"Rozpoczęło się to od podróży, jak wszystko, co ważne w życiu"
Mamy rok 1553. Król Edward jest śmiertelnie chory. Nie pozostało mu wiele czasu. Nie miał żony i dzieci, więc nie pozostawił po sobie dziedzica. Jego niemoc wykorzystuje książę Northumberland, który chce ożenić swojego syna Guilforda z królewską księżniczką, Jane Grey. Wydaje mu się, że umieszczenie ich na tronie i dokonanie zamachu stanu będzie proste. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że przyrodnie siostry króla nie są tak głupie, jak mu się wydawało i nie zamierzają oddać swojego dziedzictwa w cudze ręce. To, że były kobietami, nie znaczyło, że można je pozbawić praw do korony. Maria i Elżbieta podejmują walkę z zachłannym przeciwnikiem. Gortner w magiczny sposób splata ze sobą historię oraz fikcję literacką. Niecne intrygi, kłamstwa i polityczna gra przenoszą nas do XVI-wiecznej Anglii. Dzięki narratorowi możemy brać czynny udział w niespokojnym dworskim życiu. Uprzedzę jednak, że jeżeli ktoś nie pamięta co działo się wtedy w Anglii, powinien zrobić sobie powtórkę z historii. Inaczej trudno będzie odróżnić fakty od fikcji.
Na dwór królewski, jak już pisałam, zaprasza nas Brendan Prescott. To on jest najważniejszą postacią w książce. Początkowo myślałam sobie, że wybranie fikcyjnej postaci na głównego bohatera powieści historycznej jest pomyłką, ale czekało mnie zaskoczenie. Ogromne zaskoczenie. Nie, nie zdziwiło mnie to, że na dworze królewskim był szpieg. W tamtych czasach nie było Internetu i pudelków.pl, z których można się dowiedzieć co nad Tamizą piszczy. Podróż też stanowiła nie lada wyzwanie. O dostarczeniu poczty już nie mówiąc. Potrzebni więc byli szpiedzy. Zaskoczyła mnie prawda o pochodzeniu Brendana. Nie powiem Wam kim był, ale mogę zapewnić, że nie domyślilibyście się tego.
Co prawda w powieściach historycznych zdecydowanie wolę, gdy więcej jest prawdy, niż fikcji, to i tak sięgnę po kolejną powieść pana Gortnera. Bywały chwile, że chciałam odłożyć książkę, bo nadmiar literackiej fantazji mnie przytłoczył, ale cieszę się, że przeczytałam ją do końca. Chociaż uważam, że Ostatnia królowa jego autorstwa była zdecydowania ciekawsza, ze spokojem mogę polecić fanom książek z historią w tle Sekret Tudorów.
Christopher W. Gortner
Sekret Tudorów. Kroniki nadwornego szpiega Elżbiety I
Wydawnictwo Książnica
Myślę, że jako tako się orientuję w czasach Tudorowskich, więc książkę może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChciałam przy okazji poinformować Cię, że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Book Awards - jeśli chcesz wziąć udział, zapraszam:
http://swiatyzpolki.blogspot.com/2014/12/liebster-po-raz-pierwszy.html
Mam w planach cykl o Tudorach Philippy Gregory, wiec pewnie najpierw tamten przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, i pamiętam, że nawet podobała mi się.
OdpowiedzUsuńjak ja bym chciała mieć czas na coś innego niż książki do mgr :(
OdpowiedzUsuńCzytałam, faktycznie więcej fikcji niż faktów historycznych, ale i tak mi się podobała.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie tę "Oblubienicę z Agincourt" czytałam pisaną właśnie z perspektywy niańki, która chyba nie jest postacią historyczną, a na pewno nie tak znaną jak jej pani;) I to wcale nie jest złe rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńwłaśnie przeczytałam. Przeglądam różne blogi czytelnicze,żeby sprawdzić jakie są opinie na temat tej książki i zadziwia mnie jedna cecha,której nikt nie zauważa, a która strasznie psuje całą książkę. Czy nikt z was nie widzi, jak infantylne (aż tępe momentami) są dialogi i opisy sytuacji narratora???Jakby wyciągnięte z najprymitywniejszych czytadeł pisanych przez gospodynie domowe!!! Czytałam parę m-cy wcześniej "Przysięgę Królowej" tegoż autora i byłam zachwycona. Czytając to, zerkałam co kilka stron na okładkę upewniając się, czy z tym samym pisarzem mam do czynienia. Jestem zażenowana poziomem tej książki.
OdpowiedzUsuń