Albatros
Warszawa 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Albatros.
Hmm... mimo wszystko, nie jestem przekonana do sięgnięcia po tę książkę. Może kiedyś, ale obecnie chyba ta historia nie stanowi mojego numeru jeden. :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po tę książkę pomimo minusów. Ciekawi mnie przepaść pomiędzy Ameryką a Bangladeszem.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMimo, że Tobie przypadła do gustu, ja sobie ją daruję.
OdpowiedzUsuń