Każdy z nas chciałby wierzyć w to, że jest niezniszczalny, więc choroby będą go omijały. Niestety, czasem zdarza się tak, że ciężko zachorujemy i musimy oddać się w ręce specjalistów. Wtedy w życiu zachodzi wiele zmian. Nie tylko zaczynamy bardziej o siebie dbać, lecz także rozmyślamy o tym, co nas spotkało, jak będzie wyglądać nasza codzienność po pokonaniu choroby. Cieszymy się z małych rzeczy i osoby, które kochamy, stają się bliższe niż kiedykolwiek. Dziś opowiem historię Michaliny Szawłowskiej, pracownicy jednej z korporacji.
Kobieta miała wszystko: męża, dobrą pracę, znajomych. Jednak okazało się, że mężczyzna, z którym dzieliła życie był hazardzistą i przegrał ich wszystkie oszczędności. Małżonkowie rozstali się. Michalina bardzo to wszystko przeżyła. Trudno jej się dziwić. Niełatwo jest zapomnieć o kimś, z kim spędziło się tyle lat. Bohaterkę Babiego lata zaczęły męczyć bóle głowy. Początkowo zrzucała je na karb zmęczenia. W końcu stały się na tyle silne, że poszła do lekarza. Wyniki badań były jednoznaczne. Kobieta miała nowotwór mózgu i żeby wyzdrowieć, musiała poddać się operacji. To miał być prosty zabieg bez komplikacji. Jednak coś poszło nie tak i pacjentka zapadła w śpiączkę. Kiedy w końcu się ocknęła, przyszło jej się zmierzyć z nową rzeczywistością. Mąż znów ją okradł i wyjechał za granicę. Pod domem zaczęli wystawać dziwni ludzie, a przyjaciółka, która pomagała bohaterce w trudnych chwilach, sama teraz miała sporo kłopotów. Michalina postanawia wykorzystać urlop zdrowotny i wyjechać na wieś, gdzie kiedyś żyła jej ukochana babcia. Nie spodziewa się tego, że ta podróż wywróci wszystko do góry nogami.
Lektura tej książki zaserwowała mi sporą dawkę emocji. Zarówno tych złych, jak i dobrych. Kibicowałam Michalinie, chciałam, żeby wyzdrowiała i jej życie w końcu zaczęło się układać. Nienawidziłam Pawła za to, że ją oszukał. Nie potrafiłam żywić do niego chociaż odrobiny sympatii. Nie ważne co by zrobił - dla mnie był skończony. Miałam ochotę wejść do książki i gołymi rękami udusić go za jego postawę, gdy żona leżała w szpitalu po operacji. Ona walczyła o życie, a jemu w głowie były pieniądze. Bardzo dziękuję za takiego mężusia. Z całego serca pokochałam za to Elżunię, pacjentkę szpitala, która dzieliła salę z główną bohaterką Babiego lata. Fragmenty, które jej dotyczyły, najbardziej mnie wzruszały. Polubiłam też Agę, przyjaciółkę Michaliny. Pozytywnie zakręcona wariatka. Dobrze, że Michasia miała kogoś takiego obok.
Przyznaję, że w pewnym momencie zaczęłam podejrzewać jak skończy się książka. Wolę być do końca trzymana w niepewności, ale gdy wśród bohaterów pojawił się Waldemar, wiedziałam, że pobędzie z nami trochę dłużej i nie przejdzie niezauważony. To jedyny zarzut, jaki mogę mieć co do tej książki.
Z tego, co wiem, Babie lato to literacki debiut autorki. Zaserwowanie czytelnikom tak nietuzinkowej książki to ogromny wyczyn. Nie dostajemy oklepanej historii. Styl pani Danuty jest bardzo lekki. Akcja wciąga i nie sposób oderwać się od lektury. Nie czytamy o rzeczach nieprawdopodobnych, które nie zdarzają się w rzeczywistości. To piękna, wielowątkowa historia. Każdy znajdzie w niej coś, co go poruszy. Dla mnie były to, jak już pisałam, fragmenty dotyczące Elżuni, lecz także rozdziały opisujące życie babci Michaliny. Sama pochodzę z niewielkiej miejscowości i autorce udało się wywołać moje wspomnienia dotyczące dziadka, którego bardzo kochałam i który odszedł w podobnych okolicznościach, jak pani Piotrowska. Lubię takie książki. Wiem na pewno, że kiedyś do niej wrócę. To nic, że znam zakończenie. Taką emocjonalną podróż warto przeżyć jeszcze raz.
Barbara Pytlak
Babie lato
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi
oraz wydawnictwu
Książka wydaje się bardzo poruszająca. Trudny temat zachęca mnie do lektury.
OdpowiedzUsuńChoć może być ciekawa, raczej nie mam na nią ochoty;)
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa, a okładka jest interesująca :)
OdpowiedzUsuńTrochę przysmutne.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za przychylną opinię mojej książki, jednak chciałabym zwrócić uwagę, że na imię mam Danuta, nie Barbara :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Danuta Pytlak
Pani Danuto, przepraszam serdecznie za pomyłkę. Już to poprawiłam. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi :)
UsuńNic się nie stało :) proszę się tym nie przejmować. Takie rzeczy zdarzają się każdemu, a ja mam do tego dystans. Sama też się mylę.
Usuńpozdrawiam serdecznie raz jeszcze
Danuta Pytlak