Strony

sobota, 25 kwietnia 2015

Guillermo del Toro, Chuck Hogan "Wirus"


Przyznam się bez bicia, że od pewnego czasu, gdy słyszałam słowo "wampir", moja reakcja była mniej więcej taka:


Unikałam książek i filmów, w których występowały wampiry. Piękne i świecące się w słońcu istoty nie były na moją psychikę. Kiedy usłyszałam o Wirusie, postanowiłam dać mu szansę. Przemówiły do mnie nazwiska Kinga i Stokera. Poza tym wśród autorów tej książki jest jeden z moich ulubionych reżyserów, osoba odpowiedzialna za wyreżyserowanie kapitalnego, według mnie, Labiryntu fauna, Guillermo del Toro. Doszłam do wniosku, że ta książka odczaruje wizerunek wampira i sprawi, że znów będzie krwiożerczą bestią, a nie nieziemsko pięknym mężczyzną kradnącym serca nastolatkom. Tęskniłam za tymi nocnymi łowcami budzącymi strach. Co wyszło z mojego spotkania z Wirusem?
Na płycie lotniska w Nowym Jorku ląduje samolot z Europy. Niepokojące jest to, że kontrolerzy lotu nie są w stanie nawiązać z załogą łączności, zasłony w oknach pozostają zasłonięte, a światła wyłączone. Żaden z pasażerów nie opuścił samolotu. W obawie przed epidemią pracownicy lotniska powiadamiają Centrum Zwalczania i Prewencji Chorób. Na miejsce przybywa wraz z ekipą Ephraim Goodweather. Okazuje się, że z ponad 200 pasażerów przeżyło tylko 4. Ofiary wyglądają tak, jakby spały. Ephraim i jego ludzie nie znajdują żadnych śladów substancji trujących. Nie wiadomo co zabiło tych ludzi. 
Nowy Jork czeka na zaćmienie Słońca. Głodne wampiry tylko na to czekają. Mrok jest ich sprzymierzeńcem. Czy ludziom uda się przeżyć tę apokalipsę? Jakie ofiary przyjdzie im ponieść?
Autorzy książki przedstawiają wampiry jako ofiary zainfekowane wirusem powodującym zmiany w ciele nosiciela. Przyznam, że nie przypominam sobie podobnej wizji wampira. Ludzie przemieniali się w bestie po ugryzieniu. Wydawało mi się, że w tym temacie nie można wymyślić nic nowego - Wirus przekonał mnie, że to możliwe.
Sięgając po tę książkę liczyłam na mocne wrażenia. Narrację, która wciśnie mnie w fotel. Bohaterów pozwalających mi obserwować swoimi oczami przerażające wydarzenia. Del Toro i Hogan stanęli na wysokości zadania. Ich książka sprawiła, że miałam w nocy koszmary i molestowałam męża, żeby mnie przytulał, bo się boję. Na coś takiego czekałam. Co prawda widać momentami inspirację Kingiem, ale to nie ujmuje Wirusowi jego wartości.
Najmocniejszy punkt w powieści? Zdecydowanie przemiana bohaterów w wampiry. Możemy ją śledzić od początku do końca. Ogromne wyrazy uznania za pokazanie wewnętrznej walki zainfekowanych osób. Niemal czujemy ich cierpienie. Zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Oni byli świadomi tego, że dzieje się z nimi coś złego. Nie chcieli nikogo krzywdzić, lecz żądza krwi w pewnym momencie zaczęła być silniejsza.
Świat, w którym pojawiają się wampiry został zbudowany w taki sposób, że czytelnik w pewnym momencie zaczyna bać się tego, żeby i w jego ciało nie wtargnął wirus. Nie chcielibyście chyba czuć tego, jak białe robaki dostają się przez skórę do Waszego wnętrza? Na samą myśl mam gęsią skórkę. Wiem, że to niemożliwe, ale właśnie tak na wyobraźnię działa Wirus.
Czy książka ma jakieś słabe punkty? Niestety ma. Główny bohater, Eph, nie ma w sobie za grosz oryginalności. Zapracowany lekarz walczący z byłą żoną o opiekę nad synem, który musi wybrać co jest dla niego ważniejsze: rodzina czy kariera. Gdzieś to chyba już słyszeliśmy, prawda? Obawiam się, że on zniknie w gąszczu innych, bardziej charyzmatycznych bohaterów. A szkoda, bo dobrze się zapowiadał...
Wirus jest pierwszą częścią trylogii o wampirach. Nie wiadomo kiedy w Polsce pojawi się kontynuacja. Dotarłam za to do informacji, że na podstawie omawianej przeze mnie powieści nakręcono serial Wirus w reżyserii Guillermo del Toro. Będę musiała zmolestować męża, żeby to ze mną obejrzał. Sama nie mam na to odwagi.
Jeśli szukacie książki o wampirach, po której prędko nie zaznacie spokoju - sięgnijcie po Wirus. Gwarantuję, że białe robaki będą się Wam śnić po nocach. Dajcie pochłonąć się wirusowi i czekajcie wraz ze mną na jego kontynuację.

Guillermo del Toro, Chuck Hogan
Wirus
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2014

13 komentarzy:

  1. Ja najpierw obejrzałam pierwszy sezon serialu na podstawie tej powieści, a w książkę zaopatrzyłam się podczas jego oglądania. Póki co nadal czeka na swoją kolej. Ale niebawem chyba się doczeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę może kiedyś przeczytam, ale na serial chyba się nie odważę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie nie chcę się bać i wampiry mnie w takiej wersji nie przekonują.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też unikam wampirów, ale dla tej książki zrobię wyjątek, bo bardzo mnie zaciekawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że niespodziewanym jest dla mnie sposób "infekcji". Widać myślenie stereotypowe nigdy nie jest dobre. Też potraktowanie wampirów, bardziej jako chorych ludzi, niż istoty nie z tej ziemi bardzo mi odpowiada, chociaż trochę przypomina mi to zombie. Myślę że przekonam się do wampirów :)
    P.S. Wydaje mi się ze zjadłaś słowo w zdaniu "Kontrolerom nie udaje się nawiązać...."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zwrócenie uwagi, faktycznie, uciekło mi jedno słowo. Błąd już naprawiony :)

      Usuń
  6. Przyznam, że niespodziewanym jest dla mnie sposób "infekcji". Widać myślenie stereotypowe nigdy nie jest dobre. Też potraktowanie wampirów, bardziej jako chorych ludzi, niż istoty nie z tej ziemi bardzo mi odpowiada, chociaż trochę przypomina mi to zombie. Myślę że przekonam się do wampirów :)
    P.S. Wydaje mi się ze zjadłaś słowo w zdaniu "Kontrolerom nie udaje się nawiązać...."

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka odcinków serialu skutecznie mnie zniechęciło do książki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta okładka... ble! Zawartość chyba wcale nie jest lepsza... Me gusta!
    http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam tą książkę, miałam nawet swój egzemplarz, ale jakoś nie przypadła mi do gustu owa ksiażka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki twojej recenzji czuję, że niedługo sięgnę po ta pozycję :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)