Strony

środa, 14 stycznia 2015

Krzysztof Pyzia "Detektyw Rutkowski. Prawdziwa historia"


Detektywa Rutkowskiego nie trzeba chyba nikomu przedstawia. Każdy z nas słyszał o nim chociaż raz w życiu. Pamiętam moje pierwsze "spotkanie" z tym panem. Byłam wtedy jeszcze małą dziewczynką. Czytałam jedną z gazet mamy. Nie potrafię sobie przypomnieć jaki nosiła tytuł, ale mniejsza o to. Opisano tam historię uwolnienia Polki oraz dwóch jej córeczek z jednego z krajów, w których modlitwę zaczyna się od podziękowania za to, że nie urodziło się dziewczynką. Byłam pełna podziwu dla Krzysztofa Rutkowskiego za tę akcję. W sumie nadal jestem, dlatego zdecydowałam się na tę lekturę, chociaż o tej pani akurat tu się nie wspomina. Pojawia się za to więcej informacji, ale po kolei.
Jedną z części stanowi wywiad-rzeka, który z Rutkowskim przeprowadził Krzysztof Pyzia. Autor książki wypytuje swojego rozmówcę o dzieciństwo, lata szkolne, relacje z rodzicami, kobietami, stosunek do polityki oraz religii. Pada nawet pytanie dotyczące tego, kto dba o charakterystyczną fryzurę detektywa. Odpowiedzi Rutkowskiego są szczere. Do bólu. Niektóre z nich sprawiały, że budziły się we mnie demony. Mam tu na myśli zwłaszcza fragmenty dotyczące stosunku do kobiet. Żałuję, że nie widziałam swojej miny podczas lektury, ale pewnie to było coś w stylu "no co ty, Krzysiek, nie powiesz?". Kolejna część opisuje najsłynniejsze akcje detektywa. Oczywiście nie zabrakło sprawy Madzi z Sosnowca, która była mi bliska chociażby ze względu na to, że jestem ze Śląska i widziałam osoby rozwieszające informacje o zaginięciu dziewczynki. Mieszkałam wtedy tylko kilka kilometrów od miejsca tragedii. Rutkowski przyznaje też, że potrzebował takiej sprawy, by przypomnieć o sobie ludziom. Ostatnia część opisuje to, w jaki sposób możemy zadbać o nasze bezpieczeństwo. Nie jest to nic odkrywczego, niektóre z nich można było pominąć.
Jeśli ode mnie zależałoby to, jak miałaby wyglądać ta książka, poświęciłabym więcej miejsca akcjom, w których brał udział Rutkowski. Pojawiło się tego dla mnie za mało. To było zdecydowanie bardziej ciekawe niż wywiad. Owszem, dostarczył on czytelnikom kilku ciekawostek dotyczących życia pana Rutkowskiego, ale czytanie o jego akcjach sprawiało większą przyjemność.
Ta książka przedstawia detektywa w takim świetle, w jakim mogliśmy nieraz zobaczyć go w meblach. Zapatrzony w siebie showman, który zmienia kobiety jak rękawiczki. Całość dopełniają zdjęcia przedstawiające głównie tytułowego bohatera. Jeśli chcecie dowiedzieć się gdzie kończy się medialny detektyw Krzysztof Rutkowski, a zaczyna się prawdziwy Krzysztof Rutkowski - sięgnijcie po tę książkę. Nie powinniście być nią rozczarowani.

Krzysztof Pyzia
Detektyw Rutkowski. Prawdziwa historia
Wydawnictwo Helion
Gliwice 2013

11 komentarzy:

  1. Teraz to chyba piszą już książki o wszystkich. Jeszcze trochę, a pewno będzie ekranizacja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko, nie trawię tego typa :D

    tak, tak, widziałam Cię! :D
    ja sobie obiecałam, że nie piję po sylwestrze, a tu masz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak będę miała okazję to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za nim. Odnosze wrażenie że jest bardzo skupiony na sobie i tylko na sobie. Jak kiedyś ze swoją żoną ( jeżeli to jego żona ) byli w jakimś programie to on nawet jej do głosu nie dopuścił i tylko mówił :" Ja i ja " .

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten człowiek mnie zupełnie nie interesuję, więc bardzo wątpię, że sięgnę po tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że Rutkowski to bardzo niejednoznaczna postać i chętnie bym o nim poczytała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię tego pana - uwielbia być w centrum uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj nie, książka zdecydowanie nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ksiażka niestety nie dla mnie :)
    Nie interesuje mnie ta osoba kompletnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za recenzję mojej książki. A tym, którzy nie czytali, jeśli tylko po nią sięgną - życzę miłej lektury:)

    Pozdrawiam, Krzysztof Pyzia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)