Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #10 Harlan Coben "Klinika śmierci"


Kiedy sięgnęłam po tę książkę, od razu zwróciłam uwagę na wstęp od autora, w którym pisze on, że Klinika śmierci to powieść, którą napisał wiele lat wcześniej, ale nie wydał jej od razu. Powiedział, że zrozumie, jeśli czytelnicy odłożą ją na półkę i postanowią, że wolą jego bardziej dojrzałą twórczość. Co wynikło z mojej konfrontacji z tą lekturą?
Głównym tematem tego thrillera medycznego jest AIDS. To przez niego życie Sary Lowell i Michaela Silvermana. Ona jest niepełnosprawną dziennikarką, która udowodniła sobie i innym, że jej ułomność nie stoi na przeszkodzie w osiągnięciu sukcesu zawodowego. On jest gwiazdą NBA. Razem tworzą udane małżeństwo. Do szczęścia brakuje im tylko dziecka. W końcu ich marzenie spełnia się. Sara zachodzi w ciążę. Radość małżonków burzy jednak wiadomość o tym, że Michael jest nosicielem wirusa HIV. Oboje są w szoku i nie potrafią logicznie wyjaśnić tego, jak to się stało. Światełkiem w tunelu wydaje się być znajomy Sary, doktor Harvey Riker, który jest o krok od wynalezienia sposobu leczenia AIDS. Problemem stają się ludzie blokujący fundusze przeznaczone na te badania. Jaki będzie finał tej historii? Ja już wiem, ale tego Wam nie zdradzę, musicie się o tym przekonać sami.
Nawet gdyby Harlan Coben nie napisał na początku, że to jedna z jego pierwszych powieści, domyśliłabym się tego. Widać, że pisarz nie ma jeszcze tej lekkości pióra, za którą go kocham, a akcja nie jest tak zaskakująca, jak w późniejszych książkach. Nie, nie powiem, że to zła opowieść. W żadnym wypadku. Nie mogę szerzyć takich herezji. Jednak z bólem serca przyznam, że zauważyłam pewne nieścisłości. Na coś takiego obecny Harlan Coben by sobie nie pozwolił. Jako dwudziestolatek i niedoświadczony pisarz miał prawo popełniać błędy. Trzeba mu to wybaczyć. Zresztą on sam otwarcie przyznał się do tego, że mógł w niektórych miejscach popełnić gafy. Nie będę spoilerować, o co mi chodzi, przekonacie się pewnie sami podczas lektury, ale zwróćcie uwagę chociażby na to, co dzieje się na lotnisku.
W Klinice śmierci widać zaczątki na świetnego pisarza. Nie mogę zarzucić nic bohaterom, są wyraziści, najbardziej spośród tłumu wyróżnia się chyba Cassandra, starsza siostra Sary. Niesamowicie działała mi na nerwy. Choć brakuje nieco tego nieprzewidywalnego Cobena, nie można się nudzić podczas akcji, a zakończenie? Wisienka na torcie. Na coś takiego liczyłam i mój mistrz mnie nie zawiódł.
Jeśli jeszcze nie poznaliście Kliniki śmierci, zachęcam Was do lektury. Poznajcie młodego Cobena. Jeżeli znacie jego twórczość, będziecie mogli zobaczyć, jak ogromne postępy poczynił on w pisaniu.

Harlan Coben
Klinika śmierci
Wydawnictwo Albatros
Warszawa 2011

Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. Nie czytałam chyba nic Cobena. Lepiej żebym zaczęła od tej pozycji czy może późniejszych ksiązek? Polecasz jakąś szczególnie?
    magdalenawkrainieczarow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponowałabym "Nie mów nikomu" Harlana Cobena. Ja zaczęłam od tej książki swoją przygodę z tym autorem i nasza przyjaźń twa już od 8 lat :)

      Usuń
  2. Do tej pory nie miałam okazji sięgnąć po książki tego pisarza, może wynika to z tego, że thriller nie jest moim ulubionym gatunkiem. Jeśli jednak kiedyś sięgnę po ten tytuł będę miała na uwadze, że jest to debiutancka książka Cobena :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałam nawet, że napisał taki thriller, może poszukam, warto się przekonać jaki był jego debiut.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nigdy nie przeczytałam nic Cobena, nie żebym nie chciała, po prostu jakoś nie wpadł mi bezpośrednio w ręce a wielokrotnie słyszałam że jego ksiażki są genialne. Naprawde musze coś przeczytać, ale chyba rzeczywiście, zacznę od "dojrzalszej" lektury a potem może wróce do tej. Czas pokaże :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy mojej awersji do igieł, krwii, operacji i wszystkiego co ze szpitalem związane, strzykawki na okładce praktycznie wykluczają tę pozycję- brzydził bym się jej dotykać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że masz taką awersję, bo książka jest interesująca, ale nie ma sensu, żebyś się na siłę z nią męczył. Nie chciałabym, żebyś miał później koszmary.

      Usuń
  6. Przy mojej awersji do igieł, krwii, operacji i wszystkiego co ze szpitalem związane, strzykawki na okładce praktycznie wykluczają tę pozycję- brzydził bym się jej dotykać :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka