Strony

niedziela, 2 sierpnia 2015

Elizabeth Maxwell "Happy End"


Kilka dni temu odpowiedziałam na 77 pytań w związku z nominacją do Liebster Blog Award. W jednym zapytano mnie, czy zdarza mi się przy wyborze lektury kierować okładką.książki. Odpowiedziałam, że co prawda robię to rzadko, ale zdarza mi się to. Happy End jest właśnie jednym z takich przypadków. Byłam ciekawa, co znajdę w środku. 
Nie miałam specjalnie wygórowanych wymagań. Liczyłam na lekką lekturę, przy której miło spędzę czas. Co wyszło z tego spotkania? Przekonajcie się sami.
Saddie Fuller ma 46 lat i prowadzi raczej zwyczajne życie. Jest matką 11-letniej dziewczynki, rozwiodła się z mężem, którego musi teraz utrzymywać, bo jemu zarabianie na siebie średnio wychodzi. Główna bohaterka jest pisarką, pod pseudonimem K.T. Briggs pisze powieści erotyczne. Wymyślanie ociekających seksem scen oraz nieziemskich bohaterów przychodzi jej z łatwością. Wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli, gdy spotyka pewnego mężczyznę, który wydaje jej się znajomy. Czy to możliwe, że to jeden z bohaterów, których powołała do życia?
Muszę przyznać, że na początku książkę czytało mi się bardzo dobrze. Chichotałam pod nosem i byłam ciekawa tego, co zdarzy się dalej. Co prawda nie kupiłabym książki K.T. Briggs nawet wtedy, gdyby ktoś by mi za to zapłacił, ale polubiłam Saddie Fuller. To całkiem sympatyczna babka, która miała swoje tajemnice, córkę wchodzącą w wiek buntu młodzieńczego i beznadziejnego byłego męża. Po ciąży nabrała trochę ciałka, unikała sportu jak ognia, za to nie potrafiła sobie odmówić kieliszeczka wina, a także pewnej piątkowej rozrywki. Ta historia może i nie jest jakoś wybitnie oryginalna, ale do pewnego momentu bardzo przyjemnie spędzało się z nią czas.
W pewnym momencie pojawia się wyglądający znajomo mężczyzna, o którym już wspomniałam i wtedy zaczęły się schody. W zwykłą powieść obyczajową zostaje wpleciony wątek fantastyczny. To było zdecydowanie ponad moje siły. Okazuje się bowiem, że ów nieznajomy to bohater powieści, którą Saddie właśnie tworzy. Od tej chwili jest już tylko dziwnie i niedorzecznie. Aidena i Saddie zaczyna ścigać czarownica. W moim odczuciu ten wątek kompletnie położył całą fabułę, która zapowiadała się naprawdę dobrze. Niestety nie udało mi się dobrnąć do końca. W pewnym momencie odłożyłam książkę na półkę i raczej już do niej nie wrócę. Jestem nią ogromnie rozczarowana. Poszukiwanie zaklęć i materializowanie się kolejnych bohaterów - nie, to nie jest na moją psychikę.
To nie jest tak, że czytam wyłącznie realistyczne powieści. Lubię fantastykę, ale w Happy Endzie absurd gonił absurd i nie byłam w stanie udźwignąć tego ciężaru. Jestem chyba za stara na tę książkę, choć trzeba mieć osiemnastkę na karku, by po nią sięgnąć. Trochę dużo tu seksu. Pozostawiam Wam decyzję o tym, czy po nią sięgniecie.

Elizabeth Maxwell
Happy End
 Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2015

5 komentarzy:

  1. Też czasami dam się skusić jakiejś okładce.
    Nie wiem, czy i mnie ten nadmiar absurdu by nie denerwował.

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę, nie tego się spodziewałam po tej książce.
    Wpleciony wątek fantastyczny? Okay, gdzie można, to można, ale bez przesady. Jestem załamana...
    Dziękuję za ostrzeżenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę mnie ten absurd fantastyczny odpycha.. Nie wiem, czy przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... mnie ten absurd chyba do końca nie przeszkadza, więc nie mówię, że na pewno nie sięgnę :) Ale na pewno nie na razie, bo mam co czytać :)

    www.maialis.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Absurd lubię, ale nie wiem czy taka ilość absurdu mi nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)