Serial o przygodach Hansa Klossa był oglądany przez moich rodziców. Jako mała dziewczynka od czasu do czasu siedziałam z nimi przed telewizorem, ale szybko się nudziłam. Nie bardzo interesowało mnie to, co dzieje się na ekranie, wolałam bawić się lalkami. Dopiero po latach dorosłam do tego, żeby obejrzeć Stawkę większą niż życie. Serial nawet mi się spodobał, więc bez wahania sięgnęłam po książkę Dariusza Rekosza, by przekonać się, o co chodziło z zamachem na otwarte na Śląsku muzeum.
Piotr Owcarz postanawia otworzyć w Katowicach Muzeum Hansa Klossa. Ten pomysł ma swoich zwolenników oraz przeciwników. Nie wszyscy chcą, by w ich mieście stanęła figura tego serialowego bohatera. Projekt zostaje jednak zrealizowany. Nie obeszło się oczywiście bez nieprzyjemnych niespodzianek. W budynku, w którym otworzono ekspozycję, zostaje odnalezione ciało mężczyzny. Myślicie, że na jednym martwym człowieku się zakończy? Jesteście w błędzie. To dopiero początek morderczego żniwa. Kim jest człowiek, który pozostawia po sobie zwłoki ofiar? Dlaczego tak bardzo zależy mu na zniszczeniu Muzeum Hansa Klossa? W kogo skierowany jest jego atak? Na te wszystkie pytania odpowie lektura Zamachu na Muzeum Hansa Klossa.
Podczas czytania tej książki cieszyłam się, że wiem dokładnie gdzie w danym momencie znajdują się bohaterowie. Akcja opowieści dzieje się bowiem w Katowicach, w moim mieście. To tu 6 lat temu otworzono na kilka miesięcy tytułowe muzeum. Dawno już nie zdarzyło mi się czytać historii, która wydarzyła się w pobliżu miejsca, w którym mieszkam. Pojawia się nawet gwara śląska. Jestem Ślązaczką z przypadku, nie mieszkam tu od urodzenia, nie miałam zbyt dużej styczności ze Ślązakami, więc nie "godom", ale rozumiem, gdy ktoś mówi do mnie gwarą, dlatego też nie miałam problemu ze zrozumieniem, o co chodzi bohaterom. Osobom nieznającym śląskiego może to sprawić trudność, tym bardziej, że nie było przypisów. Na szczęście dialogów, w których ktoś "godo" było niewiele. Inaczej książka byłaby zrozumiała wyłącznie dla rodowitych Ślązaków.
Polubiłam rodzinę Wiśniewskich. To byli dobrzy ludzie i miałam nadzieję, że w końcu uśmiechnie się do nich szczęście, choć przez chwilę bałam się, że ich historia może się źle skończyć. Drażnili mnie policjanci i Piotr Owcarz. Do reszty bohaterów mam raczej neutralny stosunek. Zainteresowało mnie wątek dotyczący sklonowania człowieka w czasie krótszym niż dwa tygodnie. Spodobało mi się także to, w jaki sposób poprowadzono akcję. Zamach na Muzeum Hansa Klossa trzyma w napięciu do samego końca. Takie książki lubię.
Przyznam, że jestem zaskoczona, że tę książkę wydało Wydawnictwo Bernardinum. Nie spodziewałam się, że wypuści na rynek powieść, która miejscami jest bardzo wulgarna i nie brakuje w niej trupów oraz scen seksu. Nie spotkałam się dotąd z tak odważną propozycją tego wydawnictwa.
Komu polecam tę książkę? Osobom, które, podobnie jak ja, lubią historie ze zbrodnią w tle. To kawał całkiem dobrego thrillera. Myślę, że mieszkańcy Śląska także powinni sięgnąć po Zamach na Muzeum Hansa Klossa. Miło jest poczytać historię z własnego podwórka. Uważam, że ta książka bardziej przypadnie do gustu panom. Panie momentami mogą czuć się zniesmaczone, ja sama czasem bywałam, ale i tak nie żałuję tego, że przeczytałam tę książkę. Żałuję tylko, że ta opowieść już się zakończyła.
Dariusz Rekosz
Zamach na Muzeum Hansa Klossa
Wydawnictwo Bernardinum
Pelplin 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Bernardinum.
Historia ze zbrodnią w tle, czemu nie.
OdpowiedzUsuńPanie nie poczują się zniesmaczone... potrzebują zbliżeń tak samo, jak panowie... Książka jest świetna!
OdpowiedzUsuń