W tym momencie staje przede mną bardzo trudne, jeśli nie najtrudniejsze zadanie w mojej krótkiej karierze recenzenta. Mam napisać recenzję chyba najbardziej kontrowersyjnej książki, którą kiedykolwiek przeczytałam. Zanim przejdę do konkretów, chcę zaznaczyć, że wszystko to, co napiszę, w żaden sposób nie wiąże się z moimi sympatiami politycznymi ani z tym, co myślę na temat tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. Moje przemyślenia będą dotyczyły wyłącznie tego, co przeczytałam w książce Jurgena Rotha Tajne akta S.
10 kwietnia 2010 roku Polska zamarła.Tu-154, samolot rządowy, na pokładzie którego leciało na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej 96 osób, rozbija się. Nikomu nie udało się przeżyć katastrofy. Kraj pogrążył się w żałobie. Już dawno nie mieliśmy do czynienia z taką tragedią. Do tej poty właściwie nie wiemy, jak do tego doszło. Jurgen Roth, niemiecki dziennikarz, który nie jest związany z żadną polską partią, postanowił przyjrzeć się tej sprawie. Od dawna powinniśmy wiedzieć, jakie były przyczyny tej katastrofy. Autor książki pokazuje, do czego zaprowadziły go jego badania. Nie będę wdawać się w szczegóły, co dokładnie odkrył, ale słowa tego człowieka dają do myślenia. Szokują. Sprawiają, że trudno nie myśleć o całej tej sprawie, w której więcej niewiadomych niż pewników.Jurgen Roth wytyka cały szereg nieprawidłowości. Rzuca zupełnie inne światło na pewne sprawy, choćby na to, że już kilka minut po katastrofie wiadomo było, że zawinili piloci, a nikomu nie udało się przeżyć. Oczywiście taki reinterpretacji pewnych faktów jest wiele. Z oczywistych faktów, by nie zdradzić zbyt wiele, nie będę o nich pisać.Niezwykle cennym źródłem informacji są wypowiedzi członków rodzin ofiar. Mamy okazję spojrzeć na sprawę oczami Małgorzaty Wassermann, Ewy Błasik i Magdaleny Merty. Pozwolę sobie poświęcić chwilę uwagi pierwszej z wymienionych przeze mnie kobiet. To córka Zbigniewa Wassermanna. Kobieta opowiada, że jej ojca miało tam nie być. Na pokładzie samolotu znalazł się za Jarosława Kaczyńskiego. Pani Małgorzata wspomniała o nieprawidłowościach związanych z sekcją zwłok taty. Według raportu miał on być młodym mężczyzną ze zdrowymi nerkami, podczas gdy zmarły polityk od lat żył tylko z jedną nerką. Kobieta mówi też, że nakłaniano ją do spalenia ubrań ojca, choć były one przecież dowodem w sprawie. Jurgen Roth zwraca uwagę na to, że takich nieprawidłowości było więcej. Zastanawia się też, jak to możliwe, że tyle osób związanych z prowadzeniem dochodzenia w tej sprawie, popełniło samobójstwo, choć nie uskarżało się na żadne problemy. Szokujące? Uwierzcie mi, to dopiero wierzchołek góry lodowej.Nie potrafię otrząsnąć się z szoku, jaki wywołała u mnie ta lektura. Czytałam ją z zapartym tchem i zastanawiałam się, co właściwie wiem o rządzących nami politykach. Doszłam do wniosku, że nie wiem kompletnie nic. Jestem pełna podziwu dla autora książki za sposób, w jaki podszedł do tematu. Nie szukał taniej sensacji, sposobu na nagłośnienie wydanej przez siebie publikacji. Wszystko, co napisał, popierał wynikami badań i argumentami nie do zbicia. To niezwykle cenna publikacja o tym, co stało się 5 lat temu w Smoleńsku. Całość jest napisana w bardzo przystępny sposób, więc nie trzeba specjalistycznej wiedzy, aby po nią sięgnąć. Tajne akta S. szokują, ale warto się z nimi zapoznać.
Jurgen Roth
Tajne akta S.
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
oraz Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Faktycznie temat jest kontrowersyjny, więc trudno obiektywnie patrzeć na taką książkę. Nie wiem, czy się na nią skuszę, bo chyba mam już dosyć szumu wokół tej sprawy, ale cieszę się, że Tobie się ta pozycja spodobała. :)
OdpowiedzUsuńTematyka kontrowersyjna i aktualna, piszesz, że autor nie szukał taniej sensacji, a przedstawił rzetelne fakty- to może kiedyś poszukam...
OdpowiedzUsuńZa to właśnie podziwiam tego autora. Wszystko to, co napisał, popierał wynikami badań. Polecam tę książkę.
UsuńTeż miałam już dosyć medialnego szumu wokół tej sprawy, ale po przeczytaniu książki zmieniłam zdanie. Nie sympatyzuję z PiS, zresztą nie sympatyzuję z żadną partią, a o A. Macierewiczu nie miałam dobrego zdania, bo uwierzyłam w to, że jest szalony... Uwierzyłam w to, czym karmią nas media... Nie chodzi o to, że nagle po przeczytaniu książki zmieniłam zdanie o 180 stopni, chodzi o to, że przypomniałam sobie pewne sprawy, o których nie chciałam pamiętać właśnie przez to zmęczenie tematem.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Maria, muszę napisać, że otwarły mi się oczy, częściowo na nowo, bo już to kiedyś wiedziałam, częściowo pewne fakty przyswoiłam dopiero po lekturze książki. I... już sama nie wiem, co jest prawdą, ale mam nadzieje, że ona kiedyś wyjdzie na jaw, bo bez względu na to, kim były osoby na pokładzie tego samolotu, zasługują na wyjaśnienie tej sprawy. Ich rodziny także. My, Polacy, także... Też przeczytałam tę książkę z zapartym tchem, czytało się ją nad wyraz lekko, choć temat trudny i w sumie smutny...