Strony

wtorek, 18 sierpnia 2015

Dan Simmons "Terror"



Co prawda żaden ze mnie wilk morski, nawet pływać nie potrafię i panicznie boję się głębokiej wody, ale kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź Terroru, wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na tę błękitną okładkę z okrętem i powtarzałam sobie, że zrobię wszystko, by dorwać powieść Dana Simmonsa. Moja radość była przeogromna, gdy mi się to udało. Jak wyglądało moje starcie z tym opasłym tomiskiem? Przekonajcie się sami.
W maju 1845 roku dwa statki - HMS Erebus i HMS Terror - wyruszyły ku północnym brzegom Kanady. Na czele załogi, która udaje się na ekspedycję badawczą, stanął sir John Franklin. Celem tej ekipy było poszukiwanie Przejścia Północno-Zachodniego, szukanego od wielu wieków przez różnych ludzi. Czemu to było tak ważne? Odnalezienie tego przesmyku pozwoliłoby zaoszczędzić czas potrzebny na opłynięcie Ameryki Północnej. Umożliwiłoby to ominięcie wybrzeży Atlantyku i Pacyfiku. Członkowie załogi wiedzą, że nie będzie to przyjemna podróż. Zdają sobie sprawę z tego, że nie każdy może stamtąd wrócić. To wyprawa, podczas której przyjdzie im się zmierzyć nie tylko z głodem czy dzikimi zwierzętami, ale także z samym sobą, z własnymi lękami i szaleństwem. Nie przewidzieli jednak, że spotka ich coś zdecydowanie gorszego niż szkorbut czy pusty żołądek. Spotkają coś, co będzie śledzić każdy ich ruch, atakować i pożerać. Śmierć, której widmo unosi się nad marynarzami, wydaje się w tej sytuacji jedynym wybawieniem.
Z ręką na sercu przyznam się do tego, że myślałam, że nie dokończę tej książki. Przez pierwszych kilkanaście stron nie byłam w stanie wczuć się w klimat powieści. Ciągle coś mnie rozpraszało i bałam się, że porwałam się z motyką na słońce. Obiecałam sobie jednak, że nie pozwolę, żeby marynarskie opowieści mnie pokonały. Było ciężko, ale w końcu udało mi się złapać wiatr w żagle. Z wypiekami na twarzy śledziłam to niezwykłe połączenie powieści przygodowej, dramatu i horroru. Pokochałam to opasłe tomisko i nie potrafiłam go odłożyć na półkę. Czytałam tę książkę podczas upałów, ale wcale nie było mi gorąco. Czułam chłód, który towarzyszył bohaterom. Odczuwałam także ich strach. Niewielu autorów jest w stanie napisać takie majstersztyki. Danowi Simmonsowi bezapelacyjnie się to udało. W trakcie lektury wydawało mi się, że jestem z członkami wyprawy na statku i tylko czekam na to, aż w końcu i mnie dopadnie stworzenie, które żywi się nie tylko ludźmi, ale także strachem. Już dawno nie byłam tak wciśnięta w fotel.
Ta wyprawa miała miejsce naprawdę. Do tej pory nie wiadomo, co stało się z jej uczestnikami. Dan Simmons próbuje odpowiedzieć na to pytanie. Prawda miesza się z fikcją. Nie przeszkadzało mi jednak wprowadzenie do powieści krwiożerczego monstrum. Myślę, że bez niego utraciłaby ona ten dreszczyk emocji.
Terror to nie tylko marynarska opowieść o poszukiwaniu innej morskiej drogi do opłynięcia Ameryki. To przede wszystkim opowieść o tęsknocie, strachu i samotności. Chwyta czytelnika za serce i gra na jego uczuciach. Jedynym jej mankamentem było to, że niestety dość szybko zniszczyła się w trakcie lektury. Kiedy ją czytałam, na grzbiecie pojawiły się bruzdy i bałam się, że w końcu się rozklei i zaczną wypadać z niej kartki. To jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić. Do samej powieści nie mam najmniejszych zastrzeżeń i polecam ją nie tylko wilkom morskim, ale też wszystkim tym, którzy lubią niewyjaśnione tajemnice sprzed lat.

Dan Simmons
Terror
Wydawnictwo Vesper
Czerwonak 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Vesper.

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Jestem nową czytelniczką bloga i zostaję tutaj na zawsze! :D
    Książka z dreszczykiem emocji? To w stu procentach mój klimat! ^^
    Historia oparta na faktach? Świetnie, cudownie! Podsumowując, nie pozostało mi nic innego jak dopisać ten tytuł na listę "Do przeczytania" i polować na jakąś okazję. :)
    Bardzo podoba mi się nagłówek bloga, taki subtelny, sama projektowałaś?
    Pozdrawiam i zapraszam: W krainie książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te miłe słowa :) tak, ta książka jest zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, przynajmniej do pewnego stopnia. Nagłówek jest mojego autorstwa, trochę się z nim pomęczyłam, ale warto było :) pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Coś idealnego dla mego małżonka! Muszę mu to podrzucić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że początki były ciężkie...Ale skoro się rozkręciło, to nie będę się zrażać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. na jednym z blogów, chyba "krytycznym okiem" widziałam, że też strasznie zachwalano tę książkę :D

    jak dobrze pójdzie, to w poniedziałek będę już oficjalnie zatrudniona!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tematyka rzeczywiście sprawia wrażenie topornej (przynajmniej dla mnie), ale jeżeli ta morska droga niesie za sobą fale emocji i horroru, to ja się na to piszę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)