Kiedy po zamówieniu tej książki do recenzji
przeczytałam kilka opinii mówiących o tym, że przypomina ona Pięćdziesiąt twarzy Greya, mój zapał do
lektury ostudził się i zaczęłam żałować tej decyzji. O gustach się nie
dyskutuje, ale dla mnie bestseller autorstwa E.L. James to nie jest literatura.
Swojego zdania na ten temat nie zmienię. Dość długo odkładałam Driven. Tom 1. Namiętność silniejsza niż ból
na później. Bałam się tego, że czeka mnie kolejna lektura, którą porzucę po
kilku stronach, bo dojdę do wniosku, że jako czytelnik wymagam od literatury
czegoś więcej, a to, co trzymam w ręce to jakaś kpina. Nie miałam pojęcia jak
bardzo się pomyliłam.
Na początku książki towarzyszyły mi wątpliwości.
Jest ona – Rylee Thomas, kobieta sukcesu, która odczuwa silną potrzebę
kontrolowania wszystkiego. Wydaje się, że jest niedostępna i nie może stanowić
pokusy dla łowcy damskich... no właśnie, czego? Serc? Chyba tylko tych
złamanych po rozstaniu z nim. Mniejsza o to na co poluje on, czas go
przedstawić. Colton Donovan to syn znanego gwiazdora przyzwyczajony do tego, że
zawsze dostaje to, czego chce. Nikt nie jest w stanie mu się oprzeć. Jest
niegrzecznym chłopcem, łajdakiem z rozdmuchanym do granic możliwości ego. Cud,
że nie zabiło ono nikogo, kto znalazł się z nim w pokoju. Obawiałam się, że ze
spotkania tej dwójki bohaterów nie wyniknie nic godnego uwagi. Podchody
Donovana mnie drażniły, ale z czasem wciągnęłam się w bieg akcji i nie mogłam
oderwać się od książki.
Schemat powieści nie jest oryginalny. Niegrzeczny
chłopiec spotyka grzeczną dziewczynkę i chce pokazać jej, co traci, gdy nie
jest z nim w łóżku. Takich opowieści mamy na pęczki. Na dodatek bohater ma za
sobą mroczną przeszłość, jak twierdzi jego kochanka, jest not broken, just bent (nie jest popsuty tylko zakrzywiony). Rylee,
jako osoba pracująca z niechcianymi dziećmi i pomagająca im wyjść na prostą,
chce naprawić to, co zostało uszkodzone w przeszłości. Nie jest to zadanie
łatwe. Colton nie bardzo lubi rozmawiać o przeszłości.
O ile do Rylee od razu poczułam sympatię, o tyle do
jej kochanka nie potrafiłam się przekonać. Drażniło mnie jego zachowanie i
olbrzymie ego. Na miejscu Ry raczej nie poddałabym się urokowi boskiego Asa.
Tacy mężczyźni już na wstępie są u mnie spaleni, a jakakolwiek konwersacja z nimi
to zwykła strata czasu, lecz gdyby Rylee się nim nie zainteresowała, nie byłoby
tej książki.
Przed sięgnięciem po tę lekturę obawiałam się przede
wszystkim tego, że oprócz scen łóżkowych nie czeka na mnie nic innego. Poczułam
się miło zaskoczona. Owszem, pojawiają się takie fragmenty, ale nie ma ich zbyt
wielu. Przyznam, że z przyjemnością czytałam o tym, jak Rylee i Colton
uprawiają seks. Autorka opisała to w sposób działający na wyobraźnię. Było może
trochę wulgarnie, ale nie miałam ochoty odłożyć książki i nie czułam oburzenia.
Za to należy się K. Bromberg duże uznanie. Nie jest łatwo tak dobrze pisać o
seksie.
W tej książce było wszystko, co w literaturze cenię:
poczucie humoru, dopracowane opisy, wyraźni bohaterowie i wciągająca fabuła. To
nic, że autorka nie wymyśliła nic oryginalnego. Stworzyła jednak bardzo ciekawą
serię, która zdobędzie serce wielu czytelników i na długo zostanie ich w
pamięci.
K. Bromberg
Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Wydawnictwo Helion
Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Wydawnictwo Helion
Gliwice 2014
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi Sztukater i Wydawnictwu Helion.
Muszę przyznać, że po słynne "Pięćdziesiąt twarzy Greya" nie sięgnęłam i raczej tego nie zrobię. Co do powyższej książki - wydaje się być niby schematyczna, ale jednak intrygująca. Chociaż nie wiem czy byłabym w stanie wytrzymać z bohaterem o wielkim ego. :D Mimo wszystko, może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A. :)
http://still-changeable.blogspot.com