Pozwólcie, że dziś opowiem wam bajkę o pewnym kraju, który
dla nas, zwykłych śmiertelników, jest miejscem niedostępnym i raczej
nieprzyjaznym. Usiądźcie wygodnie i posłuchajcie o tym, czego dowiedziałam się
na temat tego państwa od Suki Kim, autorki książki Pozdrowienia z Korei.
Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit.
Suki Kim znalazła się w tym kraju wraz z kilkoma
misjonarzami, by uczyć studentów wywodzących się z bogatych rodzin. Jadąc do
Korei, kobieta wiedziała, że czeka ją trudne zadanie. Nie wolno jej było
poruszać tematów związanych z polityką, by przez przypadek nie zasugerować, że
w innych krajach jest lepsza sytuacja. Nie mogła nosić spodni ani biżuterii.
To, co wolno jej było czytać i oglądać, musiało być zaakceptowane przez władzę.
Nie chodziła nigdzie sama, wszystko to, co powiedziała, mogło zostać
podsłuchane i użyte przeciwko niej. Nie miała prawa dawać studentom do rąk
Biblii. Oni mieli innych bogów. Swoich Kimów. Ich wizerunki były święte.
Zbezczeszczenie (świadome lub nie) któregokolwiek z nich było surowo karane.
Nie wiem, czy na jej miejscu znalazłabym w sobie na tyle siły, by tam pojechać.
Co uderzyło mnie w pierwszej chwili? Podział społeczeństwa.
Albo jest się pracującym w fabryce robolem albo ma się bogatych rodziców,
studiuje się i żyje na w miarę wysokim poziomie. Nie oznacza to jednak tego, że
koreańskiej „inteligencji” wolno myśleć. Jedyne, co mogą robić do woli, to
wielbić swojego przywódcę. Żyją w swojej zamkniętej społeczności, nie mają
dostępu do kultury, nie są obeznani w tym, co dzieje się za granicami ich
państwa. To nie jest tak, że ich to nie interesuje. Oni po prostu nie mogą
zdobyć takiej wiedzy. Wszelkie media są tak bardzo ocenzurowane, że nie ma
możliwości prześledzenia zagranicznych portali. W Korei często panuje też głód.
Gdy jest nieurodzaj, ludzie są niedożywieni, jedzą jakieś wodniste zupy. O
mięsie mogą tylko pomarzyć. Uwierzcie mi, za żadne pieniądze nie chcielibyście
znaleźć się w tym kraju.
Studenci, których uczyła Suki Kim, przypominali bardziej
dzieci niż ludzi dorosłych. Nie wiedzieli, jak zagadać do dziewczyny,
informacje, które posiadali chociażby na temat ligi NBA były mocno przedawnione
i nie wiedzieli, jakie filmy oglądają ich równolatkowie zza granicy. Opowiem
wam historię o projekcji Harry'ego Pottera. Tego czarodzieja nie muszę
chyba nikomu przedstawiać. Nawet teraz jedna ze stacji puszcza cykl filmów o
nim. Młodzi Koreańczycy nie mieli okazji wcześniej go poznać. Cieszyli się jak
małe dzieci, że będą mogli zobaczyć jeden z filmów o przygodach młodego czarodzieja.
Nie wszyscy jednak dostąpili tego zaszczytu. Projekcję mogli obejrzeć tylko
wybrani. Serce mi się kroiło, gdy Suki Kim tłumaczyła pozostałym, że oni nie
wezmą udziału w tym pokazie. Podejrzewam, że już nigdy nie będą mieli podobnej
okazji i nie przekonają się, na jakich filmach wychowało się wiele dzieci za
granicami ich kraju.
Jestem przerażona tym, w jaki sposób funkcjonują
Koreańczycy. Nie znają innego życia, więc trudno się dziwić, że nie próbują
walczyć z systemem. Nawet nie wiem, czy próba buntu cokolwiek by dała.
Pojedyncze jednostki niewiele zdziałają, a na pospolite ruszenie nie ma raczej
co liczyć.
Opowieść Suki Kim otwiera nam, Europejczykom oczy na to, co
dzieje się za zamkniętymi granicami Korei Północnej. Ta rzeczywistość mnie przeraża.
Może i nie jest u nas zbyt kolorowo, ale cieszę się, że przyszło mi żyć akurat
w Polsce. Tu przynajmniej mam dostęp do wiadomości, mogę chodzić do kina i nie
muszę wzdychać do portretu prezydenta. Polecam tę książkę wszystkim
czytelnikom, którzy chcą dowiedzieć się, jak wygląda życie w Korei Północnej z
perspektywy obcokrajowca.
Suki Kim
Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit
Wydawnictwo Znak Literanova
Kraków 2015
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Znak Literanova
„Co uderzyło mnie w pierwszej chwili? Podział społeczeństwa. Albo jest się pracującym w fabryce robolem albo ma się bogatych rodziców, studiuje się i żyje na w miarę wysokim poziomie”.
OdpowiedzUsuńCzyli generalnie tak, jak u nas. xD
„Polecam tę książkę wszystkim czytelnikom, którzy chcą dowiedzieć się, jak wygląda życie w Korei Północnej z perspektywy obcokrajowca”.
Czy Suki Kim nie jest przypadkiem Koreanką?
Słyszałam o tej książce, właściwie nawet prawie ją kupiłam, ale przypomniałam sobie, że oszczędzam i w końcu z niej zrezygnowałam. Niemniej mam ją na oku, myślę, że niedługo wpadnie w moje ręce. Ostatnio oglądałam film o Korei Północnej. Był przerażający. Najgorsze było chyba to, że dzieci oddawane są na wychowanie czymś na podobieństwo przedszkoli (czy może bardziej sierocińców, bo one tam są całą dobę), a jedyne piosenki, jakie znają, to pieśni na cześć ich władcy. Albo to, że na dwa tygodnie państwo niemalże staje – zamykane są sklepy, przestaje działać komunikacja miejska – bo to jest czas zbierania kapusty. I wszyscy w Korei zbierają kapustę. Całe tony kapusty na wozach. To państwo to coś okropnego. Aż trudno uwierzyć, że istnieje w takich cywilizowanych czasach.
Masz rację, Kim Suki urodziła się w Korei, ale od 13. roku życia mieszka w Ameryce, ma amerykańskie obywatelstwo i tam jest jej dom. Wychowała się w innej kulturze i jej nie potrafiła zrozumieć zniewolenia tych ludzi. Przyjechała do Korei, by uczyć angielskiego. Dla Koreańczyków była więc obca. Zgodzę się też z Tobą, że trudno uwierzyć w to, że takie rzeczy dzieją się w cywilizowanym kraju.
UsuńA to faktycznie, nie można jej porównać do tych "normalnych" Koreańczyków. Kurczę, mam dużą ochotę na tę książkę. :P
UsuńCoś mi świta, że widziałam fragment wywiadu z autorką. Oglądałam go może przez dwie minuty, ale to co mówiła, wbiło mnie w fotel... Książka koniecznie do przeczytania...
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Bardzo chciałam przeczytać ten tytuł ale niestety do tej pory nie miałam okazji. Uwielbiam takie pozycje, pozwalające odkryć inne, zamknięte na świat kraje. Na pewno wcześniej czy później sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńja czytałam jakiś czas temu książkę Lisy See i powiem Ci, że myślałam, że mi nie podejdą klimaty wschodu, a jednak podchodzą :)
OdpowiedzUsuńto bardzo proszę o podpowiedź ;>
z obrony mam piąteczkę, od niespełna tygodnia jestem magistrem! :)
OdpowiedzUsuńwiesz, byłam ostatnio na rozmowie kwalifikacyjnej w szkole, zadzwonili do mnie w dzień mojej obrony, praktycznie w momencie, kiedy już miałam wchodzić do gabinetu, coś mnie tknęło, żeby odebrać telefon :D ale nie wiem czy mnie w końcu przyjmą, czy nie, bo to było dziwne spotkanie... dlatego muszę ogarnąć coś, gdyby się nie udało :)
Jestem wstępnie zainteresowana, choć nie bardzo. Co nieco wiem o tamtym kraju i to są straszne informację i nie chcę chyba zasięgać ich więcej.
OdpowiedzUsuńOdkąd usłyszałam o tej książce, bardzo chcę ją przeczytać - niestety, na razie brak mi na nią funduszy, ale jeśli uda mi się nie wydać wszystkiego nad morzem w sierpniu to już na pewno ją kupię :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o podziale Korei dowiedziałam się w podstawówce na geografii, pamiętam słowa nauczycielki o rozdzielonych rodzinach, które dzieliła niewielka odległość i niemoc skontaktowania się... Czytając tę książkę, z jednej strony nie mogłam się doczekać, co będzie dalej, czego jeszcze się dowiem na temat życia w tym kraju, a z drugiej strony bardzo się męczyłam, próbując sobie choć trochę wyobrazić, jak to jest być marionetką, nie móc robić tego, czego się chce, myśleć samodzielnie, być odciętym od świata... Miałam łzy w oczach, gdy autorka żegnała się z chłopcami, swoim uczniami, było mi ich bardzo żal, że tracą namiastkę kontaktu ze światem. To kolejna pozycja, która uzmysławia nam, jak łatwo można z człowieka zrobić automat. Smutne, ale warte przeczytania. Wydarzenia, które opisuje autorka miały miejsce niedawno, to nie jest historia odległa, to się dzieje teraz... pamiętam ten mecz, o którym wspomina Kim, gdy piłkarze z Korei Północnej grali niemal przy pustych trybunach... Poruszająca lektura.
OdpowiedzUsuń