Wiem, że w zapowiedziach jest zupełnie inna książka, ale dzisiaj skończyłam czytać Aminatę i to wrażeniami z niej chciałabym się z Wami podzielić.
Afryka to kontynent, który już chyba zawsze będzie mnie zarówno fascynował, jak i przerażał. Z jednej strony podziwiam to, że tam są jeszcze miejsca, w których życie biegnie tak, jak wiele lat temu. Z drugiej strony przerażają mnie niektóre obrzędy praktykowane w niektórych państwach. Mam na myśli chociażby obrzezanie kobiet. Ta książka porusza jednak inny problem. Pozwólcie mi zabrać się w podróż do 1745 roku.
Wtedy urodziła się narratorka tej powieści, Aminata Diallo. Dziewczynka miała szczęśliwe dzieciństwo. To zmieniło się, gdy skończyła 11 lat. Straciła oboje rodziców i została porwana przez brytyjskich handlarzy niewolników. Udało jej się przeżyć przeżyć podróż przez Atlantyk. Wielu jej współtowarzyszy niedoli nie miało takiego szczęścia. Aminata nigdy nie pogodziła się z tym, że urodziła się jako wolny człowiek i teraz przyszło jej żyć w niewoli. Kiedy zdarza jej się sposobność do ucieczki, wyrusza w długą podróż do domu.
To jedna z tych książek, po przeczytaniu których zapada cisza. Czytelnik zaczyna rozmyślać nad losami bohaterów. Zostali uznani za gorszych, za przedmioty, którymi można handlować tylko dlatego, że mieli inny kolor skóry, żyli na obcym lądzie i nie byli wykształceni. Czy to powód, by zrobić z kogoś niewolnika i pozbawić go godności? Nie sądzę.
Lawrence Hill przyznaje, że ta historia jest wytworem jego wyobraźni, jednak przedstawił ją w bardzo wiarygodny sposób. Podejrzewam, że kiedyś takich kobiet, jak Aminata była wiele. Podczas tej lektury po moich policzkach nieraz spływały łzy. Było mi żal tych niewolników. Obserwowanie tego, jak wielu z nich popadło w obłęd, było dla mnie bardzo trudne. Kiedy myślałam o tym, że taki proceder był dawniej czymś normalnym, czułam obrzydzenie do bogatych, białych ludzi, którzy kupowali sobie mieszkańców z Afryki, by ci prowadzili im domy. Nie zawsze ich przy tym dobrze traktowali.
Można powiedzieć, że Aminata miała szczęście w nieszczęściu. Jedni z jej właściciele nauczyli ją czytać, pisać i liczyć. To było jej przepustką do wolności. Pokochałam całym sercem tę kobietę. Podziwiałam siłę, jaka w niej drzemała. Nie wiem, czy byłabym w stanie przyjąć na siebie taki ciężar. Aminata straciła nie tylko wolność i rodziców. Odebrano jej dzieci, a przewrotny los sprawił, że nie dane jej było dzielić życie z tym, którego kochała najbardziej.
To piękna i wzruszająca historia o niezwykłej kobiecie, która miała nadzieję, wierzyła i kochała, choć już dawno powinna się poddać i modlić o śmierć. Ta opowieść przemyca w sobie fakty pod przykrywką wciągającej narracji. Nie da się przejść obok Aminaty. Siły miłości obojętnie. To książka, która nie kończy się po odłożeniu jej na półkę. Gorąco polecam.
Lawrence Hill
Aminata. Siła miłości
Wydawnictwo Black Publishing
Warszawa 2015
Mam podobne odczucia wobec Afryki, choć nigdy nie byłam na tej ziemi, i pewnie nie będę... Zatem pozostaje czytanie i oglądanie filmów (nie wiem, czy ostatnio filmy nie są większą moją słabością niż książki). Dziękuję zatem za inspirację :-)
OdpowiedzUsuń